w poniedziałkowy poranek, nauczycielka oddawała wyniki testu z koreańskiego. yi-seo siedziała znudzona. wiedziała co dostanie. jednak gdy nauczycielka położyła przed nią kartkę, dziewczyna przeżyła niemały szok.
- co to jest? - zapytała z szeroko otwartymi oczami.
- twój sprawdzian. radziłabym skupić się na nauce, a nie na sprawianiu problemów. - kobieta uśmiechnęła się złośliwe i podeszła do ji-ho. - natomiast ty ji-ho bardzo się poprawiłeś i masz najlepszy wynik w klasie. brawo.
klasa cicho zaklaskała. yi-seo lustrowała wzrokiem cały sprawdzian, trzęsąc się ze złości. jej wynik wynosił 84.7, czyli był bardzo dobry. jednak dziewczyna była wściekła.
nagle zadzwonił jej telefon. gdy zobaczyła na wyświetlaczu numer ojca, to mimo protestów nauczycielki odebrała połączenie.
- słucham? - oparła się o krzesło i skrzyżowała rękę na piersi.
- w której sali masz zajęcia? - zapytał. - już nieważne.
rozłączył się. nie rozumiała o co mu chodziło, ale wszystko stało się jasne, gdy mężczyzna wszedł do klasy.
- yi-seo, wyjdź z klasy. - rozkazał i sam też wyszedł.
dziewczyna niechętnie wstała i również opuściła klasę. wszyscy wraz z nauczycielką podeszli do okien wychodzących na korytarz i otworzyli jedno z nich, by słyszeć całą rozmowę.
- co to ma być? - powiedział spokojnym głosem. w dłoni trzymał telefon, na którym wyświetlał się jej wynik.
- no chyba widać. - wywróciła oczami. - przecież to dobry wynik.
- tak uważasz? to super! - uniósł głos.
ludzie z pozostałych klas, też już się wszystkiemu przysłuchiwali.
- ta ocena to jest jakiś żart. to jest wstyd. ogarnij się bo to nie jest normalne! - wydarł się na nią. coraz bardziej irytował go fakt, że dziewczyna po prostu na niego patrzyła i milczała. - wracaj na lekcje i się ucz.
po czym odwrócił się i wyszedł, zostawiając dziewczynę samą. szybko weszła do klasy, chwyciła plecak oraz telefon i wybiegła z sali, trzaskając drzwiami. musiała jak najszybciej stąd wyjść. pobiegła na dach. gdy tylko znalazła się sama, a powietrze uderzyło ją w twarz, po jej policzku pociekła łza.
nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. spojrzała w tamtą stronę, szybko wycierając tą jedną łzę. nawiązała kontakt wzrokowy z chłopakiem.
- yi-seo... - szepnął i podbiegł do niej.
dziewczyna milczała i obserwowała rozwój wydarzeń. chłopak niezgrabnie ją objął. mimo tego, był to najczulszy gest, kiedykolwiek wykonany w jej stronę. nie licząc tych, wychodzących od jej matki.
- nie przejmuj się słowami ojca. masz najlepszą średnią w szkole. z tego co mi się wydaje, to chyba nie jest powód do wstydu co? - uśmiechnął się i odchylił głowę, by spojrzeć na twarz dziewczyny.
yi-seo nie posyłając mu spojrzenia, mocniej go objęła. chyba potrzebowała to usłyszeć. poczuła, jakby znowu ktoś ją rozumiał. jak jej mama to robiła.
- dzięki won. - odsunęła się od niego, uśmiechając się delikatnie.
- nie ma za co. - chwycił jej policzek i wytarł mokrą ścieżkę, która powstała z jej łez. - nie płacz już, tylko się uśmiechaj. przepięknie wyglądasz gdy się uśmiechasz.
- ja widzę co ty tu próbujesz wskórać. - zmrużyła oczy. - nie rób sobie nadziei, bo cię przytuliłam.
chłopak zaśmiał się na jej nagłą zmianę nastroju.
- zapomnij o tym najlepiej. - chwyciła plecak i wróciła do środka, zostawiając jungwona samego.
wyjął z kieszeni różową kopertę i uśmiechnął się w jej kierunku. chwilę później też wrócił do szkoły.
yi-seo schowała się w łazience. ten chłopak źle na nią wpływał. nie mogła pozwolić sobie na takie rozczulania. musiała go unikać. poprawiła makijaż i wyszła z pomieszczenia. padały na nią ciekawskie spojrzenia uczniów, więc zdecydowała się zerwać z lekcji.
wsiadła w autobus i pojechała do yongsan-gu. jechała odwiedzić znajomego. podróż trwała nieco ponad dwadzieścia minut. gdy dotarła na miejsce powitał ją hałas suszarek.
- kogo moje oczy widzą? najjaśniejsza gwiazda w mieście raczyła odwiedzić swojego stylistę. - odezwał się niewiele starszy chłopak.
- znajdziesz czas na mnie? - rozejrzała się po salonie.
każde ze stanowisk było zajęte, a styliści dwoili się i troili. klientami byli albo celebryci, albo bardzo bogaci ludzie.
- e tam. - machnął ręką. - ara! - krzyknął do swojej asystentki. - odwołaj moją następną klientkę. nie interesuje mnie kto nią jest. po prostu ją odwołaj. - teraz zwrócił się do yi-seo. - siadaj tutaj kochaniutka.
wskazał wolne krzesło, po czym zniknął pomóc komuś przy nakładaniu farby. yi-seo zaczęła zastanawiać się co chciała zmienić w fryzurze. przyglądała się innym klientkom i szukała tam inspiracji, ale wszystkie miały długie włosy, więc już odpadało na starcie. gdy hyeongjun do niej wrócił, podjęła decyzję i mu ją przekazała.
- drastycznie. - skomentował, po czym wziął się do roboty.
✧༺♥༻∞ ∞༺♥༻✧
a/n: hejka! sorki za krótki rozdział, ale kompletnie straciłxm wenę, co niezmiernie mnie martwi. trzymajcie się cieplutko <3
CZYTASZ
eight love letters - yang jungwon enhypen
Fanfictionczy osiem listów miłosnych wystarczy by się zakochać? to nie jest kontynuacja "what is love?" i przeczytanie poprzedniej książki nie jest wymagane, jednak znaczna część postaci jest tych samych i aby zrozumieć kontekst wielu wypowiedzi warto zajrzeć...