2.

249 16 17
                                    

- yi-seo? słuchasz ty mnie w ogóle? - ji-ho pomachał dziewczynie dłonią przed twarzą. 

- zamyśliłam się. co mówiłeś? - nie oderwała oczu od komórki.

siedzieli na parapecie przy oknie, na korytarzu. była przerwa.

- impreza jest. - powiedział, na co dziewczyna od razu na niego spojrzała.

- kiedy i u kogo? 

- popytałem i jay park, o którym ci kilka dni temu mówiłem, robi jutro imprezę. zostaliśmy zaproszeni jako jedyni z pierwszoklasistów. - powiedział z dumą.

- fajnie. przyjadę po ciebie. napisz mi tylko, o której godzinie.

- cholera kompletnie zapomniałem, że zaraz mamy sprawdzian z koreańskiego. - ji-ho uderzył się w czoło. - ty nie musisz się martwić i tak zdasz, nie ważne czy umiesz czy nie. jak ty to robisz?

- tak po prostu. - wzruszyła ramionami i wzięła łyka wody.

jej spojrzenie padło na przechodzącą korytarzem trójkę chłopaków. nawiązali kontakt wzrokowy z dziewczyną i podeszli do niej i do ji-ho.

- o siema chłopaki. - ji-ho zeskoczył z parapetu i przywitał się ze starszymi.

yi-seo bawiła się kosmykiem włosów i przyglądała im się bez słowa. jeden z nich podszedł do niej.

- królowa lodu jak zwykle chłodna. - zaśmiał się se-ho. brunetka skrzywiła się na to stwierdzenie. 

jungwon stał jak zwykle uśmiechnięty, sunghoon milczał, więc tylko se-ho wchodził z nimi w jakieś interakcje.

- słyszałem, że jay zaprosił was na imprezę. co wy na to by pójść razem? - zaproponował starszy.

- chęt... au! - w tym momencie yi-seo wbiła swój łokieć w żebro chłopaka.

- nie trzeba. - odpowiedziała stając przed se-ho, który wbijał w nią ciekawskie spojrzenie.

- jak uważasz. jakby co, masz mój numer. - puścił do niej oczko i cała trójka odeszła.

odprowadziła ich wzrokiem do momentu, gdy zniknęli za zakrętem. usiadła wtedy z powrotem na parapecie przy oknie, z którego wychodził widok na szkolne boisko.

- co to miało być? bolało. - stał zgięty w pół.

- przyjacielskie szturchnięcie. - uśmiechnęła się.

- gdy się uśmiechasz, wyglądasz jak psychopatka. - zmrużył oczy.

- zaraz oberwiesz po raz drugi.

gdy zniknęli z oczu dziewczyny, oparli się o ścianę.

- twardy orzech do zgryzienia. - se-ho przygryzł wargę.

- na twoim miejscu odpuściłbym ją sobie. widać, że nie jest tobą zainteresowana. - westchnął sunghoon. 

- powiedział co wiedział. jakoś dobrze wiedziałeś, że minji leci na heeseunga, a nie odpuściłeś sobie do teraz. - odgryzł mu się, co zszokowało obydwóch chłopaków.

- se-ho zaczynasz przesadzać. - jungwon pokręcił głową niezadowolony.

- dokładnie. zaraz oberwiesz. - sunghoon zaczął podwijać rękawy.

- dobra już nie będę. - uniósł ręce. - wracając do tematu. na imprezie ją wyrwę. nie rozumiem, dlaczego jeszcze na mnie nie leci jak wszystkie laski. no dobra nie wszystkie, bo ten dupek dong-hyun robi mi za konkurencję, ale nie sądze żeby ktoś taki jak on był w typie yi-seo. - zastanowił się.

- i myślisz, że ty jesteś w jej typie? - prychnął sunghoon. - moim zdaniem ta dziewczyna nie ma serca. zdziwiłbym się, gdyby kogokolwiek, kiedykolwiek obdarzyła jakąś sympatią, czy empatią. nie wiem, dlaczego ji-ho się z nią przyjaźni. przecież ona traktuje go okropnie! to nie jest przyjaźń! - oburzył się.

- dobrze wiesz, co chciałbym teraz powiedzieć, ale tego nie zrobię. może i nie ma serca, ale ma charakterek i jest inna. to mi się w niej podoba. - uniósł kącik ust do góry. - gdzie jest jungwon?

obydwoje rozejrzeli się dookoła w poszukiwaniu chłopaka, ale ten przepadł jak kamień w wodę. gdy zadzwonił dzwonek, zaprzestali poszukiwań i udali się do klasy na lekcje angielskiego.

gdy chłopacy zaczęli rozmawiać o planach na imprezę, jungwon wycofał się i ruszył w kierunku łazienki. umył ręce i poprawił włosy. gdy to robił, do pomieszczenia weszło dwóch starszych chłopaków. musieli być w trzeciej klasie. byli prawie o głowę wyżsi od jungwona.

- szkoda, że yi-seo nosi taki inny mundurek. chciałbym ją zobaczyć w spódniczce. - skomentował jeden.

w jungwonie się zagotowało. jak ktokolwiek mógł w ten sposób wypowiadać się o dziewczynie i to młodszej od siebie o dwa lata. na razie stał i przysłuchiwał się rozmowie.

- co nie? może na imprezie nam się uda do niej podbić. ta laska ma czym oddychać. - po wypowiedzeniu tych słów przez jednego z trzecioklasistów, jungwon nie wytrzymał. 

podszedł do nich i każdego z nich uderzył z pięści w twarz. jednak ze względu na to, że była to nie wyrównana walka, chłopak zaraz oberwał dwa razy mocniej, ale nie pozostawał im dłużny. w środku bójki do łazienki wszedł woźny. zobaczywszy całą scenę, chwycił mopa i zdzielił każdego z nich po głowie.

- a wy co? lekcji nie macie?! - krzyknął na nich. - poszli mi stąd! 

trzecioklasiści wybiegli w mgnieniu oka, a jungwon został, bo mocno oberwał.

- zaatakowali cię młody? - zapytał z troską w głosie. - pokaż no się. musisz iść do pielęgniarki. no leć. - wskazał drzwi gestem ręki.

chłopak posłuchał go i udał się do gabinetu higienistki.

wieści szybko rozniosły się po szkole i niedługo potem każdy już wszystko wiedział. yi-seo, gdy dowiedziała się, że to o nią poszło, szybko pobiegła do pielęgniarki. zastała tam jungwona, siedzącego na kozetce i trzymającego gazik przy wardze. gdy zobaczył dziewczynę, chciał się uśmiechnąć, ale tylko skrzywił się z bólu, gdy próbował to zrobić.

- o co poszło? - zapytała chłodno, lustrując jego obrażenia. 

podeszła i usiadła obok niego. chwyciła gaziki i wodę utlenioną. wylała trochę zawartości buteleczki na gazę i przyłożyła ją delikatnie do policzka chłopaka, na którym powstało zadrapanie.

- gadali o tobie jakieś obrzydliwe rzeczy i nie mogłem pozwolić na coś takiego. okropne to było. - skrzywił się. liczył, że dziewczyna mu podziękuje.

- sama umiem się obronić i nie potrzebuję, żebyś ty cokolwiek robił. było to bezsensowne. rozumiem, że chciałeś się popisać, ale odpuść sobie. ty i twój kolega.

- może chcociaż podziękujesz? 

- mam ci dziękować za to, że dałeś się tak po prostu zlać? - prychnęła. 

- ej no! było dwóch na jednego. jakim cudem miałem to wygrać. - oburzył się.

- normalnie. - wzruszyła ramionami i przycisnęła gazik do rany, a chłopak zasyczał. - skończyłam.

wstała i wyszła bez słowa. chłopak opadł na łóżko i ciężko westchnał.

yi-seo od razu zatrzymała się za drzwiami i oparła o ścianę. jej oczy szeroko się otworzyły. nie wiedziała co się stało. czuła wdzięczność? napewno nie. to by było conajmniej dziwne, więc dlaczego tak zareagowała? gdy usłyszała, że chłopak ją bronił, gdzieś na dnie serca poczuła malutkie światełko wdzięcznośći.

- wybij to sobie z głowy. - uderzyła się w czoło i pobiegła na lekcje.


♥*♡∞:。.。  。.。:∞♡*♥


a/n: chciałxbym wam wszystkim serdecznie podziękować za ciepły odbiór tej książki. mam nadzieję nie zawieść waszych oczekiwań. miłego czytania i koniecznie dajcie znać w komentarzach co myślicie <3

eight love letters - yang jungwon enhypenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz