yi-seo pod wieczór dotarła do domu. przez całe popołudnie włóczyła się po mieście bez jakiegoś konkretnego celu. w duszy miała mętlik i chciała go jakoś ogarnąć. od pewnego czasu nie wiedziała co się z nią działo i czy była to sprawka jungwona, czy autora listów. bardzo dezorientowały ją te rzeczy i musiała odzyskać równowagę.
nie rozumiała dlaczego jej serce ogrzewało jej klatkę piersiową za każdym razem gdy czytała listy. nie rozumiała dlaczego jej całe ciało drży z ekscytacji, gdy jungwon jest blisko niej.
nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. nie wiedziała co to za uczucie.
weszła powoli do domu, wciąż będąc myślami w odległych miejscach. w salonie paliło się światło. zdziwiło ją to. ojca przeważnie nie było o tej godzinie w domu, a mi-young i jej matka chodziły często na zakupy wieczorami, więc obecność domowników niemile ją zaskoczyła.
wchodząc do przedsionka dotarły do niej różne głosy. nie sposób było je rozróżnić, więc dziewczyna weszła do środka.
w salonie przy stole siedział ojciec, macocha oraz mi-young. po drugiej stronie stołu, siedziała kobieta i mężczyzna, oraz chłopak najprawdopodobniej w wieku zbliżonym do wieku yi-seo.
- o pojawiła się wreszcie! - ojciec uśmiechnął się i pomachał na nią ręką, by do nich podeszła.
zrobiła to z ostrożnością zachowaną w kroku.
- oto moja młodsza córka. - położył swoje dłonie na ramionach blondynki. - ma najlepsze oceny w całej szkole.
- przepiękna dziewczyna. - nieznajoma kobieta uśmiechnęła się miło.
miała krótkie wiśniowe włosy, oraz duże czarne oczy. jej usta pokrywała matowa czerwona szminka, a w uszach miała duże, rubinowe kolczyki.
- usiądź kochanie. - pisnęła uroczym głosem se-kyeong wskazując miejsce obok siebie.
- nie udawaj, że nagle mnie lubisz. - prychnęła blondynka.
wzięła krzesło i postawiła je obok kobiety, która przed chwilą pochwaliła jej wygląd. ukłoniła się i przedstawiła.
- dobry wieczór państwu. nazywam się jo yi-seo i miło mi państwa poznać.
- oh jaka kultura! - zaśmiał się starszy mężczyzna, biorąc łyka whisky ze swojej szklanki.
- witaj yi-seo. nazywam się yoo in-na, a to mój mąż - ko hyung-su. - kobieta się przedstawiła. - a to nasz syn ko seungkwan.
chłopak wstał i się ukłonił, a dziewczyna odpowiedziała tym samym.
gdy reszta zajęła się rozmową na jakiś nieinteresujący temat, yi-seo bawiła się pojedynczym brokułem, który znajdował się na jej talerzu.
- myślę, że możemy już to ogłosić, więc prosimy o uwagę. - ojciec blondynki odchrząknął.
yi-seo założyła ręce na piersi i obserwowała sytuację. ojciec posłał porozumiewawcze spojrzenie drugiemu mężczyźnie, po czym uśmiechnęli się do siebie.
- wraz z radnym ko, podjęliśmy pewną decyzję dotyczącą naszych dzieci. w przyszłości, yi-seo i seungkwan ożenią się ze sobą.
- że co?! - blondynka gwałtownie wstała, a krzesło na którym siedziała upadło do tyłu.
- jako że będziesz dziedziczką mojej całej fortuny, uznałem za obowiązek znaleźć ci odpowiedniego kandydata na męża.
- nie ma nawet takiej opcji! - krzyknęła, rzucając widelcem w talerz.
wszyscy obecni zatkali uszy na ten dźwięk, krzywiąc się.
- jak ty się zachowujesz! - zaczął ją strofować.
- to wszystko jej pomysł? wiedziałam, że będzie chciała się mnie pozbyć jak najszybciej! - krzyknęła i podeszła do macochy. - zadowolona jesteś?!
se-kyeong prychnęła, po czym jej wyraz twarzy zmienił się w przerażony i przykleiła się do ojca dziewczyny.
- mama nigdy by nie pozwoliła na coś takiego. nie widzisz jaki ta wiedźma ma na ciebie wpływ?! sprawiła, że nienawidzisz własnej córki. - krzyczała yi-seo.
- słowa yi-seo! jak ty mówisz o swojej matce?!
- do jasnej cholery! to nigdy nie była i nie będzie moja matka, rozumiesz?! moja matka nie żyje! - po wykrzyknięciu tych słów, yi-seo ukłoniła się szybko w stronę gości, po czym chwytając telefon, wybiegła z domu.
nie wiedziała dokąd zamierzała się udać. po prostu dała się nieść swoim stopom.
po godzinie nieustannego biegu, znalazła się na klifie. rozpościerała się z niego panorama na spowity mrokiem nocy, ale oświetlony licznymi lampami seul.
blondynka spojrzała zaszklonymi oczami na zimny biały kamień.
kang iseul
urodzona 14 października 1978 roku
zmarła 25 kwietnia 2010 rokuukochana matka i żona. niech spoczywa w pokoju
yi-seo powoli opadła na kolana. po pogrzebie matki, nie przyszła tutaj ani razu. nie chciała widzieć i przypominać sobie, że jej matka już nie żyje. widok tego, że ta pełna energii kobieta zniknęła był dla niej nie do zniesienia, a ten kamień strasznie to uosabiał.
- mamo, proszę wróć. tylko ty mnie kochałaś i tylko ty kiedykolwiek uważałaś, że jestem dobrą osobą, wróć. - dukała, krztusząc się łzami.
nikt jej nie odpowiadał. jedyne dźwięki, to był szum drzew, które delikatnie poruszały swoimi ramionami, kołyszącymi się na wietrze. nikt nie dawałjej ukojenia, którego nie dostawała przez tyle długich lat.
- tam gdzie teraz jesteś, pewnie jest lepiej. brakuje mi ciebie, ale nie martw się, bo niedługo znów będziemy razem. - jej twarz wykrzywiła się w drżącym uśmiechu.
ukłoniła się do ziemi, po czym powłócząc nogami zeszła z góry.
było już późno w nocy gdy dotarła na most, nad rzeką han. spojrzała w dół. daleko pod nią, woda spokojnie płynęła do morza. jedyne dźwięki jakie słyszała to, chlupnięcia wody i szum pędzących samochodów, które nie zwracały na nią uwagi. stała tam, obojętna światu.
nawet rzeka miała jakiś sens, a jej życie? yi-seo rozejrzała się. nikogo nie było na moście.
powoli przeskoczyła barierkę i znalazła się nad przepaścią. cała drżała, pozwalając łzom spływać po jej zimnych policzkach. chwilę pocierpi, po czym znów zobaczy się z mamą. ta chwila jest niczym, w porównaniu z cierpieniem jakiego tu doświadcza.
jednak coś kurczowo trzymało ją tutaj i nie chciało puścić.
drżącą dłonią, powoli wyciągnęła telefon z kieszeni, gdy drugą kurczowo trzymała się barierki. jej umysł działał instynktownie. wykonała połączenie.
- jungwon, proszę przyjdź.
‧͙⁺˚*・༓☾ ☽༓・*˚⁺‧͙
a/n: hej, przepraszam za długą nieobecność. mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie!!!
CZYTASZ
eight love letters - yang jungwon enhypen
Fanfictieczy osiem listów miłosnych wystarczy by się zakochać? to nie jest kontynuacja "what is love?" i przeczytanie poprzedniej książki nie jest wymagane, jednak znaczna część postaci jest tych samych i aby zrozumieć kontekst wielu wypowiedzi warto zajrzeć...