I słyszę to. Strzał. Strzał, który miał trafić we mnie. Dlaczego więc nic nie czuję? Żadnego bólu ani nic. I wtedy to widzę. Spełnienie moich największych koszmarów.
- Lexa - wydobywa się natychmiast z moich ust, kiedy brunetka cofa się o parę kroków przez postrzał.
Zielonooka dotyka swojego brzucha, a między jej palcami pojawia się czarna posoka. Nasze spojrzenia pełne przerażenia krzyżują się, a ten moment wydaje się być znacznie dłuższy niż zapewne trwa w rzeczywistości. Ale cholera, to jedno spojrzenie wystarcza, bym wiedziała wszystko. Dezorientacja, ulga że nic mi nie jest, strach... Nie sądzę,by ktokolwiek widział kiedyś przerażoną Lexę kom Trikru.
Nie... Nogi mojej ukochanej uginają się pod nią, a ja ledwo jestem w stanie powstrzymać jej upadek na ziemię. Titus bierze zwijającą się bólu komandor, po czym przenosi ją na łóżko. Lexa bierze krótkie urywane wdechy, kiedy klękam przy niej by ucisnąć jej ranę.
- Wszystko będzie dobrze. Leż spokojnie - mówię do niej, próbując zachować spokój w głosie, gdy jej dłonie oplatają moje własne.
- Nie bój się - szepcze do mnie brunetka, oddychając ciężko.
Jak może mnie teraz uspokajać? Nie... Gdy Titus wraca z bandażem, rozrywam bluzkę brązowowłosej. Nie... Nie, nie, nie... Tak dużo krwi. Cholera traci ją tak szybko. Za dużo...Przemywam ranę, lecz kiedy z rany sączy się jeszcze więcej krwi, od razu zaczynam z powrotem przycisnęłam do niej prowizoryczny opatrunek. Dlaczego kurwa mama nie mogła zostawić mi apteczki?! Oczy Lexy są szkliste od łez, zupełnie jak moje. Cholera, nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu, który ona teraz czuje.
- Wyjdziesz z tego, po prostu zostań ze mną - mówię, choć wiem że słyszy przerażenie w moim głosie, którego nie jestem już w stanie ukryć.
Titus rozmawia z nią w trigedeslang. Nie wiem co mówią, ponieważ obce słowa mieszają się ze sobą, a przez mój mózg przechodzi na sekundę tyle myśli, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie tłumaczenia nawet tych znanych mi wyrazów. O czymkolwiek rozmawiają, nie jest to nic dobrego. Chcę odepchnąć od niej mężczyznę, ale nie mogę chociażby na moment przestać uciskać jej rany. To jego wina! To jego wina, że Lexa jest w tym stanie! Nie... To wszystko moja wina... To ja to spowodowałam. Ten strzał miał trafić we mnie. To ja powinnam go przyjąć. To kula przeznaczona dla mnie tkwi teraz w jej klatce.
- Nie waż się poddawać - zwracam się do zielonookiej, gdy Tytus w końcu odchodzi od niej.
- Nie poddaję... - odpowiada mi dziewczyna, a jej głos jest tak słaby że ledwo jestem w stanie to dosłyszeć. - Mój duch...
- Nie - przerywam jej, nim zdoła dokończyć zdanie. - Nie pozwolę ci umrzeć.
- Nic nie możesz już zrobić - odpowiada mi zielonooka, a ja tak bardzo nie chcę słuchać tych słów. - Następny komandor będzie cię chronić...
- Nie chcę następnego komandora - mój głos drży, a pod powieki wkradają się piekące łzy. - Chcę ciebie - dodaję, a mój ton załamuje się do szeptu, gdy widzę jak z mojej ukochanej uchodzi życie tak szybko jak krew wypływa z jej rany.
Ale wiem, że ma rację. Nie chcę wierzyć, ale tak jest. Wiem, że to nasze pożegnanie. To był już koniec. A ja tak bardzo nie chcę... Tak bardzo nie chcę jej stracić. Proszę, nie zostawiaj mnie. Chcę powiedzieć, ale słowa nie chcą opuścić moich ust, przez bolesną gulę powstałą w moim gardle.
- Clarke... - szepcze cicho moje imię Lexa, a ja wyrwana z zamyśleń natychmiast znajduję się przy niej.
- Jestem - mówię, głaszcząc delikatnie jej brązowe włosy, by ją w ten sposób uspokoić.
CZYTASZ
The dark side of Clexa
RomansaOne shoty clexa. Shoty są pisane przez parę osób Zawierają w szczególności sceny 18+