Rozdział 15

891 80 6
                                    

Starałam się jak najbardziej skupić nad testem, który pisałam od początku lekcji, ale Will skutecznie mi to uniemożliwiał. Nie mam pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się w jednej ławce. Naprawdę uczyłam się na ten sprawdzian, ponieważ dobra ocena może pomóc mi zaliczyć semestr, ale te pytania były w cholerę trudne. Pierwszy raz je na oczy widziałam. Chłopak koło mnie ciągle spoglądał mi w kartkę, przez co odsunęłam się jeszcze dalej, aby nie mógł spisywać odpowiedzi. Przecież one i tak nie są poprawne. Cały test składał się z pytań wyboru, więc miałam malutkie szanse, aby coś trafić. Nagle poczułam uderzenie w nogę, więc przeniosłam wzrok na twarz blondyna. 

 - O co ci chodzi? - szepnęłam zła, bo zaraz ktoś mógł nas złapać. 

 - Oddaj mi swoją kartkę.

 - Co? - parsknęłam, ale on wyrwał mi papier z ręki i zamiast tego oddał mi swoją.

Wpatrywałam się w rozwiązany sprawdzian, kiedy chłopak rozwiązywał mój. Co się właśnie dzieje? 

 - Oddaj - szepnęłam, ale on mnie nie słuchał. - To jest dla mnie naprawdę ważne!

Spojrzałam na zegar, który wisiał nad biurkiem nauczyciela. Do końca lekcji pozostało niecałe pięć minut. Położyłam głowę na ławce i pożegnałam się z moją wymarzoną oceną. Nagle blondyn wstał gwałtownie z krzesła i ruszył w stronę Pana Willsona. Moja kartka leżała koło mnie, a chłopak w ręce niósł swój sprawdzian.

 - Will... - zaczął nauczyciel, kiedy podał mu kartkę. - Ty przypadkiem nie masz zajęć z kimś innym?

 - Naprawdę? - zdziwił się, udając zaskoczonego. - A, no rzeczywiście. Pomyliło mi się - zaśmiał się. 

 - Wyjdź - Pan Willson wycedził przez zęby, widocznie zdenerwowany.

Blondyn odwrócił się w moją stronę, posłał mi lekki uśmiech i opuścił salę. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek na przerwę. Spakowałam długopis do torebki i przejrzałam to, co dopisał chłopak. Wszystko było rozwiązane. Jako ostatnia oddałam swój sprawdzian, chcąc jak najszybciej wyjść na korytarz.

 - Madison, poczekaj.

Przygryzłam wargę i odwróciłam się na pięcie. 

 - Tak? - zapytałam z uśmiechem, który miał uratować mnie z opresji. 

 - Miałem nadzieję, że spróbujesz poprawić tą pracą swoją sytuację z tamtego półrocza - zaczął, a ja byłam święcie przekonana, że znowu zawaliłam. - Nie spodziewałem się, że rozwiążesz wszystkie pytania poprawnie.

Chwila, co?

 - Naprawdę?

 - Przejrzałem większość z nich i są napisane dobrze, reszta chyba też. Gratuluję wytrwałości i zerwanej nocy, widać to po tobie - rzucił, a ja zmarszczyłam brwi. - Poprawiłaś w ten sposób swoje zagrożenie i możesz jechać na tą waszą wycieczkę, przekaże to komu trzeba. A teraz zostaw mnie samego.

 - Oczywiście, dziękuję - wydukałam i zamknęłam za sobą drzwi.

Analizowałam wszystko przez chwilę, ale tylko jedna osoba przychodziła mi teraz do głowy. Nie rozmawiałam z Carterem od kilki dni, odkąd wyszłam zła z jego domu. Zresztą on też nie próbował nawiązać kontaktu. 

Od; Carter

Biały, czy czerwony?

Chyba powinnam przestać manifestować swoje życie.

Do; Carter

Rozwiń swoją wypowiedź.

Od; Carter

I Don't Wanna Be Your LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz