Rozdział 9

2.7K 178 47
                                    

Ignorowałam wszystkie wiadomości od Cartera. W sobotę rano dostałam ich dziesiątki, ale nawet ich nie odczytałam. Dzisiaj zaczął do mnie wydzwaniać, a teraz podszywał się pod Aurorę, korzystając z jej telefonu. Nie odpowiedziałam na żadną wiadomość. Czułam się upokorzona i skrzywdzona, bo naprawdę zaczynałam go lubić. A on nie dość, że się o mnie założył, to jeszcze wykorzystał mnie do odegrania się na Zoe. 

 - Twój telefon znowu dzwoni - moja siostra westchnęła.

 - Niech dzwoni.

 - Przynajmniej go wycisz, proszę cię! Przeszkadza mi w oglądaniu filmu - warknęła i zwiększyła głośność w telewizorze.

Od dwóch godzin oglądamy jakieś programy, bo na dworze pada deszcz, a w niedzielny wieczór nie ma się chęci na cokolwiek innego. Wyłączyłam telefon i przykryłam się kocem, pijąc moją herbatę z miodem i imbirem. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wstałam z kanapy z moim okryciem i poszłam zobaczyć kto przyszedł. Otworzyłam drzwi i chłodny wiatr owiał moje nogi, a ja zdębiałam.

 - Co ty tutaj robisz? - zapytałam w szoku, patrząc się na blondyna przede mną. 

 - Musimy porozmawiać.

 - Nie moglibyśmy tego zrobić w szkole? Pada deszcz, stoisz jak debil przed moim domem, a jeszcze dwa dni temu śmiałeś mi się prosto w twarz, że jestem czyimś zakładem. Nie mam ochoty na rozmowę, Lucas. Wracaj do domu, bo zmarzniesz - powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. 

Wróciłam do salonu, gdzie Elena zaczynała już czwartą paczkę chipsów. Dzisiaj zjedliśmy ich o wiele za dużo. Po pięciu minutach znowu ktoś zadzwonił. 

 - Możesz powiedzieć Lucasowi, żeby sobie łaskawie poszedł? 

Moja siostra kiwnęła tylko głową i nie sprzeciwiając się mojemu tonowi głosu, poszła spławić chłopaka.

 - Ale Madi... To nie jest Lucas! - krzyknęła z korytarza. - Jest z nim jakiś inny chłopak. Ma kaptur na głowie, więc nic nie widzę.

Zerwałam się z miejsca i zrzuciłam koc na ziemię.

 - Nie mów mi, że... - przerwałam, kiedy zobaczyłam bluzę Cartera przez wizjer. - Zabiję ich.

 - Kto przyszedł? - ojciec pojawił się nagle za moimi plecami i wyjrzał na podjazd. - Dlaczego przed moim domem stoi dwóch chłopców? Wieczorem? Madison mam nadzieję, że nie jesteś z nimi w troją...

 - Nie! - przerwałam mu. - Wyjdę do nich i każe im spadać, okej? Nie mieszajcie się w to i nie stójcie przed oknem!

Ojciec chciał coś jeszcze dodać, ale odpuścił i odszedł mrucząc coś pod nosem. Elena wróciła do salonu, niezbyt przejęta zaistniałą sytuacją. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i poprawiłam włosy. Miałam na sobie szare dresy i czarną koszulkę, a na nogach skarpetki w arbuzy. Zacisnęłam jednak zęby i otworzyłam gwałtownie drzwi, prawie uderzając nimi Cartera.

 - Madison - ożywił się i szybko do mnie podszedł. - Daj mi to wytłumaczyć, proszę. 

 - Stój! - podniosłam rękę, przez co zatrzymał się w miejscu. - Co wy odwalacie? Pada jak cholera i jest już prawie dwudziesta druga. Nie mam zamiaru rozmawiać z żadnym z was. 

Odwróciłam się do nich tyłem i już miałam wejść z powrotem do środka, kiedy nagle poczułam silne dłonie na talii i zostałam pociągnięta w stronę bruneta.

 - Moje skarpetki! - pisnęłam, bo moja stopa spotkała się z kałużą.

Henderson schylił się i zanim zdążyłam zareagować, złapał mnie za uda i podniósł do góry. Automatycznie oplotłam jego biodra nogami, ale wcale nie chciałam tam być. Chciałam wrócić do mojego łóżka i pójść spać.

I Don't Wanna Be Your LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz