Rozdział 2

2.9K 148 94
                                    

Wstawanie tak wcześnie rano powinno być zakazane. Szczególnie w piątek. Nieprzytomna podniosłam się z łóżka i otuliłam kocem. Na dworze słońce powoli pojawiało się na niebie, ale wciąż było trochę zimno. Dlatego wyciągnęłam z szafy czarne spodnie i krótki sweter. Rozwiązałam jeszcze koka, którego zrobiłam wczoraj wieczorem i poszłam do łazienki. Zazwyczaj miałabym lepszy humor, bo jest początek weekendu i od południa można już nie myśleć o szkole, ale dzisiaj było inaczej. Musiałam zostać w niej z Carterem i jeszcze wpakowałam się w wspólne wkuwanie historii. Nie mam pojęcia co mną kierowało, kiedy to mówiłam. Chyba chciałam pokazać mu, że nie tylko on może wydawać rozkazy. 

 - Cholera, Elena! - krzyknęłam, kiedy drzwi łazienki okazały się zamknięte. - Zaraz się przez ciebie spóźnię!

Moja siostra wyszła minutę później i z cwanym uśmieszkiem pobiegła na dół. Prychnęłam pod nosem i zaczęłam szybko myć twarz i nakładać krem. Pomalowałam się dzisiaj mocniej niż zazwyczaj, bo jednak spotykam się z Carterem. 

 - Chwila - przestałam rysować kreskę i spojrzałam na siebie w lustrze. - Po co ja się dla niego maluję? 

Wygoniłam go ze swoich myśli i dokończyłam makijaż. Nałożyłam wcześniej wybrane ubrania i wróciłam do pokoju po torebkę. Zbiegłam po skrzypiących schodach i weszłam do kuchni, gdzie siedział już ojciec i pił swoją poranną kawę.

 - Dzień dobry, jak się spało? - zapytał.

 - Źle - rzuciłam wymijająco i chwyciłam jabłko z koszyka. - Pójdę już.

 - Wróć! - usłyszałam, więc z zirytowaniem odwróciłam się z powrotem. - Moje auto się zepsuło, a muszę przewieźć coś ważnego z firmy. Musisz mi dzisiaj odstąpić swoje. 

 - Co? Przecież nie zdążę już na autobus.

 - Zawsze możesz biec - uśmiechnął się pod nosem, upijając łyk kawy. - Masz niecały kwadrans, lepiej się pośpiesz.

Warknęłam pod nosem i z prędkością światła ubrałam buty i wyszłam z domu. Do szkoły mam pięć kilometrów, więc nie ma opcji, że zdążę. Przeszłam kawałek drogi, po czym spojrzałam w bok i aż zatrzymałam się w miejscu. Po drugiej stronie ulicy stał Carter i otwierał drzwi swojego samochodu. Więc on mieszka w mojej dzielnicy? Pięknie, po prostu wspaniale. Powróciłam do swojego szybkiego marszu, ale moja słaba kondycja dała o sobie znać i po chwili mój oddech stał się nierówny. Poddałam się po kilku minutach, najwyżej się spóźnię. 

 - Potrzebujesz podwózki? - usłyszałam ten irytujący głos, przez co miałam ochotę skoczyć z klifu.

 - Nie - rzuciłam i spojrzałam na ulicę, na której zatrzymał się samochód Cartera.

 - Spóźnisz się - nie ustępował, tylko jechał powoli za mną. - A ja chcę odzyskać swoją deklarację, więc korzystaj z tego, że mam dobry humor i wsiądź do tego auta. 

 - Nie rozumiesz tego co powiedziałam? Nie musisz się o mnie martwić.

 - Martwię się tylko o swoją dupę, nie dopowiadaj sobie - parsknął i wciąż za mną jechał. - Oddasz mi tą głupią kartkę?

Zatrzymałam się gwałtownie i zaczęłam szukać czegoś w torebce. Wyciągnęłam pogięty papier i wrzuciłam go przez otwartą szybę na przednie siedzenie. 

 - Zadowolony? Teraz możesz zostawić mnie w spokoju - warknęłam w jego stronę.

 - Widzimy się po lekcjach, Madison - założył na nos czarne okulary przeciwsłoneczne i spoglądając ostatni raz w moje oczy, odjechał. 

Było tak jak przypuszczałam, bo spóźniłam się na pierwszą lekcję i dostałam ochrzan od Pana Willsona, bo spotkałam go na korytarzu. Przeczekałam te kilka kilkanaście minut, aż zadzwonił dzwonek na przerwę i korytarz zapełnił się uczniami. Wzięłam swoją torbę z murka i zgasiłam papierosa, którego zdeptałam akurat wtedy, kiedy przeszedł koło mnie nauczyciel. Sprawdziłam w planie swoją następną lekcję i ruszyłam pod salę. Po drodze spotkałam Aurorę, która wzięła mnie pod ramię i zaciągnęła do ostatniej ławki. Mieliśmy teraz biologię, ale nasza nauczycielka nie radzi sobie z młodymi ludźmi, przez co większość robi na jej lekcjach co chcę, a ona nawet nie zwraca na to uwagi. 

I Don't Wanna Be Your LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz