Rozdział 6

2.9K 205 107
                                    

Przez cały weekend nie wychodziłam z domu, byle nie natknąć się na Hendersona. Nawet odpuściłam sobie siłownie, co rzadko się zdarza. 

 - Madi? - usłyszałam za sobą, kiedy od pięciu minut myłam zęby. - Co ty robisz?

 - Nie widzisz?

 - Spóźnisz się zaraz, a ojciec znowu się wkurzy. 

 - Daj mi spokój, okej? Zajmij się swoim życiem i mnie nie denerwuj - warknęłam w stronę Eleny i wyplułam pianę z ust.

 - Całowałaś się z kimś, że tak myjesz te zęby? 

 - Co? - podniosłam głowę i spojrzałam w jej stronę. - Nie! - krzyknęłam, bo sobotnia sytuacja u Cartera znowu weszła mi do głowy. 

 - Dziwnie się zachowujesz. 

 - Wydaje ci się - spławiłam ją i wyszłam z łazienki. 

Robiłam wszystko najwolniej jak umiałam, ale każdy mnie pośpieszał i koniec końców musiałam pójść do szkoły. Dzisiaj jest poniedziałek, więc mam swój pierwszy trening. Błagam, żeby Carter zachorował lub nie pojawił się dzisiaj na boisku. 

Od; Nieznany

Dzień Dobry, Pani M. Co porabiasz?

 - Dlaczego ty wciąż do mnie piszesz? - jęknęłam. 

Zawiązałam drugiego buta i przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Ubrałam dzisiaj czarne jeansy i krótką koszulkę na ramiączkach. Wzięłam torbę z ziemi i wyszłam z domu, szukając przy okazji kluczyków do auta. Nagle wpadł mi do głowy pomysł, dzięki któremu możliwe, że przeżyję dzisiejszy dzień. 

Do; Nieznany

Miałam właśnie jechać do szkoły, a ty?

Oparłam się o samochód, spoglądając na godzinę i stwierdziłam, że zostało mi jeszcze kilkanaście minut do dzwonka. 

Od; Nieznany

Czekam na kogoś.

Do; Nieznany

Czyli idziesz dzisiaj do szkoły?

Od; Nieznany

Tak, idę. Myślisz, że jestem typem, który opuszcza lekcje? 

Cholera, co ja mam mu teraz odpisać. 

Do; Nieznany

Nie znam cię, mam prawo zapytać. 

Carter mi już nie odpisał, więc pewnie pojechał na lekcje. Zmieniłam mu nazwę i schowałam telefon do torebki. Odbiłam się od maski i wsiadłam do auta, niechętnie je odpalając. Przynajmniej wiem, że muszę go dzisiaj unikać. Sytuacja w sobotę była niezręczna i nie powinna się w ogóle wydarzyć. Przyjechałam pod szkołę idealnie dwie minuty przed rozpoczęciem zajęć. Nie lubiłam się spóźniać, bo nienawidzę tego uczucia, kiedy wchodzisz do klasy i wszyscy podnoszą na ciebie wzrok. 

 - Madison! - usłyszałam za sobą, kiedy przemierzałam szkolny korytarz.

Drobne ciało Aurory biegło w moją stronę, taranując napotkanych ludzi po drodze. 

 - Hej - mruknęłam, ale nagle coś sobie przypomniałam. - Ty idiotko! Jak mogłaś!

 - Myślałam, że już ci przeszło - wywróciła oczami, na co zezłościłam się jeszcze bardziej. 

 - Podałaś mój numer Carterowi! - pisnęłam cicho i odciągnęłam ją pod ścianę. - A przecież doskonale wiesz, że...

 - Że co? - przerwała mi i założyła ręce na piersi. - Dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza? Przecież zostajecie razem po lekcjach, więc w czym problem?

I Don't Wanna Be Your LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz