Rozdział 4

2.8K 160 92
                                    

Stałam przytulona do boku Cartera, a jego ręka obejmowała moją talię. Mężczyzna patrzył w naszą stronę, ale gniewne spojrzenie bruneta skutecznie go odstraszyło. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się do nas plecami, odchodząc do swojego auta. Wypuściłam wstrzymywane powietrze i spojrzałam w górę. Twarz chłopaka była spięta, a ciemne brwi zmarszczone. Poczułam jak puszcza moje ciało, a jakikolwiek kontakt z nim znika.

 - Dziękuję - powiedziałam szczerze.

 - Drobiazg - mruknął i zaczął wracać się do swojego samochodu. 

Spojrzałam w stronę nieznanego, który wciąż nie odjechał. Dlaczego ja muszę mieć takiego pecha w życiu? Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam za Carterem. Nie miałam żadnej innej opcji, niż błaganie chłopaka o podwózkę. 

 - Mogłabym jechać z tobą? Ten mężczyzna wciąż tam stoi - rzuciłam i stanęłam przy pojeździe, do która miał zamiar wsiąść. 

 - Miałem jechać do swojej dziewczyny, a to jest w drugą stronę... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. - Jak zwykle nie ma czasu - parsknął i schował telefon do kieszeni. - Okej, wsiadaj. 

Ucieszyłam się i okrążyłam auto, siadając po stronie pasażera. Położyłam głowę na zagłówku i przymknęłam powieki czując, jak spokój powoli ogarnia moje ciało. Nie znałam się z Carterem długo, a nasza znajomość zaczęła się w niezbyt miły sposób. Ale wolałam wracać z nim, niż iść na nogach i narażać się na niebezpieczeństwo. 

 - Najpierw pojedziemy coś zjeść. Umieram z głodu. 

 - Poczekaj, co? - zerwałam się. - Możesz mnie odwieźć i wtedy pojechać po jedzenie, po co masz mnie ze sobą ciągnąć?

 - Mieszkasz dalej, niż restauracja, do której chcę jechać - odpowiedział i spojrzał się na mnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 

 - Skąd ty w ogóle wiesz, gdzie ja mieszkam? 

 - Zgaduję, że na tej samej ulicy co ja. A jedziemy w przeciwną stronę, więc nie narzekaj, bo oddam cię zaraz temu mężczyźnie - warknął z irytacją w głosie. 

Otworzyłam usta, ale nie wyrzuciłam z siebie ani słowa. Naprawdę to jest dla niego taki problem? Założyłam ramiona na piersi i z naburmuszoną miną odwróciłam głowę w stronę szyby. Poczułam palący wzrok Cartera na swoim ciele, więc spojrzałam w jego kierunku, na co pochylił się w moją stronę i szybkim ruchem zapiął mi pasy. Otarł się ręką o moją klatkę piersiową, przez co speszyłam się lekko i wyprostowałam gwałtownie. 

 - Możemy już jechać? - odkaszlnęłam, kiedy uśmiechnął się cwaniacko na moją reakcję. 

 - Jasne. Lubisz makaron? 

 - Kto nie lubi - mruknęłam pod nosem i poczułam, że auto wreszcie rusza. 

Jechaliśmy w ciszy, jedynie cicho grające radio ją przerywało. Starałam się nie patrzeć na jego ręce na kierownicy, ale to było silniejsze ode mnie. Zdecydowanie miałam obsesję na punkcie jego dużych dłoni. 

 - Czuję to, że gapisz się na mnie od kilku minut - powiedział nagle, przez co przestałam się poruszać, a nawet wstrzymałam oddech.

Dać się tak złapać, co za przypał. 

 - Pająk po tobie chodził, patrzyłam kiedy cię ugryzie - wzruszyłam ramionami i starałam się zatuszować pojawiąjące się rumieńce na twarzy. - Zresztą, nie ma na co patrzeć. 

Carter parsknął śmiechem i zwolnił trochę. Spojrzałam za okno, gdzie widoczny był już szyld włoskiej knajpy. A więc gustuje w kuchni śródziemnomorskiej, cudownie. Zaparkowaliśmy na pustym parkingu, który aż prosił o wyremontowanie. Wysiadłam z auta i potrząsnęłam nogą, która zaczęła drętwieć. W środku było kilka ludzi, przez co zatrzymałam się w półkroku. 

I Don't Wanna Be Your LoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz