Rozdział 7
Wpadamy do środka, zaskakując bawiących się tam dwóch mężczyzn. Jeden z nich od razu łapie najbliżej niego tancerkę i przykłada jej broń do głowy. Drugi spogląda to na mnie to na Federico i celuje na przemian do mnie to do niego.
Oboje z Federico celujemy do nich również. Przed wejściem już odbezpieczyłam swojego niezawodnego Glocka 17 - pistolet z podstawową pojemnością 17 nabojów. Który zrobiłby z nich sito. Kątem oka zauważam, jak dwie inne tancerki przemykają obok mnie i uciekają z pokoju. Uśmiecham się do mężczyzn i kiedy sytuacja przeciąga się za długo. Wypuszczam głośno powietrze i mówię.
- Na miłość Boską. - wymamrotałam poirytowana. - Puść ją. Wiesz, że jeśli tkniesz, jedną z moich tancerek to zobaczysz, czy uda ci się wyjść stąd o własnych siłach.
- Jedną z twoich tancerek? - warczy i mocniej przyciska broń do przerażonej płaczącej kobiety. - A kim ty kurwa jesteś! Jej alfonsem czy burdelmamą. - krzyczy po chwili. - Wypierdalać stąd to was nie zajebiemy.
Uśmiecham się tak samo mocno jak Federico na jego słowa. Dostrzegam, że ten drugi podchodzi do niego powoli i szepcze coś do niego.
- Po twojej bladej twarzy wnioskuję, że właśnie się dowiedziałeś, kim jestem. Więc teraz ja sprawdzę, kim ty jesteś. - po chwili pauzy mówię jeszcze bardziej opanowanym głosem. - Głupkiem, który zaatakuje czy raczej mądrym człowiekiem. - który jest już trupem, dodaję w myślach. Ale przecież on o tym nie musi wiedzieć. - Więc jak będzie?
- Pierdol się ty Biała kur...
Nie daję mu dokończyć i strzelam mu prosto między oczy. Dziewczyna upada razem z nim, głośno krzycząc, a jego kolega rzuca broń i unosi dłonie w geście poddania. Lekko się do niego uśmiecham i podchodzę. Spoglądam na trupa z otwartymi oczami i kulką między nimi i na dziewczynę całą pokrytą krwią trzęsącą się i płaczącą.
Odwracam się do ochroniarzy, którzy na odgłos strzałów przylecieli sprawdzić co jest grane i mówię do nich.
- Zabierzcie ją do biura, niech się umyje i poczeka na mnie tam. Zrozumiano?
- Tak jest szefowo.
Podnoszą nadal rozhisteryzowaną dziewczynę i wynoszą. Ja odwracam się do kolesia, który teraz klęczy, a Federico przykłada mu broń do głowy. Spoglądam na niego i mówię.
- Macie miejsce zabaw.
- Tak.
- Zabierz go tam. Wyślij mi numer na komórkę i poczekaj z zabawą na mnie jeśli możesz. - spoglądam na trupa i dodaję. - Ja muszę posprzątać to gówno. - po czym kopię ciało mężczyzny w nogę. I odwracam się do jego kolegi. - Czyli ty okazałeś się tym mądrym. Mam nadzieję, że nadal nim będziesz. - klepię go po policzku. - Do zobaczenia niebawem.
Federico podnosi drugiego faceta i zanim wyjdzie, staje przy drzwiach i z lekkim rozbawieniem mówi.
- Nie mam twojego numeru.
Podchodzę do niego i tak jak ostatnio wyciągam rękę, ale już nie muszę prosić o telefon, on sam mi go podaje. Wpisuję mój swój numer i lekko się uśmiecham, zapisując go pod nazwą Biały Anioł. Puszczam sobie sygnał i kiedy czuję, że mój telefon wibruje, wyciągam go i zapisuję jego numer. Oddaję mu telefon i spoglądając w jego twarz, mówię.
- Już go masz. Tylko go nie nadużywaj.
On chowa go i wychodzi. Wybieram numer do Tonego naszego gościa od sprzątania i wychodzę z pokoju. Zamykam drzwi i kiwam głową, aby drugi z ochroniarzy podszedł do mnie. Kiwam na drzwi i mówię głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nikt tu nie ma prawa wejść bez mojej zgody. Albo wylądujesz obok tego trupa. Zrozumiałe.
On pośpiesznie kiwa mi głową i staje na warcie.
Kieruję się do gabinetu i już czuję, jak mnie zaczyna boleć głowa, bo wiem, że laska na bank jeszcze nie przestała się wydzierać. Nie mam teraz na to siły. Ale też wiem, że muszę ją uspokoić i wytłumaczyć delikatnie, że lepiej dla jej dobra i jej bliskich, żeby nie pisnęła słówkiem o tym co dzisiaj widziała.
Przed biurem dostrzegam zdenerwowaną Megan managerkę tego klubu.
- Angel co tu się kurwa dojebało! - krzyczy ona do mnie. I chyba się kurwa pomyliła z kim ma do czynienia.
Spoglądam na nią ostro i łapię ją za szyję, po czym jednym mocnym pchnięciem przyszpilam jej ciało do drzwi.
- Uważaj, jak się do kogo odzywasz! - warczę.
Kiedy dostrzegam strach w jej oczach, już wiem, że to był pierwszy i ostatni raz kiedy tak się odezwała do mnie. Nigdy nie miałam w zwyczaju bić kobiet, ale też nie widzę w tym nic złego. Nie tak jak moi bracia, którzy nigdy by nie uderzyli kobiety jeśli by nie byli do tego zmuszeni w ostateczności. Puszczam ją i spoglądam na nią.
- Przepraszam. - słyszę jej cichy głos.
Zanim wejdę, do biura słyszę, jak mój telefon dzwoni. Spoglądam na wyświetlacz i dostrzegam imię Diego. Odbieram i zanim powiem cokolwiek, on się odzywa, krzycząc tak głośno, że muszę odsunąć telefon od ucha.
- Kurwa Angie! Co tam się dojebało. - kolejny myślę sobie.
- Jestem w trakcie załatwiania sprawy. Powiem ci wszystko, jak już skończę szefie.
Słyszę, jak głośno wypuszcza powietrze i doskonale wiem, że teraz pociera swoje czoło i marszczy nos. Przez co na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Przestań pocierać czoło. - mówię ze śmiechem.
- Pierdol się Angie. - on odpowiada ze śmiechem. - Nic ci nie jest? - po chwili dodaje ze zmartwienie w głosie.
- Wszystko dobrze bracie.
- Ok zadzwoń później albo jeszcze lepiej, przyjedź do mnie, jak skończysz.
- To może być późno.
- Nie ważne, o której siostrzyczko. Po prostu przyjedź.
- Ok.
Odpowiadam i rozłączam się, po czym biorę głęboki wdech i otwieram drzwi do gabinetu i pierwsze co mnie uderza to jej głośny płacz.
Wychodzę po prawie trzydziestu minutach, uspakajania Kelly jak się okazało i po ładnej sumce, której kazałam Megan jej zapłacić. Spoglądam na wiadomość od Federico "Mój Biały Anioł lepiej pasuje, nie uważasz? Już zmieniłem nazwę w telefonie. Tu masz adres chłopaki przy bramie już wiedzą, żeby cię wpuścić" uśmiecham się sama do siebie, zanim wpiszę adres do gps.
Po kolejnych trzydziestu minutach jestem już na miejscu. Kiedy podjeżdżam do bramy, dwóch ochroniarzy podchodzi do auta. Opuszczam szybę i mówię.
- Federico na mnie czeka.
- Tak jest pani Bianchi. - jeden z nich kiwa ręką i brama się otwiera.
Wjeżdżam do części portowej, która należy do rodziny Mancini i kręcę głową. Kto by pomyślał, że ktokolwiek z rodziny Bianchi będzie wjeżdżał tutaj z własnej woli. Podjeżdżam pod wskazany w wiadomości blok i kiedy dostrzegam samochód Federico parkuję tak samo jak ostatnio pod klubę blisko niego. Gaszę silnik i zanim wyjdę, sprawdzam swojego Glocka. I wychodzę, kierując się do głównego wyjścia, z którego wychodzi Federico i jego zastępca Tito.
- Jeśli na mnie nie poczekaliście i gościu już nie żyje, to się wkurwię. A uwierzcie mi. Żadne z was tego nie chce widzieć.
Tito zaczyna się głośno śmiać na moje słowa i mówi.
- Żartujesz sobie. Każdy chce zobaczyć Białego Anioła w akcji. Chłopaki już zacierają rączki. A paru z nich prosiło o nagranie tego. - spogląda na Federico i z dziwnym błyskiem mówi. - Poza tym szef by nas zajebał.
Spoglądam na Federico i lekko się uśmiecham. I nie wiem, dlaczego, ale mam ochotę powiedzieć Grzeczny chłopiec i poklepać go po jego idealnym zaroście na tej idealnej twarzy.
- No to panowie prowadźcie i zacznijmy zabawę.
CZYTASZ
Biały Anioł- ZOSTANIE WYDANE
Romance„Miłość to jedyna siła, zdolna przekształcić wroga w przyjaciela." Angel Alana Bianchi Biały Anioł nie była typową księżniczką Mafii. Od dziecka wiedziała, że nie będzie posłuszną żoną traktowana jak trofeum i inkubatora dla przyszłego następcy. Wię...