Rozdział 10

966 139 20
                                    

Rozdział 10

Wychodzę od rodziców prawie przed dziewiątą wieczorem i czuję, jak oczy same mi się zamykają, te ostatnie dni były zdecydowanie za długie. Podchodzę do swojego samochodu i zanim otworzę drzwi, słyszę głos Diego dobiegający za moich pleców.

- Angel.

Odwracam się do niego i dostrzegam zmęczenie w jego spojrzeniu. Jego też martwi ta cała sprawa. Mimo tego, iż od paru dni transport docierał na miejsce bez komplikacji. To i tak daje się wyczuć w powietrzu, że coś jest nie tak. Tym bardziej że oboje nie cierpimy czekać. A w obecnej sytuacji tylko to nam zostało. Najgorszy wróg to taki którego nie widać i nie wiesz nawet jak z nim walczyć. I po raz pierwszy mierzymy się właśnie z takim wrogiem. To zdecydowanie za długo trawa. A ręka sama mi się zaciska na ostrzu mojego noża. Potrzebuję załatwić to i nie tylko dlatego, iż z każdym dniem współpracy z Mancini interesuje mnie ten facet coraz to bardziej.

- Wiem bracie. Mnie też to męczy. - mówię pierwsza i dostrzegam w jego oczach iskrę rozbawienia.

- Czarownica.

Kiedy byliśmy dziećmi Nico mnie tak nazwał po tym jak potrafiłam jednym spojrzeniem dowiedzieć się wszystkiego tego co chcieli ukryć. Czytałam w swoim rodzeństwie i wrogach jak w otwartej księdze. Tyle że tym razem nie potrzebowałam magi. On czuł to samo co ja.

- Rozmawiałaś z Sofią? Jest to coś, czym powinienem się martwić. - wyciąga paczkę papierosów z kieszeni marynarki i zanim zdoła odpalić jednego w ustach, ja już go zgniatam.

- Kiedyś mi za to podziękujesz. A jeśli chodzi o Sofię to wszystko w porządku nic czego para połamanych nóg i może szczęki nie załatwi.

Diego wybucha głośnym śmiechem, czym mnie zaskakuje i po chwili z poważną miną mówi.

- Tego się obawiałem. - kiedy zauważa moje zmieszanie, mówi dalej. - Miłość. Jej pierwsze zakochanie się i pierwsze złamane serce. - przytula mnie do siebie i szeptem mówi. - O ciebie nigdy się nie bałem. Wiedziałem, że niczym modliszka pożresz swojego partnera po wszystkim. Ale miłość to zaskakująca suka. - i kiedy mówi to ostatnie zdanie, zauważam, jak spogląda na dom rodziców z dziwnym smutkiem.

- Diego? Nadal mówimy o Sofii?

On chrząka, poprawia marynarkę i już z twarzą prawdziwego szefa, mówi.

- Jasne, że o niej.

Po czym delikatnie całuje mnie w policzek i idzie do swojego samochodu. Stoję tak przez chwilę i zaczynam się zastanawiać, co się kurwa tutaj dzieje. Czy ktoś podał im do wody jakieś pierdolone serum miłości? Dostrzegłam, jak spoglądał na córkę Valerii, ale miłość. Serio. Przecież mój brat mógł mieć każdą kobietę bez kompilacji. Bo zdecydowanie spanie z córką Valerii to kompilacje.

Odpalam silnik i kiedy tylko słyszę piosenkę Sofii Carson Loud lekko się uśmiecham.

Zajeżdżam do podziemnego garażu i kiedy tylko przekraczam próg apartamentu, słyszę dźwięk nadchodzącej wiadomości, wyciągam telefon, kierując się prosto do lodówki. Wyciągam swoje ukochane czerwone wino Chateau Margaux 1787 i nalewam sobie podwójną lampkę, po czym kieruję się do salonu i z uśmiechem spoglądam na telefon.

Mancini: Nadal czekam na taniec.

JA: Tak jak mówiłam najpierw ty.

Wysyłam wiadomość i zapalam kominek. Popijam wino, kiedy słyszę kolejne piknięcie.

Mancini: Podaj adres...

Uśmiecham się na jego wiadomość i po chwili namysłu wysyłam mu odpowiedź w formie lokalizacji.

Ja: 1160 N Larrabee St, Chicago, IL 60610, Stany Zjednoczone

Mancini: Mieszkasz na posterunku policji?

Uśmiecham się na jego odpowiedź i dopiero teraz zauważam jak na mnie działa samo pierdolone pisanie z tym mężczyzną. Uśmiecham się niczym jakaś nastolatka, która flirtuje z chłopakiem, którego poznała na imprezie. Opanuj się Angel. Po raz kolejny przez tego mężczyznę muszę sobie to nakazywać. Bo tylko on potrafi, tak mnie wyprowadzić z równowagi i opanowania. Nie podoba mi się to, ale muszę przyznać też, że kręci mnie to i to bardzo.

Ja: Tylko jeśli tam zatańczysz jako pierwszy to i ja zatańczę dla ciebie... i nie tylko...

Odkładam telefon, dopijam lampkę wina i wstaję. Mimo tego, iż czuję, zmęczenie wiem, że będzie mi teraz trudno zasnąć. A to wszystko wina tego faceta.

Nie podoba mi się to!

****

Federico

Wybucham głośnym śmiechem i czuję ogień w całym ciele na ostatnią wiadomość od Angel. Wiedziałem, że z nią nie będzie tak łatwo. Ale tak jak jej powiedziałem. Marzenia trzeba spełniać. A w moim wypadku jest to proste. Pragnę czegoś lub kogoś dostaję to. I zanim odpiszę jej coś jeszcze, słyszę głośny jęk. I dopiero teraz sobie kurwa uświadamiam, gdzie jestem. Podnoszę głowę i napotykam baczne zdziwione spojrzenie Tito. Spoglądam na prawie martwego człowieka na podłodze i lekko zaczynam się uśmiechać do nich. Trzymając telefon w dłoni, macham im, mówiąc ze śmiechem.

- Oh nie przeszkadzajcie sobie panowie. - na moje słowa Tito kopie faceta kolejny raz.

Wstaję, poprawiam marynarkę i zapinam guzik. Podchodzę do na wpół przytomnego zmasakrowanego człowieka i kucam przy nim. Dotykam jego mokrej od łez i krwi twarzy i mówię spokojnym głosem.

- A więc myślałeś, że możesz uciec z miasta bez spłaty długu? - klepię go po policzku. - Błąd. Wielki błąd.

Wstaję, wyciągam pistolet i zanim strzelę mu w głowę. Przez chwilę myślę o niej. O moim Białym Aniele i tym, że pewnie z przyjemnością by się pobawiła z tym złodziejem.

Kurwa!

O czym ja myślę. Ta kobieta zaczyna mi mieszać już w głowie. Kręcę głową, po czym strzelam. Odwracam się do Tito i mówię.

- Mamy jakichś ludzi wysoko postawionych na posterunku w Larrabee?

Biały Anioł- ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz