Patrzyłam zaniepokojona w dół wyczekując jakiegoś znaku do mojego brata. Coraz dłużej go nie było, a ja martwiłam się coraz bardziej.
— Złaźcie! Jest bezpiecznie! Przy okazji znaleźliśmy Panią Park! — usłyszałam krzyk Gyeong-su i odetchnęłam z ulgą.
Pierwsza zeszła Na-yeon, później Dae-su, Ji-min, Hyo-ryung, Joon-yeong, Wo-jin i Nam-ra, która jeszcze przed swoim zejściem napisala karteczkę i przylepiła na drzwi schowka laboratorium. W sali zostaliśmy tylko ja, Choeng-san i On-jo. Podeszłam do dziewczyny siedzącej przy stole. Wydawała się nieobecna.
— Hej, On-jo — zwróciłam się do niej. — Teraz twoja kolej — dziewczyna nie odpowiadała więc złapałam ją za rękę i pociągnęłam do okna.
— I-sak... — brunetka szepnęła, a z jej oczu poleciało parę łez. Było mi żal dziewczyny, ale nie mieliśmy teraz na to czasu. Zombie wpychałyby się coraz bardziej przez okna sali. Było ich coraz więcej, a szyby nie wytrzymają takiego ciężaru.
— Wielu z nas straciło przyjaciela, On-jo. Czy wiesz ile osób umarło? Czemu... — wyrzuciłam z siebie już lekko poirytowana.
— Odeszli wszyscy, których lubiłam... — odparła przez łzy.
— Ale są jeszcze tacy, co lubią ciebie... — przeniosłam swoją dłoń na ramię dziewczyny i uśmiechnęłam się. — Twój tata, ja, Gyeong-su... Musisz żyć dla nas — złapałam za sznur zwisający z okna i podałam dziewczynie. — Chodźmy.
On-jo zaczęła schodzić z okna.
— Teraz ty — szepnął Cheong-san.
Po kilku chwilach byłam już na dole i weszłam do sali. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym znajdowali się już prawie wszyscy. Pani Park podeszła do mnie i złapała za ręce, po czym posłała mi wspierający uśmiech. Chyba potrzebowaliśmy kogoś dorosłego w tak trudnej chwili.
— Teraz ty! — krzyknęłam do Cheong-sana i wyczekująco patrzyłam na linę zwisającą z okna. Nagle zamiast przyjaciela zauważyłam zombie zlatujące z okna. Poczułam jak ktoś łapie moją rękę. Była to Nam-ra. Popatrzyłam na nią wdzięcznie i otarłam łzy napływające mi do oczu.
— To Bosy-su i Cheong-san! — krzyknął Dae-su. Podbiegłam szybko do okna i spojrzałam w górę. Faktycznie, dwóch chłopaków zwisało z liny.
***
Su-hyeok i Cheong-san weszli do sali przez okno podałam im rękę i pomogłam wciągnąć do sali. Przytuliłam się lekko do Cheong-sana. Cieszyłam się, że jest cały.
— Zamykajcie! No już! — krzyknęła Na-yeon. — Zamknijcie to okno!
— Cheong-san wchodził. Nie widać? — odparł mój brat.
— Nie wolno mi nic powiedzieć? — zapytała rudowłosa.
— Wolno, ale nie liczysz się tylko ty.
— Nie cierpię cię ty biedaku — jęknęła Na-yeon, a Gyeong-su popchnął ją, tak że upadła na krzesło.
— Coś ty powiedziała?
— Zostaw ją — razem z Cheong-sanem złapaliśmy mojego brata.
— Popchnąłeś mnie?
— Przestańcie! Co was opętało? — zapytała Pani Park.
— Uderzył mnie!
— A ty mnie przezywasz.
— Może nie słusznie? — spojrzałam morderczym wzrokiem na Na-yeon. Miałam już jej serdecznie dość. Cheong-san najwidoczniej to zauważył bo złapał mnie za rękę, by nieco uspokoić moje zszarpane nerwy.

CZYTASZ
Will we survive? || Lee Cheong San
FanfictionNikt nie spodziewał się tego co miało nadejść tego pięknego, słonecznego dnia. Uczniowie liceum w Hyosan tym bardziej nie byli na to przygotowani. Zaczęli swój dzień jak każdy inny, prowadzili swoje zwyczajne, nastoletnie życie, do czasu gdy w ich s...