[5] 𝐬𝐡𝐞'𝐬 𝐠𝐞𝐭𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐨𝐧 𝐦𝐲 𝐧𝐞𝐫𝐯𝐞

989 41 18
                                    

Patrzyłam zaniepokojona w dół wyczekując jakiegoś znaku do mojego brata. Coraz dłużej go nie było, a ja martwiłam się coraz bardziej.

— Złaźcie! Jest bezpiecznie! Przy okazji znaleźliśmy Panią Park! — usłyszałam krzyk Gyeong-su i odetchnęłam z ulgą.

Pierwsza zeszła Na-yeon, później Dae-su, Ji-min, Hyo-ryung, Joon-yeong, Wo-jin i Nam-ra, która jeszcze przed swoim zejściem napisala karteczkę i przylepiła na drzwi schowka laboratorium. W sali zostaliśmy tylko ja, Choeng-san i On-jo. Podeszłam do dziewczyny siedzącej przy stole. Wydawała się nieobecna.

— Hej, On-jo — zwróciłam się do niej. — Teraz twoja kolej — dziewczyna nie odpowiadała więc złapałam ją za rękę i pociągnęłam do okna.

— I-sak... — brunetka szepnęła, a z jej oczu poleciało parę łez. Było mi żal dziewczyny, ale nie mieliśmy teraz na to czasu. Zombie wpychałyby się coraz bardziej przez okna sali. Było ich coraz więcej, a szyby nie wytrzymają takiego ciężaru.

— Wielu z nas straciło przyjaciela, On-jo. Czy wiesz ile osób umarło? Czemu... — wyrzuciłam z siebie już lekko poirytowana.

— Odeszli wszyscy, których lubiłam... — odparła przez łzy.

— Ale są jeszcze tacy, co lubią ciebie... — przeniosłam swoją dłoń na ramię dziewczyny i uśmiechnęłam się. — Twój tata, ja, Gyeong-su... Musisz żyć dla nas — złapałam za sznur zwisający z okna i podałam dziewczynie. — Chodźmy.

On-jo zaczęła schodzić z okna.

— Teraz ty — szepnął Cheong-san. 

Po kilku chwilach byłam już na dole i weszłam do sali. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym znajdowali się już prawie wszyscy. Pani Park podeszła do mnie i złapała za ręce, po czym posłała mi wspierający uśmiech. Chyba potrzebowaliśmy kogoś dorosłego w tak trudnej chwili.

— Teraz ty! — krzyknęłam do Cheong-sana i wyczekująco patrzyłam na linę zwisającą z okna. Nagle zamiast przyjaciela zauważyłam zombie zlatujące z okna. Poczułam jak ktoś łapie moją rękę. Była to Nam-ra. Popatrzyłam na nią wdzięcznie i otarłam łzy napływające mi do oczu.

— To Bosy-su i Cheong-san! — krzyknął Dae-su. Podbiegłam szybko do okna i spojrzałam w górę. Faktycznie, dwóch chłopaków zwisało z liny.

***

Su-hyeok i Cheong-san weszli do sali przez okno podałam im rękę i pomogłam wciągnąć do sali. Przytuliłam się lekko do Cheong-sana. Cieszyłam się, że jest cały.

— Zamykajcie! No już! — krzyknęła Na-yeon. — Zamknijcie to okno!

— Cheong-san wchodził. Nie widać? — odparł mój brat.

— Nie wolno mi nic powiedzieć? — zapytała rudowłosa.

— Wolno, ale nie liczysz się tylko ty.

— Nie cierpię cię ty biedaku — jęknęła Na-yeon, a Gyeong-su popchnął ją, tak że upadła na krzesło.

— Coś ty powiedziała?

— Zostaw ją — razem z Cheong-sanem złapaliśmy mojego brata.

— Popchnąłeś mnie?

— Przestańcie! Co was opętało? — zapytała Pani Park.

— Uderzył mnie!

— A ty mnie przezywasz.

— Może nie słusznie? — spojrzałam morderczym wzrokiem na Na-yeon. Miałam już jej serdecznie dość. Cheong-san najwidoczniej to zauważył bo złapał mnie za rękę, by nieco uspokoić moje zszarpane nerwy.

Will we survive? || Lee Cheong SanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz