[17] 𝐲𝐨𝐮 𝐚𝐫𝐞 𝐦𝐲 𝐬𝐚𝐟𝐞 𝐩𝐥𝐚𝐜𝐞

579 31 32
                                    

Otworzyłam zaspane oczy i ziewnęłam, czując zmęczenie po wczorajszym dniu. Zamrugałam kilka razy, by wyostrzyć obraz. Po chwili do moich uszu dotarło przyjemnie ćwierkanie ptaków. Poczułam jak coś na czym trzymam głowę lekko się porusza. Wstałam szybko do pionu, co spowodowało mroczki i ciemność przed oczyma. Spojrzałam spanikowana na Cheong Sana siedzącego obok mnie. Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko, a wszystkie wspomnienia z wczoraj zaczęły wracać ze zdwojoną siłą. Mimo wydarzeń, które miały miejsce, brunet wydawał się w nawet dobrym humorze. Przeciągnęłam się, by szybciej się obudzić, ponieważ nie za bardzo jeszcze kontaktowałam.

— Hej — mruknęłam do niego, gdy poczułam się nieco lepiej. — Dobrze spałeś? — zapytałam, po czym przybiłam sobie piątkę z twarzą. Min... Twój przyjaciel wcześniejszego wieczoru widział swoją matkę zamienioną w zombie, a ty pytasz go czy dobrze spał? — Znaczy...

— Spokojnie — przerwał mi. — W zasadzie nie za bardzo mogłem spać. Myślałem o tym wszystkim całą noc. Co mam teraz zrobić i jak dalej żyć. Ale dotarło do mnie, że przecież każdy z nas kogoś tutaj stracił i nie jestem jedyny.

— Cheong San — jęknęłam. — Nie porównuj się do innych.

— Wiem, ale.. — zaczął. — Ty też widziałaś jak GyeongSu... no wiesz. I jakoś dajesz sobie radę, ja też powinienem. Muszę być silny.

— Mhm — przytaknęłam. — To boli, za każdym razem gdy o tym myślę, ale cieszę się, że jesteśmy tutaj razem. Chyba to daję mi siłę. Niech z tobą też tak będzie. Nie trać nadziei, dla mnie — uśmiechnęłam się do chłopaka. — Jak się stąd wydostaniemy to odpoczniemy, zjemy coś i pogadamy, jak dawniej. Tak jakby to wszystko się nie wydarzyło. Okej?

— Dobrze — potwierdził. — Wiesz, przepraszam za to co wtedy powiedziałem GyeongSu, że mi się nie podobasz. To nie była prawda. Spanikowałem i po prostu nie wiedziałem co mam zrobić. Nie chciałem cię zranić. Przepraszam... — chłopak, złapał za moje dłonie i zaczął pochylać w ich stronę swoją głowę w geście żalu. — Przepraszam... Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Gdybym nie był takim idiotom, nie musiałabyś przeze mnie cierpieć.

— Przestań — parsknęłam śmiechem. — Może za bardzo się wtedy przejęłam tym co powiedziałeś. W końcu ja też wiele razy mówiłam SooJin, że nic do ciebie nie czuję, mimo że było inaczej. To był po prostu zły przypadek, że znalazłam się wtedy w tamtym miejscu. Nie jestem na ciebie zła wiesz? — uśmiechnęłam się w jego stronę. — Tylko w twoim towarzystwie czuję się naprawdę szczęśliwa. To ty od zawsze żyłeś za nas dwóch. A ja już dawno ci wybaczyłam, Cheong San.

— Tak się cieszę, że cię mam — oznajmił, a świat przed moimi oczami zawirował.

          I nie wiem, co sobie w tamtej chwili pomyślałam — na dobrą sprawę, nie wiem czy w ogóle myślałam. Jednak wiedziałam, że nie mogę już dłużej udawać, że Cheong San jest dla mnie jedynie przyjacielem. Przez te kilka lat próbowałam nie dopuścić, by moje uczucia wyszły na jaw. Teraz to nie miało sensu, kto wie ile czasu nam zostało?

Poczułam jak w dole mojego brzucha, podrywają się motylki, gdy mój wzrok spotkał się z tym chłopaka. Przez te jego piękne, czarne jak smoła oczy, jeszcze bardziej wariowałam. Miałam ochotę rzucić się mu na szyję i powiedzieć jak bardzo go kocham. Bo taka była prawda, od zawsze go kochałam, a z dnia na dzień to uczucie tylko wzrastało. I chyba nie byłam wstanie go ani chwili dłużej kontrolować.

Tak bardzo się cieszyłam, że był tu przy mnie. Ze wszystkich osób na świecie, on był moją ulubioną. Przeżyliśmy wiele, wspólnych chwil i dziękowałam za każdą kolejną. Od zawsze bałam się, że go stracę, nie wiem czy dałabym bez niego radę, a przez to wszystko co stało się w przeciągu kilku ostatnich dni obawiałam się tego jeszcze bardziej. W końcu taka była prawda. Tak wiele osób zginęło. Bezpowrotnie. Nie byliśmy wyjątkami, nam też mogło się to przydarzyć. Dlatego wiedziałam, że czas, który nam został może być jeszcze krótszy niż się wydaję. Nie chciałam niczego żałować, bo cholernie bałam się, że umrę, albo co gorsza spotka to Cheong Sana.

Will we survive? || Lee Cheong SanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz