Rozdział 30

35 3 0
                                    

Biegłyśmy z Charlottą w stronę skrzydła, w którym mieściła się jej komnata. Ja, z na wpół rozpakowanym pakunkiem, a moja kuzynka z podróżnym płaszczem. Zarówno mój i jej „bagaż” wyślizgiwały nam się z rąk, co jedynie utrudniało poruszanie się szybkim tempem, koniecznym w obecnej sytuacji.

Kiedy otworzyłyśmy paczkę w moim pokoju, obydwie oniemiałyśmy. Ja, na pewno, nie spodziewałabym się tam balowej sukni, biżuterii oraz tiary. Sądząc po reakcji Charlotty – ona również. Był do tego dołączony liścik, napisany na identycznym papierze i identycznym pismem, co wizytówka. Wiadomość była krótka i rzeczowa:

„Ma chérie fille Katherina,

Chciałbym, abyś ubrała tę suknię ce soir na uroczystej kolacji. Rozpocznie się o wschodzie księżyca w Wielkiej Sali na pierwszym piętrze.

À bientôt Benjamin”

W związku z treścią owego zaproszenia, wyszłam z przekonania, iż moja kuzynka również dostała coś podobnego. I nie pomyliłam się, bo kiedy dotarłyśmy do celu, pod drzwiami leżała paczka podpisana imieniem Charlotty. Dziewczyna zaskoczona wzięła pakunek i weszła do pokoju, a ja ruszyłam za nią, zamykając drzwi.

***

Kiedy dziewczyna wyszła zza parawanu, westchnęłam za zachwytu. Suknia, która mieściła się w jej prezencie, leżała na niej doskonale. Czerwony materiał podkreślał złote włosy i kontrastował z jej niebieskimi, jak niebo, oczami. Góra stroju była gładka i idealnie przylegająca, natomiast dół spływał falbanami do samej ziemi. Ramiączka były uszyte z lekko prześwitującego materiału, a cały dekolt obszyty był maleńkimi rubinami. Te same kamienie były umieszczone w biżuterii – naszyjniku, kolczykach oraz tiarze. Całość pasowała do Charlotty, jakby urodziła się w takim stroju. Wydaje mi się, że nie wyglądałaby równie pięknie w niczym innym. Zdecydowanie, czerwień była kolorem, który mógł zostać stworzony specjalnie dla niej. Kuzynka podeszła do lustra i z jej ust wyrwało się ciche westchnienie. Ja tylko kiwnęłam głową, uśmiechając się znacząco. Zaraz potem wzięłam moją sukienkę i ruszyłam za parawan, aby ją założyć. W tym samym momencie Mary pociągnęła Charlottę do toaletki, aby ją uczesać i zrobić makijaż.

Moja suknia miała identyczny krój, jak mojej kuzynki, ale różniła się kolorem. W momencie, gdy kolorem Charlotty zdecydowanie stała się rubinowa czerwień, mogłabym pomyśleć, iż moim jest szmaragdowa zieleń. Ten kolor idealnie pasował do moich zielonych oczu i kasztanowych włosów. Stojąc za parawanem dotykałam materiału, z którego uszyta była suknia. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałam na sobie coś równie pięknego i, jak podejrzewam, kosztownego. W końcu wyszłam, aby Geneviève mogła mnie uczesać oraz zrobić makijaż i zobaczyłam Charlottę, która wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami i z ustami ułożonymi w idealne „o”. Uśmiechnęłam się delikatnie, nie wierząc, iż mogłabym wyglądać na tyle dobrze, aby wywołać u kuzynki taką reakcję.

Po kilkunastu minutach obie byłyśmy już gotowe. Po raz ostatni stanęłyśmy przed lustrem, aby dokonać ostatnich poprawek i jeszcze chwilę na siebie popatrzeć. A naprawdę wyglądałyśmy niesamowicie. Nasze pokojówki zrezygnowały z wszelkiego rodzaju dziwnych upięć, więc nasze włosy spływały łagodnymi falami na ramiona. Moja srebrna tiara z oszlifowanymi szmaragdami, wyraźnie odznaczała się na tle moich włosów, tak samo, jak kolczyki i naszyjnik na tle mojej skóry. Podobnie było z biżuterią Charlotty. Pomimo iż złoty diademik mógł delikatnie zlewać się z jej złocistymi włosami, rubiny zdecydowanie się odznaczały, przyciągając wzrok. Dziewczyna z natury jest dość blada, a jej sukienka i komplet biżuterii zdawały się dodawać rumieńców oraz rozświetlać jej twarz.

Po kolejnych minutach, nasze pokojówki wypchnęły nas na korytarz, abyśmy się nie spóźniły. Dobrze, że tego pilnowały, bo rzeczywiście słońce chyliło się już ku zachodowi, a niebo przybierało coraz to ciemniejszą barwę.

Ciemność Tom 2 "Gdyby wszystko potoczyło się inaczej "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz