Ja i Charlotta spojrzałyśmy na niego zaskoczone.
- Co?!
- Ale jak to się znacie?
Zapytałyśmy chłopaka jednocześnie.
Wydaje mi się, że obie nie mogłyśmy w to uwierzyć. Bo to niemożliwe. Prawda?- No, znamy się. Z wioski.
Popatrzyłam na Raphela z powątpiewaniem. Przetrząsałam czeluści mojego umysłu, próbując przypomnieć sobie jego postać z mojego dawnego domu, ale nic nie znajdowałam. Jedynie pustkę. Nie mogłam znać tego chłopaka. Musiał mnie z kimś mylić.
- Nie, nie znamy się. Pomyliłeś mnie z kimś.
- Ty naprawdę mnie nie pamiętasz? – spojrzał na mnie smutno. – Jak mogłaś mnie zapomnieć, Lilo?
Popatrzyłam na niego ze zdezorientowaniem. Nikt przecież nie znał mojego drugiego imienia. Nawet Ana. Wiec, jak to możliwe, że pojawia się jakiś chłopak, którego nigdy nie widziałam na oczy i twierdzi, że mnie zna. Jakby tego było mało, wypowiada moje drugie imię, którego nikomu nie mówiłam. To jakiś żart!
Nagle coś mi zaświtało. Spojrzałam na Raphaela ponownie. To wspomnienie trwało ułamek sekundy – ale wystarczyło. Te oczy. Tak bardzo mi znane. Za bardzo. Oczy, których nie chciałam pamiętać. Oczy których nie chciałam widzieć. Oczy, które mnie zniszczyły.
- To ty! – wrzasnęłam i rzuciłam się na niego. Charlotta stała z boku i patrzyła na to, niewiele rozumiejąc. Jednak nie zwracałam na nią uwagi. Byłam tak zaślepiona gniewem, że nic naokoło mnie się nie liczyło. Istniał tylko Raphael – chłopak, który zniszczył mi życie. Ale obiecałam zemstę i jej dokonam. Właśnie teraz, w tej jaskini. I nic mnie nie powstrzyma. Tym razem się nie zawaham. Nie będę stała bez ruchu, nie robiąc nic. Moja ręka nie drgnie, ani nie zatrzyma się nawet na milisekundę. Mój oprawca dostanie za swoje. Odpłacę mu za krzywdę, którą mi wyrządził! – Jak mogłeś!? Jak mogłeś!? Dlaczego!? – krzyczałam, drapiąc go po twarzy i bijąc, gdzie popadnie.
Raphael bronił się, jednak mało
skutecznie. W furii, która mnie ogarniała, moje ciosy były tak częste i mocne, że nikt nie był w stanie długo ich odpierać. W momencie, kiedy miałam zadać ostateczne uderzenie – mocniejsze od poprzednich – mój łokieć został złapany. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Charlotta.- Puść mnie! – powiedziałam do kuzynki.
- Nie! – powiedziała stanowczo. – Zejdź z niego!
Dopiero teraz zorientowałam się, że siedzę okrakiem na torsie chłopaka. Wyrwałam rękę z uścisku dziewczyny i założyłam ręce na piersi. Spojrzałam na nią wymownie.
- A to niby dlaczego?! Nie masz pojęcia, co on mi zrobił!
- Proszę, zostaw go – powiedziała ponownie. Tym razem jednak w jej głosie dało wyczuć się błaganie.
I wtedy nie wytrzymałam. Zamknęłam oczy, a pod powiekami zebrały mi się łzy. Cały czas to widziałam…
… to był słoneczny poranek. Było niezwykle ciepło, a delikatny wiatr rozwiewał moje loki. Byłam na łące i zrywałam chabry, maki, złocienie, bławatki czy koniczyny, które komponowałam w śliczny bukiet, który przyozdabiał naszą chatkę każdego dnia.
Podziwiałam piękno natury – rozkwitające rośliny, śpiewające ptaki, szumiący las, a nawet pluskanie strumyka. Napawało mnie to ogromną ekscytacją. To, że mogłam uczestniczyć w dziele Matki Natury i mogłam być jego częścią. Za każdym razem cieszyłam się tym doznaniem tak samo, bo każdego dnia odkrywałam coś nowego i wypełniało mnie to wielkim szczęściem. Łąka, polana, las, strumyk – to wszystko mnie uspokajało. Kiedy wychodziłam z domu, przepełniała mnie euforia i odprężenie.
Tego dnia zobaczyłam na łące Corey’a i Raphela. Pierwszy – wysoki brunet, dobrze zbudowany – obiekt westchnień wszystkich dziewczyn z okolicy. Miał 18 lat i pracował na polu wraz ze swoim ojcem i bratem. Nie miał matki – zmarła, podczas epidemii ospy, która zabrała na drugą stronę prawie połowę naszej prowincji.
Za Coreyem oglądały się wszystkie dziewczyny – również ja i Ana. Idąc w jego stronę, przypomniałam sobie dzień, kiedy przyszedł do mnie i powiedział mi, że jestem piękna. Oczywiście zawstydziłam się – najprzystojniejszy chłopak w wiosce przyszedł i skomplementował mnie. Niedługo później byliśmy razem. Dokładnie pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Mój chłopak zabrał mnie do jednej z pobliskich prowincji – piękne, romantyczne miasto. Podczas zachodu słońca przyciągnął mnie do siebie i pocałował. To było magiczne. Zmiękły mi nogi, a serce zaczęło bić tak mocno, iż obawiałam się, że wypadnie mi z piersi. W nocy wracaliśmy, trzymając się za ręce. Pod moją chatką Corey pocałował mnie ponownie, a potem pobiegł do swojego domu. Na drugi dzień cała wioska już wiedziała, że się całowaliśmy, a ja stałam się najbardziej znienawidzoną osobą w prowincji. Wszystkie dziewczyny miały mi za złe, że zniszczyłam ich szanse bycia na moim miejscu. Nie przejmowałam się. Cieszyłam się moim szczęściem. Miałam obok cudownego chłopka i nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Jednak tego dnia wszystko się zmieniło…
Kiedy pomachałam do chłopaków, żaden z nich nie odwzajemnił tego gestu. Zdziwiłam się. Kiedy podeszłam i chciałam przytulić Corey’a na powitanie, on odsunął się ode mnie bez słowa. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc, a on powiedział coś, czego już nigdy nie zapomnę:- Jesteś obrzydliwa. Dlaczego mnie okłamywałaś!? Dałem ci się omamić! To już koniec! Zapomnij o nas!
Po tych słowach odszedł ode mnie, a ja stałam tam, nie mogąc się poruszyć. Jakoś nie docierało do mnie co się stało. Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy chciałam za nim pobiec, było już za późno. Odszedł…
Na drugi dzień widziałam go z inną dziewczyną. I wtedy do mnie dotarło, że to naprawdę koniec, że nie jest to zły sen, z którego się obudzę. Spędziłam długie dni, płacząc w poduszkę. Nikt nie mógł mnie uspokoić i sprawić, że poczuję się lepiej. Wzięłam się w garść dopiero po odwiedzinach Any. Dowiedziałam się, że Raphael naopowiadał Coreyowi jakiś bajeczek na mój temat, a on w to uwierzył. Kiedy to usłyszałam byłam tak wściekła, że rozbiłam szybę w oknie, rzucając w nią jednym z wazonów. Tamtego dnia poprzysięgłam zemstę. Obiecałam sobie, że Raphael zapłaci za to co mi zrobił. Ana opowiedziała również Coryeowi, że to – co powiedział chłopak – było kłamstwem. Później słyszałam tylko, że pobił się z nim, a Raphael skończył ze złamaną ręką i rozciętą wargą. Na drugi dzień Corey przyszedł do mnie z ogromnym bukietem polnych kwiatów i błagał mnie o wybaczenie, ale ja nie mogłam. Wtedy nawet nie dał mi się wytłumaczyć. Od razu uwierzył w jakąś bajeczkę. Znalazł sobie nawet inną dziewczynę. Po tym wszystkim nie mogłam mu wybaczyć, wrócić do niego i udawać, że wszystko jest w porządku. I tak właśnie skończyło się moje szczęście. Już nigdy nie zobaczyłam tej dwójki – aż do dzisiejszego dnia…
Otworzyłam oczy. Już nie siedziałam na Raphelu. Byłam obejmowana przez Charlottę, a łzy ciekły po moich policzkach. Chłopak siedział po przeciwległej stronie pomieszczenia i przykładał szmatkę do rozcięcia nad brwią. Było mi głupio, że go tak potraktowałam, ale zaraz zbeształam się w myślach. Przecież zasłużył. Odwróciłam wzrok i jeszcze bardziej wtuliłam się kuzynkę. Ona głaskała moje włosy, cały czas trzymając mnie w ramionach.
- Proszę, nie rób mu krzywdy – wyszeptała nagle.
- Nie masz pojęcia co mi zrobił – wyszlochałam, ukrywając twarz w dłoniach.
- Pewnie nie mam – kiwnęła głową. – Ale zawsze możesz mi powiedzieć. Tylko nie rób mu już więcej krzywdy. To mój brat.
No i mamy następny rozdział! Miłego czytania i do następnego.
CZYTASZ
Ciemność Tom 2 "Gdyby wszystko potoczyło się inaczej "
Ficção AdolescenteKatherina dowiedziała się kim naprawdę jest. Ale czy wie już wszystko? Ile rzeczy jeszcze skrywają przed nią inni? Nowe intrygi. Nowe kłamstwa. Nowe przygody. Co ją czeka? Jak dalej potoczą się losy głównej bohaterki? Druga część trylogii "Ciemnoś...