Od felernego wyjazdu minął już tydzień. Właśnie od tygodnia unikam Dominica. Nie chcę żeby to się znów powtórzyło.
To w ogóle nie powinno mieć miejsca.
A najgorsze jest to, że naprawdę mi się podobało. Pragnęłam więcej i więcej. Chciałam go poczuć w sobie. Ale to spełnienie jest nieosiągalne dla mnie. Nie z nim, tylko nie z nim.
Właśnie siedzę na dużej pikowanej kanapie w salonie. Szczerze nie wiem co ze sobą zrobić. Postanowiłam włączyć telewizję. Pierwsze co widzę to jakiś program z pogodą, następne kanały to jakieś paradokumenty. W końcu natrafiam na wiadomości.
Co widzę?
Siebie. Moje czarno-białe zdjęcie.
-Mija już siedemnasty dzień od śmiertelnego wypadku prokurator Bianci Florini.- wybrzmiewa głos reporterki.
-ŻE CO KURWA?! NO CHYBA GO POJEBAŁO!!! DOMINIC!!- krzyczę.
Niech ja go tylko dopadnę. Zrywam się z kanapy i biegiem podążam do jego gabinetu. Przed wejściem spotykam Scotta - jest jednym z ludzi wielkiego popierdolonego chuja.
-Panienko Florini nie wolno przeszkadzać Panu...- nie dokańcza bo ja się wcinam w zdanie.
-Panu idiocie. Scott przejdź mi z drogi bo nie ręczę za siebie.- zanim słyszę protest, wparowywuję do środka.
A co widzę? Dominica za biurkiem popijającego whisky z zdziwionym wyrazem twarzy. Tuż obok Carlo, wygodnie usadzonym naprzeciwko brata.
-Czy ciebie już do końca popierdoliło?! Co ty kurwa myślisz?!- krzyczę bez opanowania.
-Bianca uspokój się. Nie wiem o co ci chodzi, ale nie masz prawa się tak unosić. Carlo zostaw nas samych.- rzuca w kierunku brata.
-Powodzenia brachu.- śmieje się Carlo i wychodzi z gabinetu.
-Kurwa. Nie mów mi do czego mam prawo a do czego nie!- unoszę się z wściekłością.
-JAPIERDOLE. Bianca przystopuj trochę, trochę bardzo. I powiedz o co chodzi.- próbuje mnie uspokoić.
-A co nie domyśliłeś się?- rzucam prześmiewczo.
-Kobieto mam dużo rzeczy na głowie żeby pamiętać coś mało ważnego.- mówi oschle.
-Mało potrzebnego?! Moja rzekoma śmierć to nic takiego?- warczę.
-Aaa, oto tobie chodzi.
-Powiedz mi jak ktoś ma mnie teraz znaleźć?- pytam wściekle.
-Mówiłem ci że nikt cię nie znajdzie. Jesteś moja i tylko moja. Nikt mi ciebie nie zabierze.- wstaje i zmierza w moją stronę.
-Nawet nie podchodź!- grożę mu.
-Bianca kochanie przestań panikować i chodź do mnie.- dzieli nas nie mała przestrzeń.
Zaczynam się rozglądać aż w końcu dostrzegam. Wazon. Jest średnich rozmiarów. Jest ozdobiony stonowanymi kolorami.
Jeszcze tego pożałujesz- podpowiada mi serce, a z jednej strony rozum mówi coś innego.
Zrób to. Raz się żyje. Chwytam wazon i celuje w Dominica.
-Skarbie nie bądź głupia. Odłóż to na miejsce.- mówi spokojnie.
-A co boisz się?- śmieje się.
-Oczywiście że nie.- zbliża się. A ja nie marnując czasu.
Rzucam. Jednak nie trafiam.
Mężczyzna robi zwinny unik i wazon rozbija się o ścianę w drobny mak. Dominic prostuje się i spogląda na mnie z furią w oczach. Rzuca się na mnie jak wilk na owcę. W mgnienia oka znajduje się przy mnie i popycha mnie na ścianę. Kładę ręce na jego torsie. W ten sposób próbuję go odepchnąć od siebie. Ale on ani drgnie. Łapie mnie za nadgarstki. Które umieszcza nad moją głową.
CZYTASZ
Dangerous Game
RomanceOna - dwudziestosiedmioletnia Bianca Florini, jest jedną z najlepszych prokuratorek. Od dziecka ma ciężko w życiu, ojciec alkoholik, a matka prostytutka. Dziewczyna ma jedną najlepszą przyjaciółkę, znają się od pieluchy. On - gorący i seksowny, wie...