Rozdział 9

248 19 27
                                    

Zaufanie. Jest to uczucie które łatwo stracić. Jeden zły ruch i wszystko się sypie.

Po stracie zaufania, osoba jest rozbita. Przeważają emocje takie jak złość, smutek, rozpaczy i rozczarowanie. A zaleczenie takiej pustki jest ciężkie. Nie pomogą głupie słowa typu: "wszystko będzie dobrze" - to dobiją jeszcze bardziej.

Inni praktykują taktykę odwrócenia uwagi. Zajmują się pracą czy zakupami. Tylko po to, aby nie myśleć o osobie, która nas skrzywdziła.

A ja co odczuwam? Sama nie wiem. Przecież Nie mogłam poczuć zaufania do mojego kata.

To jest niemożliwe. A jednak ból mnie to, co widzę.

-Co jest do kurwy nędzy?! - krzyczę. Odczuwam tak cholernie mocno złość i smutek. Jest to aż nie do opisania.

-Gdzie mój Dominiś? Czekam na niego. Nawet przyniosłam dla nas zabawki.- pokazuje ręką na miejsce na łóżku tuż obok niej.

-Ciekawe. Nie chcę cię zasmucić, ale aktualnie on razem ze mną będzie jadł WSPÓLNĄ KOLACJĘ - ostatnie dwa słowa zaakcentowałam.

-A sobie z nim jedz, ale to ze mną będzie się pieprzył. - gotuje się we mnie jak nigdy. Jak ta ździra śmie mówić takie rzeczy. Szmaci się na prawo i lewo, a jego nie potrafi zostawić w spokoju.

Co jest nie tak z tym cholernym światem?

-Skarbie, bo zaraz zamiast kolacji zaba...Co jest kurwa?! - nie wiem czy jego szok jest spowodowany półnagą kobietą czy dlatego, że to zobaczyłam. Już sama nie wiem.

-Podziękuję za kolacje, straciłam apetyt. Życzę miłych igraszek. - mój głos zaczął się załamywać. Nie chce już na niego patrzeć. Łzy same pojawiają się jednak nie chce im pozwolić spłynąć. Może ona nic dla niego nie znaczy albo po prostu mnie okłamuje.

Nie wiem.

Cofam się i obracam się w stronę wyjścia. Gdy stoję już w drzwiach, zostaję brutalnie pociągnięta za ramię i obrócona w stronę Dominica. Jego wyraz twarzy nic nie ukazywał.

Prawie jak zawsze.

-To porobimy coś innego, ale nigdzie beze mnie nie idziesz.- jego ton jest spokojny. Obraca się twarzą do Elviry. A ja wtulam prawy policzek w ramię bruneta.

-A ty wypierdalaj stąd. W tym momencie!- w jakimś stopniu mnie przeraził. Dosyć bardzo groźnie brzmi, ale fakt który mnie raduje to, że ta dziwka zaraz stąd zniknie. Jednak nie zmienia tego, że brzmi jak ktoś bez uczuć.

Zawsze jak pracowałam, miałam jedno zastanowienie. Jest tak nurtujące jak nigdy. Jak to robią? Wyłączają emocje i uczucia. Zabijają bez wyrzutów sumienia. Rzucają rozkazy.

Jak tak można?

-Ale Dominiś...

-Żaden Dominiś! Wypierdalaj, więcej razy nie będę się powtarzał.- ostrzega ją. Elvira podnosi się z łóżka i podchodzi do fotela gdzie znajdują się jej czarna obcisła sukienka.

Czy ona posiada inne sukienki, które nie są obcisłe?

Zaczyna się ubierać, lecz nie spuszcza spojrzenia z Dominica. Po chwili prostuje się i odwraca głowę w moją stronę. Wręcz zabija mnie swoim spojrzeniem, a ja jej wysyłam identyczne.

Nie ma tak łatwo suko.

-Jeszcze zobaczysz. Wróci do mnie z podkulonym ogonem. Będzie mnie jeszcze błagał.- syczy w moją stronę.

-Nie bądź taka pewna. Zarozumiałość cię jeszcze zgubi. Co ja gadam. Już dawno się zagubiłaś. Szczerze, jest mi ciebie żal. Naprawdę nie mam pojęcia co ci się przydarzyło że skończyłaś tutaj, ale cóż sama sobie wybrałaś taki los. A teraz wypieprzaj.- odpowiadam spokojnie. Mój smutek i żal znika.

Jak? Nie mam pojęcia.

-Ty wyro...

-Elvira!- wrzasnął Dominic. -Jeśli chociaż jeszcze raz usłyszę jak obrażasz moją kobietę, inaczej porozmawiamy. A teraz wypieprzaj tak jak to mówiłem ja i Bianca.

Ona już nic nie mówiąc wychodzi z pokoju z spuszczoną głową. A na moich ustach pojawia się uśmiech. Brunet po chwili łapie za mój podbródek i podnosi go że teraz moje spojówki stykają się z jego.

-Co to za uśmiech?- pyta mężczyzna kiedy ilustruje moją całą twarz.

-A taki sobie.- odpowiadam.

-Taki sobie?- powtarza.

-Taa.- unoszę się na palcach i łączę nasze wargi. Nasz pocałunek trwa zaledwie chwilę. Odrywamy się od siebie.

-Obejrzymy coś?- proponuje.

-Możemy.- po mojej wypowiedzi wychodzimy z sypialni i kierujemy się w stronę salonu. Jednak zanim dochodzimy do miejsca docelowego, zostaję przerzucona przez ramię mężczyzny. Niczym worek ziemniaków.

-Co ty wyprawiasz? Puść mnie. Dominic! To nie jest zabawne.- zaczynam go walić pięściami w jego wręcz żelazne plecy. Jednak to nic nie daje. Nawet moje szturchanie nic nie daje. Jest za silny.

-Przestań się tak wiercić.- po jego słowach dostaje klapsa w mój prawy pośladek. Na jego ruch piszczę. Zaczynam czuć lekkie pieczenie.

-Ałaa, co ty wyprawiasz?! To bolało.- nic mi nie odpowiada. Po chwili zostaje ściągnięta z jego pleców na kolana. Przełożył mnie przez swoje kolano po czym wypiął mnie.

-Nawet nie wiesz jaką mam teraz chęć zlać ci ten piękny tyłeczek.- mruczy a ja czuję jego ciepło na moim karku.

-To czemu tego nie zrobisz?- moje słowa wyszły same z siebie. Nie mam pojęcia co mi się stało. Dlaczego to powiedziałam.

Nagle poczułam dużą silna rękę na moich pośladkach. Jedynym materiałem oddzielającym były czarne koronkowe figi. Sprawnym ruchem pozbył się mojej dolnej bielizny. Jego ręce z powrotem wracają na moją pupę. Ściska jeden pośladek, a ze mnie wydobywa się jęknięcie. Po chwili czuję że jego ręka zetknęła się z moim pośladkiem z dużej siły. Pisk wydobywa się z moich ust.

-To za nieposłuszeństwo.- przez jego zachrypnięty głos przechodzą mnie ciarki z podniecenia. Dominic znów się zamachuje i pada kolejny klaps.

-Ten za podniecanie mnie.- kolejny klaps. -A ten za zachowanie w kuchni.- podniecenie w moich żyłach wyleciało poza skalę. Zaczynam czuć przyjemne pieczenie. A to jeszcze bardziej podnieca. Nie wiedziałam, że takie rzeczy mnie podniecają. Na moich pośladkach czuję mokry pocałunek bruneta. Po momencie zostaje usadzona na kolanach bruneta. Ja wtulam się w jego tors. Mężczyzna składa pocałunek w moje czoło.

-Nie zrobiłem ci krzywdy?- pyta zmartwiony.

-Nie, ale mam jedna prośbę.- mruczę w jego klatę.

-Wszystko co zechcesz.- kolejny pocałunek ląduje na szczycie mojej głowy.

-Dasz mi swoją koszulę.- nic więcej nie musiałam mówić. Brunek energicznie rozpiął koszulę i mi ją podał. Zarzuciłam materiał na ramiona i zaczęłam zapinać. Dominic dołożył swoje ręce i pomógł mi w zapięciu białego materiału. Nakrycie pachniało jego perfumami. To jest zapach który uwielbiam. Już mu nie oddam tej koszuli. Po moim trupie.

-Dziękuję.- po swoich słowach wtuliłam się jeszcze bardziej w ciało bruneta. A on złożył przelotny całus w moje czoło i sięgnął po pilot od telewizora.

-Co oglądamy?- zadał pytanie.

-Tę decyzję zostawiam w twoich rękach. Nie spierdol tego.- odpowiadam.

-Jak sobie życzysz.

-------------------------------------

To już dziewiąty rozdział.

Szczerze, przyjemnie pisało mi się ten rozdział.

Jak wrażenia?

Jak podoba wam się nowa strona Dominica?

Co myślicie na temat zachowania Elviry?

Jesteście #teambianca czy #teamelvira?

Do następnego!

Dangerous GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz