3. Mity

405 29 10
                                    


– Problem, jaki problem...

– Porozmawiajmy o tym jutro, nie wyglądasz dzisiaj najlepiej. Odpocznij, ja odniosę Aziraphala.– Posadził przeźroczystą powłokę anioła na podłodze, a ona zniknęła w smudze białego światła.

– Mów...– Wycedziłem przez zęby. – Nie mam teraz czasu, ani ochoty na odpoczynek.

– Wiedziałem, że tak powiesz.– Westchnął i pstryknął palcami. Przeniósł nas do obszernej biblioteki, była naprawdę ogromna i miała pokaźne zbiory ksiąg, jak i zwoje.

– Czemu tutaj?– Spytałem, to miejsce sprawia, że przypominam sobie o moim aniele... jeszcze za nim... byliśmy znajomymi, kolejne spotkanie, które skończyło się kłunią i zawaleniu kilkunastu tomiszczy z czasów prehistorycznych w Rzymskiej, publicznej bibliotece...

••••

–„Długo jeszcze będziesz przeglądać te bzdury? Po co czytać o czymś, co widziało się na własne oczy. W ogóle kim jest Noe i czemu to jemu przypisano uratowanie tego bydła?! Sam osobiście wlokłem osła i wielbłąda, jeszcze mnie ta menda kopnęła!"— Wrzasnął diabeł, tak głośno, że spokojnie usłyszano go z poza biblioteki.

–„Uspokój się może co? Lubię książki, nieważne co w nich jest, piszą je ludzie Crawley! Ludzie! Czyż to nie jest niezwykłe?"— Powiedział Anioł, sięgając po kolejną opasłą księgę.

–„ Mogliby, chociaż napisać prawdę, a nie przypisywać wszystko sobie! Kto błagał Boga na kolanach, żeby wyrył kolejny głaz? TY, nie ten Mojesław!" — Prychnął, a jego oczy zabłysły złością.

–„Nie Mojesław, tylko Mojżesz... Od zawsze byłeś zły w zapamiętywaniu czegokolwiek..."— Westchnął Aziraphal, spoglądając ukradkiem na Crawleya.

–„ Nie ważne! Jeden pies." — Burknął, przewracając oczami.

– „Wiesz, może gdybyś nie uprzykrzał im życia, nie musiałbym ingerować?" — Zaśmiał się sarkastycznie, powracając do lektury.

–„Są jeszcze inne diabły, wiesz o tym?! Dlaczego wszystko to moja wina? Ile razy to ty pakujesz się w kłopoty? No proszę, pochwal się, co byś osiągnął beze mnie!?"— Warknął, uderzając bokiem pięści w półkę. Uderzenie okazało się być na tyle mocne, że kamienna półka pękła, pozwalając całej jej zawartości, upaść na niczego niespodziewającego się anioła.

–„Aziraphal, uważaj!"— Krzyknął demon, ale było już na to za późno. Grube księgi spadły na anioła, a ten stracił równowagę, upadając na twardą podłogę. Syknął z bólu, masując obolałą głowę.

–„ Auć...do tego co mówiłem, doliczam także siebie. Co najmniej, trzy metry ode mnie."— Powiedział poważnie.

–„ Ale aniele!"– Zakwilił płaczliwie diabeł.

– „ Trzy metry, co najmniej ."— Powtórzył, podnosząc się z ziemi. Za sprawą małego cudu, wszystko wróciło na swoje miejsce.

••••

Po tym gniewał się na mnie, pamiętam, że robiłem wszystko, żeby mi wybaczył. Nawet przyniosłem mu bryłę lodu z Antarktydy. I nic, nawet nie mruknął, wziął lód i tyle. Dopiero gdy odkryłem, że lubi ludzkie jedzenie, zabrałem go po raz pierwszy na kolację. Po posiłku wszystko na szczęście wróciło do normy.

Uśmiechnąłem się, nie zauważając krzywego spojrzenia archanioła.

–Skończyłeś?– Uniósł jedną brew, patrząc na mnie podejrzliwie.

–Hm?–Mruknąłem, nie wiedząc, o co chodzi.

– Zwiesiłeś się, patrząc na ścianę i waliłeś dziwne uśmieszki. Na pewno nie chcesz odpocząć? Może masz temperaturę?– Powiedział, chcąc dotknąć ręką mojego czoła.

– Precz mi z tymi łapami!– Odtrąciłem jego dłoń, na co parsknął śmiechem. Jego przydałoby się zbadać, ale na głowę.

– Teraz spokój, przechodzimy do sedna.– Spoważniał, poprawiając jasną marynarkę.– Znasz mit o aniele bez skrzydeł?– Spytał, siadając przy stoliku.

– Nie, ale skoro to tylko mit, po co o nim wspominasz? Czekaj...nie mów mi, że...

– Nie, nie jest jednym z nich. Jednak mit może się urzeczywistnić, wtedy nie będzie czego ratować.– Złożył dłonie w klasyczną piramidkę, opierając brodę na palcach.

– Co chcesz przez to powiedzieć? O co chodzi z tym mitem?– Spytałem, siadając naprzeciwko archanioła.

– Kiedyś pierwsze anioły odrzuciły skrzydła, zamieszkały wśród ludzi, żyjąc zupełnie jak oni.

– Czekaj...anioły mogą zrezygnować ze skrzydeł? Nie stały się upadłymi?– Nic z tego nie rozumiem, Aziraphal nie jest jednym z nich, przecież ma skrzydła.

– Tak, nie spadają, po prostu nie latają. Można to zrobić tylko wtedy, gdy anioł ma w sobie równoważącą się energię. W skrócie nie jest ani dobry, ani zły.– Sprecyzował.

– Czy to nie oznacza, że stanie się...człowiekiem?– Teraz to do mnie dotarło, przecież jak odrzuci skrzydła, zostanie człowiekiem, bo boska energia nie będzie już przez nie przepływać...

– Zrozumiałeś, z czym się to wiąże.– Westchnął.– Jest jeszcze inny sposób...dłuższy i cięższy.– Mruknął, patrząc wprost na mnie.

– Więc słucham?– Uniosłem jedną brew, patrząc z irytacją na archanioła.

– Anioły dzielą się na hierarchie, skoro Aziraphal jest najniższą, musiałby awansować w bardzo szybkim tępie, ale do tego potrzebny jest anioł wysokiej rangi.

– Więc możesz mu w tym pomóc?– Ciągnąłem.

– Niestety nie, potrzebujemy kogoś, kto włada najczystszą energią. Potrafi to tylko anioł pierwotny. Znam tylko jednego Serafina, który nie zrezygnował z daru Boga i trwa przy nim jak równy z równym, nazwano go Metatron.

Musisz z nim porozmawiać, ja nie mogę brać w tym udziału.– Spuścił wzrok na blat.

– Wiem, że mimo wszystko zależy ci na Aziraphalu, dużo zrobiłeś, resztę zostaw mnie.– Nie mam pojęcia, dlaczego odczułem potrzebę pocieszenia go, oh mój aniele, co ty ze mną zrobiłeś przez te ostatnie lata? Zrobił ze mnie pantofla, aż strach o tym myśleć...

– Dziękuję i powodzenia. W razie czego zawsze służę pomocą. Przynajmniej puki Aziraphal nie wydobrzeje.– Powiedział i do słownie wyparował. Mnie natomiast przeniosło z powrotem do mojego mieszkania.

– Tylko jak do...jasnej anielki mam znaleźć tego całego Serafina?

Cdn...

Sweet Night my star  •Aziraphal x Crowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz