Gabriel szedł wąskim korytarzem, rozglądając się, czy czasem nikt za nim nie idzie. Stanął przed złotymi drzwiami i pociągnął za klamkę.– Tak szybko? Myślałem, że posiedzisz z nimi dłużej. – Prychnął Metatron.
– Taki miałem plan, ale wystąpiły pewne... komplikacje.
– Usiądź.– Powiedział, wskazując na sofę w rogu gabinetu. Poczekał, aż wspomniany usiądzie, po czym kontynuował. – Więc? Co to są za komplikacje?
– Aziraphal stracił zupełnie wzrok.– Westchnął, gniotąc ręką spodnie.
– I co z tego? Jego los niespecjalnie mnie obchodzi i tak jest stracony, to tylko kwestia czasu, zanim przejmie go dolny dystrykt. Coś więcej?– Spytał, stukając palcami w biurko.
– Nie, to już wszystko.
– Rozczarowałeś mnie, a teraz zaprowadź ich do Uriela.
– Uriela? Co on ma z tym wspólnego?!
– Podnosisz na mnie głos? JA jestem wybranym przez Boga, i to JA decyduję o losie innych. Słyszysz? JA.
– Skurwiel. – Wycedził.
– S-słucham?
– Skurwiel. Masz problem ze słuchem?– Uśmiechnął się szeroko, po czym wyszedł, zostawiając Metatrona z szokiem na twarzy.
1
2
3!
– GABRIEL!!!
Biegł przez wąski korytarz, wpadając, jak burza do pokoju anioła.
– Wychodzimy gołąbeczki!!! Raz dwa!!!
– Gabriel? Ty się dobrze czujesz?– Mruknął Crowley.
– Co się dzieje?– Aziraphal przetarł wilgotne oczy, kręcąc głową, jak zagubiony szczeniak.
– Idziemy, bo chcą nas zabić. Więc ruchy! Nie mamy czasu.– Wyjaśnił, pieczętując drzwi.
– Zabić? Serio?– Skrzywił się Crowley.
– Nie, na żarty. – Prychnął Gabriel. – Słuchajcie, jestem miły do czasu, więc korzystajcie, bo w każdej chwili mogę przestać, być wiernym.
– Wiernym? Czemu do cholery? – Zamyślił się demon, pomagając wstać Aziraphalowi.
– Bogu i jego wybranemu.– Wskazał na Aziraphala, tłumacząc dalej.– Gdyby Bóg nie użyczył ci energii, byłbyś martwy.
– Ale powiedziałeś, że to Metatron może mu tylko pomóc...
– Heh, jakby to powiedzieć... okazało się, że Metatron wrócił do niebios i zajął miejsce Boga... To on chce was zabić, a raczej Uriel.– Skończył i otworzył okno, po czym wyleciał na zewnątrz, pomagając pozostałej dwójce zrobić to samo.
– Czyli chciałeś, żeby ten mnie zabił? Po co ci Aziraphal?! – Wrzasnął Crowley, lecąc razem ze swoim aniołem.
– Czasem potrafisz jednak ruszyć głową. Ale to nie ja go potrzebuję, tylko Michael. Trochę popsułeś mu plany tym wybudzeniem Aziraphala. Chociaż nic nie zrobiłeś, on o tym nie wie.
– Więc co teraz zrobimy? – Spytał Aziraphal, trzymając się kurczowo Crowleya.
– Musimy opuścić świętą ziemię, więc wyruszamy na cmentarz. I poprosimy ICH o pomoc...

CZYTASZ
Sweet Night my star •Aziraphal x Crowley•
Fanfiction! Image credit to: thatmightyheart ! Zapraszam na Twittera autora/ki tam znajdziecie więcej cudownych prac ✨ ------------------------- Aziraphal po zmienieniu się z powrotem w duszę bez ciała, zapada w głęboki sen. Od tego momentu, po dopiero dwóch...