11. Wierność

217 22 3
                                    


Gabriel szedł wąskim korytarzem, rozglądając się, czy czasem nikt za nim nie idzie. Stanął przed złotymi drzwiami i pociągnął za klamkę.

– Tak szybko? Myślałem, że posiedzisz z nimi dłużej. – Prychnął Metatron.

– Taki miałem plan, ale wystąpiły pewne... komplikacje.

– Usiądź.– Powiedział, wskazując na sofę w rogu gabinetu. Poczekał, aż wspomniany usiądzie, po czym kontynuował. – Więc? Co to są za komplikacje?

– Aziraphal stracił zupełnie wzrok.– Westchnął, gniotąc ręką spodnie.

– I co z tego? Jego los niespecjalnie mnie obchodzi i tak jest stracony, to tylko kwestia czasu, zanim przejmie go dolny dystrykt. Coś więcej?– Spytał, stukając palcami w biurko.

– Nie, to już wszystko.

– Rozczarowałeś mnie, a teraz zaprowadź ich do Uriela.

– Uriela? Co on ma z tym wspólnego?!

– Podnosisz na mnie głos? JA jestem wybranym przez Boga, i to JA decyduję o losie innych. Słyszysz? JA.

– Skurwiel. – Wycedził.

– S-słucham?

– Skurwiel. Masz problem ze słuchem?– Uśmiechnął się szeroko, po czym wyszedł, zostawiając Metatrona z szokiem na twarzy.

1

2

3!

– GABRIEL!!!

Biegł przez wąski korytarz, wpadając, jak burza do pokoju anioła.

– Wychodzimy gołąbeczki!!! Raz dwa!!!

– Gabriel? Ty się dobrze czujesz?– Mruknął Crowley.

– Co się dzieje?– Aziraphal przetarł wilgotne oczy, kręcąc głową, jak zagubiony szczeniak.

– Idziemy, bo chcą nas zabić. Więc ruchy! Nie mamy czasu.– Wyjaśnił, pieczętując drzwi.

– Zabić? Serio?– Skrzywił się Crowley.

– Nie, na żarty. – Prychnął Gabriel. – Słuchajcie, jestem miły do czasu, więc korzystajcie, bo w każdej chwili mogę przestać, być wiernym.

– Wiernym? Czemu do cholery? – Zamyślił się demon, pomagając wstać Aziraphalowi.

– Bogu i jego wybranemu.– Wskazał na Aziraphala, tłumacząc dalej.– Gdyby Bóg nie użyczył ci energii, byłbyś martwy.

– Ale powiedziałeś, że to Metatron może mu tylko pomóc...

– Heh, jakby to powiedzieć... okazało się, że Metatron wrócił do niebios i zajął miejsce Boga... To on chce was zabić, a raczej Uriel.– Skończył i otworzył okno, po czym wyleciał na zewnątrz, pomagając pozostałej dwójce zrobić to samo.

– Czyli chciałeś, żeby ten mnie zabił? Po co ci Aziraphal?! – Wrzasnął Crowley, lecąc razem ze swoim aniołem.

– Czasem potrafisz jednak ruszyć głową. Ale to nie ja go potrzebuję, tylko Michael. Trochę popsułeś mu plany tym wybudzeniem Aziraphala. Chociaż nic nie zrobiłeś, on o tym nie wie.

– Więc co teraz zrobimy? – Spytał Aziraphal, trzymając się kurczowo Crowleya.

– Musimy opuścić świętą ziemię, więc wyruszamy na cmentarz. I poprosimy ICH o pomoc...

Sweet Night my star  •Aziraphal x Crowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz