Aziraphal nadal się nie obudził, próbowałem już wszystkiego i nic. Wołanie go, szturchanie, wylałem nawet na niego lodowatą wodę, a on nawet nie drgnął...– Co się z tobą dzieje aniele?– Spytałem, wiedząc, że nie doczekam się odpowiedzi.
Nie chcę zawiadamiać ich o tym, zabiorą mi go i nie pozwolą widywać, ale jakie mam wyjście, skoro on powoli znika?
Zauważyłem to dopiero tego ranka, był bardziej przeźroczysty, jakby stał się cienką warstwą lodu, na zamarźniętym jeziorze.– Gdybym to ja był na twoim miejscu... co byś wtedy zrobił?– Uklęknąłem przy nim, dotykając jego chłodnego czoła. Bił od niego taki chłód... – Pewnie zszedłbyś nawet na dno piekła, żeby mi pomóc.
— Pierwsza słona łza spłynęła po bladym policzku Crowleya. Podkrążone od nieprzespanej nocy oczy, patrzyły z wyrytym smutkiem na pełne chłodu ciało. Kiedyś było, jak rozżarzony węgielek, biło od niego ciepło, które diabeł tak bardzo uwielbiał. Zaczynał go normalnie widzieć, bez lustra, nie patrzył już na odbicie, patrzył na niego. Zapłakał mocniej, wylewając gorzkie łzy, do i tak przepełnionego cierpieniem naczynia. Jego aniołek upada, zatracając się w ciemność, w którą tak niespodziewanie wpadł. Dlaczego tak piękna i szlachetna osoba jak on, tak łatwo się poddaje? Wykrzykiwał te słowa w myślach, chcąc, chociaż wiedzieć co mu dolega. Zły na siebie samego, otarł mokre strugi. Podjął już decyzję, pójdzie do nieba, odda im Aziraphala, nawet jeśli nie zobaczy go przez wieki, przynajmniej chce mieć pewność, że przeżyje. Bóg go nie zostawi, jak tamte anioły. Pomoże mu, przekonywał sam siebie. Podniósł się z ziemi, chwytając przez ścierkę święconą kredę.—
– Mam nadzieję, że sam znak po uruchomieniu mnie nie zabije.– Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem ze świstem powietrze. Czego bym dla niego nie zrobił? Nie ma takiej rzeczy, nawet jeśli tam pójdę i zażądają dla mnie kary, wypełnię ją za wszelką cenę.
Podniosłem Aziraphala z łóżka, układając bezpiecznie w moich ramionach. Krąg po pojawieniu się tam anioła, rozbłysnął niebieskim światłem. Razem ze strugą światła, pojawiliśmy się przed bramą niebios.
–„Czego tutaj szukasz?" – Powiedział twardo archanioł strzegący bramy.– „Nie mów mi, że przyszedłeś tu po odkupienie"– Skrzywił się, gdy zobaczył na wpół przeźroczystą postać w moich rękach.– „Szczególnie... po zabiciu anioła..."– Syknął, patrząc na mnie z wyraźnym obrzydzeniem.
– Nie zabiłem Aziraphala!– Warknąłem, czując rosnące wraz z gniewem łuski.
– „Wąż z ogrodu Eden..."– Roześmiał się.– „A więc ten tutaj, to musi być ten były archanioł"– Prychnął, poprawiając w dłoni złotą włócznie.
Chwila, Aziraphal był archaniołem? Przecież im kategorycznie nie wolno spotykać się z upadłymi! Nie, żeby normalne mogły, cholera... i nic nawet nie powiedział o obniżeniu posady.
Dobra skup się Crowley, nie po to tu dzisiaj przyszedłeś.– Proszę, pomóż mu... błagam.– Powiedziałem z największą skruchą, na jaką tylko było mnie stać.
–„Ty mnie błagasz, żebym mu pomógł?"– Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, zaciskając dłoń na włóczni.–„To niemożliwe, diabły są złe, a anioły dobre. Taki jest odwieczny porządek świata!"– Wykrzyczał, biegnąc z bronią w naszym kierunku.
Nie mam szans, żeby uciec. Szybko odrzuciłem Aziraphala na bok, sam, czekając na śmiertelny cios.
– „Stój!"– Rozniósł się krzyk, a złota bariera otoczyła mnie i mojego anioła.
– „Ile razy mam ci powtarzać, że zanim kogokolwiek zabijesz, masz to skonsultować ZE MNĄ!?".Archanioł skulił się, odsłaniając mi widok na rozmówcę.
– Gabriel!?– Zamrugałem szybko parę razy, aby upewnić się, że to nie jest złudzenie.
–„Nie Święty Piotr"– Przewrócił oczami, usuwając machnięciem ręki świętą barierę.– „Sam się tym zajmę, odejdź."– Rozkazał, a strażnik wycofał się i odszedł.
– Co się stało z wiecznie uśmiechniętym Gabrielki em.– Niby był taki, jak zwykle, ale jego nastawienie... diametralnie się zmieniło.
– „Poszedł się jebać."– Prychnął, patrząc zatroskanym wzrokiem na Aziraphala.
Mnie za to prawie zmiotło z nóg. Od kiedy anioły przeklinają? Nawet jak Aziraphal, był zły wymyślał... ciekawe zamienniki.
„Crowley na miłość boską! Musisz za każdym razem wylewać moją czekoladę, przechodząc obok biurka? Teraz Kur... czaki... wszystko się lepi!".
„No do KACZKI! Zostaw już to dziecko w spokoju!".
„Ja już na prawdę tracę w ciebie wiarę...,żeby spierdzaszczyć doniczkę na sąsiadkę? Co ci zrobiła, żyła za długo?".
Tak, takiego aniołka lubiłem najbardziej, nie mogę się doczekać, kiedy znów spojrzy na mnie, tymi lazurowymi oczami...
– Możesz mu pomóc, prawda?– Ocknąłem się, powracając do szarej rzeczywistości.
–" On... upada Crowley... Nie wiem, czy będę w stanie mu jeszcze pomóc..."– Posmutniał jeszcze bardziej, wzdychając ciężko.
– Ale upadanie tyle nie trwa! To musi... musi być coś innego...– Uklęknąłem przy moim aniołku, głaszcząc go po głowie, wydawał się być... taki spokojny.
–" On jeszcze z tym walczy, nie podjął decyzji. Waha się, więc mamy jeszcze znikome szanse, tylko jest jeden problem...
——————————————————
–"...." Inne postacie
Przepraszam, że nie było żadnego rozdziału, przez długi czas. Mam obecnie taki nawał pracy, że nie wiem w co mam wsadzić ręce. Jednak powracam do was z nowym rozdziałem i mam nadzieję, że go polubiliście.
Pamiętajcie o komentowaniu, miło by było wiedzieć co uważacie ; )
Xeno

CZYTASZ
Sweet Night my star •Aziraphal x Crowley•
Fanfic! Image credit to: thatmightyheart ! Zapraszam na Twittera autora/ki tam znajdziecie więcej cudownych prac ✨ ------------------------- Aziraphal po zmienieniu się z powrotem w duszę bez ciała, zapada w głęboki sen. Od tego momentu, po dopiero dwóch...