Clarke's pov
Gdy tylko brunetka odeszła od naszej trójki, walnęłam Raven w ramię. Latynoska stęknęła niezadowolona, pytając się mnie wzrokiem, za co oberwała.
- Dlaczego to powiedziałaś, debilko?! - jęknęłam, ukrywając twarz w dłoniach.
- Ale co? Że bestie Lincolna to totalna hotówa? Czy przypadkiem sama tego nie powiedziałaś, nim postanowiłaś do nich podbiec? - wtórowała mi rozbawiona Reyes, na co znowu ją uderzyłam.
- Naprawdę myślałyście, że zdradzałbym Octavię? - przerwał nam chłopak z niedowierzaniem, śmiejąc się pod nosem.
- Wiesz jaka ona jest! Kazała mi odciągać od ciebie każdą dziewczynę! Nie chciałam wyjść na jakąś zazdrosną szmatę przecież – odparłam, po czym oparłam się o szafki, uderzając w nie głową.
- Spokojnie, Clarke. Akurat ciebie nie posądziłbym o brak wiary w czystą przyjaźń damsko-męską – czarnoskóry posłał mi jeden ze swoich uśmiechów, trącając mnie w ramie.
Rozmasowałam potylicę, wędrując wzrokiem po twarzach przyjaciół. Co do tego miał rację i wiem do czego nawiązywał. Miałam wielu męskich przyjaciół, z którymi w żaden sposób nie kręciłam. Albo nie chciałam z nimi być, nawet gdy oni tego chcieli. Wells, Bellamy... Powinnam mówić coś więcej? Hipokrytka. Dokładnie tym słowem mogłam opisać swoją postawę. Idiotka. Nie powinnam od razu tak oschło najeżdżać.
A może po prostu znów byłam tą „nadopiekuńczą” wersją siebie? Nie wiem, ale to bywało męczące. Prawdopodobnie to kwestia tego, że to ja zawsze musiałam ogarniać innych. To ja odprowadzałam pijane dupy moich przyjaciół do ich domów, by nie leżeli gdzieś w krzakach albo na zarzyganej kanapie. To ja byłam tą osobą, która z każdego przedmiotu miała zrobione staranne notatki, przez co korzystał z tego dosłownie każdy. To ja przejmowałam inicjatywę podczas wszelakiej pracy w grupach, pilnując żeby każdy wykonał swoją część przydzielonej mu pracy. Masz jakąś sprawę? Clarke na pewno to załatwi. Tutaj Clarke Griffin, kogo ciało chowamy i gdzie? W końcu zawsze jestem „tą ogarniętą”, czy to nie jest z tym równoznaczne?
Z zamyślenia wyrwała mnie Raven, machając mi ręką przed twarzą. Zamrugałam parokrotnie, patrząc się tępo na przyjaciółkę.
- Lincoln coś do ciebie mówił, stara – powiedziała Reyes, a ja spojrzałam przepraszająco na chłopaka, prosząc go wzrokiem, by powtórzył.
- Powiedziałem, że masz ładne włosy. Bardzo odważne, jak na ciebie – uśmiechnął się czarnoskóry.
- Ohh... Dziękuję – odpowiedziałam, strącając dłonie latynoski, gdy chciała nawinąć sobie wokół palca różowe końcówki moich włosów. - Ten debil postanowił, że świetnym pomysłem będzie zafarbowanie sobie włosów płukanką. Wykorzystała okazję, że nie byłyśmy wtedy w pełni trzeźwe.
- Ej wyszło zajebiście, Gryfku! Poza tym, ty też mi zafarbowałaś. Nie moja wina, że na moich włosach tego nie było widać! - zaśmiała się dziewczyna, po czym jak to miała w zwyczaju oparła łokieć o moje ramię. - Chcesz wiedzieć, co powiedziała na to Abby?
- Że kobieta zmienia kolor włosów tylko gdy coś jest nie tak i gdy chce zakończyć jakiś etap w swoim życiu – dokończyłam za nią, na co oboje wybuchli śmiechem. - Dobra Raven, zamknij pizdę. To twoja wina i tak.
- Niczego w życiu nie żałuję. Zdecydowanie było warto – wtórowała mi dumnie, biorąc mnie pod ramię.
Reyes zaczęła ciągnąć nas obie w kierunku właściwej klasy. Odwróciłam się szybko, machając jeszcze Lincolnowi na pożegnanie, nim zniknął mi z pola widzenia. Przed klasę dotarłyśmy odrobinę po dzwonku, lecz Jaha nigdy nie miał w zwyczaju czekać na nas już w sali. Tuż przed wejściem do klasy, złapałam spojrzenie Raven, przekazujące mi komunikat, że pchamy się na nasze stałe miejsce. Trzeci rząd od końca, pod oknem, doskonale pamiętam. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, od razu obrałyśmy sobie drogę do ławki. O ile nie podpadnie się nauczycielowi, to świetne miejsce. Przyjaciółka pokazała mi triumfalnie uniesione w górę kciuki, kiedy zajęła to niezmiernie rozchwytywane miejsce. Jednak mój wzrok nie skupia się na niej, tylko na przedostatnim rzędzie pod ścianą, w której siedziała nowa brunetka. Szybko odwróciłam zestresowany wzrok, na co latynoska posłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Ledwo zauważalnie kiwnęłam głową w kierunku przyjaciółki Lincolna, wskazując ją Raven.
CZYTASZ
Scars
ФанфикZostała pustka. Zupełnie nic. Przegrałam walkę z własnym umysłem. Nie miałam już tego pod kontrolą. A ja po prostu chcę czuć cokolwiek. Chociaż przez krótką chwilę... **** Ja... Ja po prostu chcę żyć. Chcę żyć, a nie tylko oddychać. Bo życie powinn...