Lexa's pov
Szkoła ruszyła pełną parą, a nauczyciele skończyli przyjmować wymówkę „plan cały czas się zmienia, nie wiedziałam w której sali mamy". Co z tego, że doskonale wiedziałam, gdzie mam lekcję? Pozwalało mi to opuścić parę minut, by dłużej w spokoju posłuchać muzyki z dala od szkolnego gwaru. Przynajmniej udało mi się opanować już system. Wbrew pozorom każda społeczność go ma i nie tylko szkoły go wprowadzają. Jesteśmy ludźmi. Potrzebujemy wszystko porządkować i układać logicznie. Potrzebujemy odgórnie ustalonych zasad i praw, by czuć, że mamy nad czymś kontrolę. Chociaż żeby dawały nam takie pozory. Żmudna kontrola, ludzie tak bardzo ją kochają. Jesteśmy w stanie zrobić wszystko, żeby tą kontrolę zachować. Bo w sumie czy jest coś czego nasze społeczeństwo nie próbuje kontrolować? Społeczność pilnuje byś wyglądał tak jak od ciebie tego oczekują, czy twoje opinie im odpowiadają, czy twoje zachowanie jest zgodne z ustaloną przez nich normą... Ludzie chcą kontrolować nawet naturę. Nie mają do tego żadnych skrupułów. Nie ma takiego aspektu, którego nie chcielibyśmy trzymać ciasno w ryzach. Ale... Niektóre systemy mają też zalety, ponieważ jesteśmy w stanie coś przewidzieć. Unikasz zbędnych problemów gdy wiesz, jak się poruszać, gdzie iść, kogo spojrzeń unikać i u którego nauczyciela najlepiej gdybyś nawet głośno nie oddychał. Ale ten wielki system składa się dodatkowo na wiele mniejszych, ponieważ każda mijana przez ciebie osoba ma swój własny. Jeśli chcesz unikać jak najwięcej ludzi, to musisz wyuczyć się tych mniejszych systemów.
Ale najgorsi byli ci, którzy nawet gdy mieli system, wychodzili poza schemat. Albo może schemat był tak pokręcony i może nigdy nie istniał? Nie wiem, nie rozumiałam tego. To są ludzie, którzy nigdy nie odpowiedzą ci prosto na pytanie „tak" albo „nie". Pojawienie się jednej takiej osoby wystarczy, żeby cały system legł w gruzach.
Powinno przestać mnie dziwić, że Clarke Griffin była właśnie taką osobą. Nawet gdy reszta klasy zdążyła już dać mi spokój, Clarke Griffin musiała wyjść poza ich utarty schemat. Zamknęłam z trzaskiem szafkę, odwracając się w kierunku dziewczyny. Blondynka uśmiechnęła się do mnie pogodnie, a ja nie wiedziałam, jak powinnam na to zareagować.
- Organizujemy imprezę w ten weekend. Taka tradycja, by dobrze zacząć rok, zanim nauczyciele zapomną, że my też jesteśmy ludźmi chcącymi jakoś wykorzystać swój czas. Pewnie zrobimy ognisko przy piwie, nic dużego. Pomyślałam, że mogłabyś wpaść – zaproponowała niebieskooka, opierając się o szafkę obok mojej.
- Brzmi jak „No niby nie pijemy, ale jak pojawi się coś mocniejszego, to pewnie skończymy skacowani w rowach" - skomentowałam chłodno, zarzucając torbę sportową na ramię.
- Nie pijesz? Ohh no dalej! Nie mów, że nie idziesz tylko dlatego że MOŻE będzie alkohol! - odparła z niedowierzaniem, krzyżując ramiona na piersiach. - Naprawdę nie będzie tak źle, jak sądzisz. Poza tym, mielibyśmy okazję lepiej cię poznać. Co masz do stracenie?
- Dzięki, jakoś nie szukam nowych znajomości, więc chyba odpuszczę – ucięłam oschło, posyłając jej nieprzekonane spojrzenie. - Ale miłej zabawy.
- A Lincoln? - spytała jasnowłosa, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Jego dopuściłaś do siebie.
- To że nie szukam nowych znajomych, nie znaczy że mam odrzucać starych, prawda? - prychnęłam, na co jej oczy straciły przebijającą się w nich wcześniej pewność siebie.
- O czym rozmawiacie? Oo część Clarke – wtrącił nagle Lincoln, pojawiając się koło nas nie wiadomo kiedy.
- Próbowałam namówić Lexę do imprezy w weekend – skwitowała krótko blondynka, po czym burknęła pod nosem. - Ale może ty będziesz miał więcej szczęścia i ją przekonasz.
CZYTASZ
Scars
FanfictionZostała pustka. Zupełnie nic. Przegrałam walkę z własnym umysłem. Nie miałam już tego pod kontrolą. A ja po prostu chcę czuć cokolwiek. Chociaż przez krótką chwilę... **** Ja... Ja po prostu chcę żyć. Chcę żyć, a nie tylko oddychać. Bo życie powinn...