Lexa's pov
O 19 u niej w domu. Spojrzałam jeszcze raz na skrawek kartki, na którym został zapisany adres domu blondynki. Sprawdziłam na telefonie obecną godzinę, obliczając pośpiesznie, ile się spóźnię przez szybką wizytę w sklepie. Westchnęłam ciężko, wchodząc do sklepu, bo przecież głupio jest przyjść do kogoś z pustymi rękami. Gdy zdecydowałam się już co kupić, pobiegłam na przystanek, by złapać autobus. W myślach prosiłam, żeby autobus do którego wsiadłam, jechał w dobrym kierunku. Odetchnęłam z ulgą dopiero, kiedy sprawdziłam na telefonie rozkład. Na moje szczęście wysiadłam na dobrym przystanku, którego nie było zbyt daleko do domu Clarke. Mimo wszystko na miejsce dotarłam nieco po umówionym czasie, jednak otwierającej mi drzwi Griffin nie wydawało się to przeszkadzać.
-Cieszę się, że jednak przyszłaś - uśmiechnęła się blondynka, otwierając szerzej drzwi, by wpuścić mnie do środka. - Wejdź, reszta wybiera film w salonie.
Dziewczyna zamknęła za mną drzwi, po czym odebrała ode mnie reklamówkę z zakupami. Nie czując się zbyt pewnie, odwiesiłam kurtkę na wieszakach w przedpokoju. Kiedy to zrobiłam, skierowałam się w stronę, gdzie uprzednio zniknęła niebieskooka. Jasnowłosa krzątała się w kuchni, przesypując do misek różne przekąski. Po lewej natomiast znajdował się otwarty na kuchnię salon, z którego dochodziły głośne głosy naszych przegadujących się ze sobą kolegów. Dom Clarke nie był za duży, lecz zdecydowanie nadrabiał przytulnym wystrojem. Meble z ciemnego drewna wydawały się nie najnowsze, lecz zdecydowanie dodawały wnętrzu dodatkowego uroku, tak samo jak ściany w kolorze bladego cappuccino. Odebrałam od mijającej mnie błękitnookiej jedną z trzech misek z chipsami, które próbowała za jednym razem zanieść do salonu. Dziewczyna westchnęła ciężko, jakby miała zamiar powiedzieć, że poradziłaby sobie sama, jednak nic nie powiedziała. Udałam się za nią do salonu, gdzie rozłożyli się w najlepsze nasi znajomi. Na podłodze tarzali się nie wiadomo z jakich powodów Jasper z Montym, dziko dopingowali przez siedzących na fotelach Millera i Wellsa. Po przeciwległej stronie salonu Harper zagarnęła jedną miskę z chipsami na współę z Emori podpierającą się o ramię Murphy'ego. Natomiast na narożnej kanapie rozsiadły się Raven z Octavią, przegadujące się jak zwykle o jakąś pierdołę. Na pierwszy rzut oka byli tu wszyscy, z którymi potencjalnie wymieniłam parę zdań. Brakowało jedynie Lincolna, lecz już wcześniej mówił mi, że dzisiaj nie może być.
Przywitałam się ze wszystkimi, na co chórem odpowiedzieli mi tym samym. Clarke postawiwszy na stole miski, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w kierunku kanapy. Blondynka gestem pokazała przyjaciółkom, by się przesunęły, co niechętnie uczyniły, robiąc nam miejsce. Oparłam się głową o zagłówek kanapy, po czym przyciągnęłam nogę do siebie, by oprzeć brodę na swoim kolanie. Gdy Clarke usiadła obok mnie, narzuciła na siebie biały koc, który wcześniej zwisał z oparcia kanapy. Dziewczyna bez słowa zaproponowała mi, bym również się okryła, lecz grzecznie pokręciłam przecząco głową. Blondynka wzruszyła ramionami, szczelniej owijając się kocem.
- Więc... Naradziliście się już, co oglądamy? - zapytała Griffin, uruchamiając netflixa.
Po długotrwałym przekrzykiwaniu się, zdecydowaliśmy się obejrzeć klasyczny horror. Obserwowałam ich w ciszy, nie zabierając głosu. Musiałam przyznać, mieli między sobą dość interesującą choć niebywałe dziwną relację. Zdecydowanie musieli znać się bardzo długo, bo było aż niemożliwe by w innym wypadku byli ze sobą tak zgrani. Wydawało mi się na początku, że są dość konfliktowo nastawieni do siebie, jednak atmosfera w klasie była zdecydowanie inna. Prawdę mówiąc, o wielu z nich miałam mylne mniemanie. Na przykład Murphy. Chłopak na początku wydawał się zarozumiały i szukający we wszystkim zwady dla zabawy, lecz spędzając z nim dość sporo czasu, można było zauważyć, że taki nie jest. Potrafił być opiekuńczy szczególnie w stosunku do Emori, na której zdecydowanie mu zależało. Co prawda miał dość specyficzne poczucie humoru, ale czasem rozmawialiśmy na przerwie i ani trochę nie przeszkadzało mi jego ironiczne podejście do życia. Myliłam się również co do samej Emori, która wbrew pozorom nie była tak nieśmiała, jak uważałam. Zresztą nawet teraz, nie krępując się, żywo rozmawiała o czymś z Harper. Tak, zdecydowanie o wielu z nich miałam mylne mniemanie i nie powinnam ich z początku oceniać. Starałam się to zmienić obecnie, będąc bardziej otwartą na rozmowy. Postanowiłam iść za radą Anyi i spróbować ich poznać. Większość czasu i tak wolałam spędzać z Lincolnem, ale chłopak cieszył się, że złapałam kontakt z innymi osobami z naszej klasy, w tym bardzo dobry z jego dziewczyną. Oczywiście to nie było tak, że grono przebywające obecnie w salonie Griffin się nie kłóciło. Zdarzało im się, tak jak i tym razem, ale bardzo zaczęło mnie to intrygować. Decyzje jednak podejmowali demokratyczną większością, co zawsze stanowiło jakieś w miarę fair rozwiązanie.
CZYTASZ
Scars
FanfictionZostała pustka. Zupełnie nic. Przegrałam walkę z własnym umysłem. Nie miałam już tego pod kontrolą. A ja po prostu chcę czuć cokolwiek. Chociaż przez krótką chwilę... **** Ja... Ja po prostu chcę żyć. Chcę żyć, a nie tylko oddychać. Bo życie powinn...