13. Urodziny

85 13 4
                                    

Wczoraj przylecieliśmy do Londynu, gdzie przez następne 3 dni mieliśmy mieszkać, a potem pojechać do miasta Willa, czyli Bringhton. Na najbliższe dni zatrzymaliśmy się w domu moich rodziców, którzy przyjęli nas tam z otwartymi rękoma. Zapowiadał się naprawdę ciekawy i udany tydzień, podczas którego będę mógł zapomnieć o wszystkim innym. 

Rano obudziłem się w swoim starym pokoju, który aktualnie został przerobiony w pokój gościnny. Podniosłem się z łóżka, i leniwie rozsunąłem zasłony. Było już jasno i wyjątkowo słonecznie jak na kwiecień. Ubrałem na siebie pierwsze lepsze dresy i bluzę i zszedłem na dół zjeść śniadanie. 

-Dzień Dobry synku, jak się spało?- przywitała się ze mną mama, gdy wszedłem do kuchni.

-Cześć mamo, całkiem dobrze, fajnie wrócić na stary dom- uśmiechnąłem się siadając do stołu.

-Piekę gofry, możesz iść obudzić Willa i zaraz przyjdź zjeść- oznajmiła na co kiwnąłem głową.

Pobiegłem do pokoju, gdzie spał Will i wskoczyłem na jego łóżko, kładąc się obok. Chłopak momentalnie się obudził, próbując mnie zrzucić.

-Daj spać, a nie człowieka budzisz!- zrezygnowany schował twarz pod kołdrę na co tylko wybuchnąłem śmiechem. Jednym ruchem ściągnąłem nakrycie z przyjaciela i mocnym ruchem zrzuciłem go z łóżka.

-No KURWA JESTEŚ NIEPWOAŻNY!- wydarł się na mnie szybko wstając z ziemi i rzucając się na mnie. Wyglądaliśmy jak 12 letnie dzieci bijący się o jakaś zabawkę. Niestety nasze zabawy przerwała nam moja mama wchodząc do pokoju kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Mam wam przypomnieć, że jesteście dorośli?- spytała próbując się nie zaśmiać. - Gofry czekają na stole, więc ogarnijcie to łózko i przyjdźcie do kuchni.- powiedziała i wyszła z pokoju.

-Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego stary.- uśmiechnął się i wstał by podnieść pościel.

-Dzięki, czeka nas zajebisty dzień.

-Totalnie, niczym 4 lata temu. Tęskniłem za Anglią. Jestem z Ciebie dumny, że sobie dałeś ze wszystkim rade.

-Bez tak zajebistych przyjaciół bym juz dawno się przewracał w grobie- odparłem, lecz po chwili uświadomiłem sobie, że jednak źle to zabrzmiało- w sensie w pozytywnym sensie. Dzięki wam jest fajnie- poprawiłem się, na co ten lekko się zaśmiał. 

-Może lepiej chodźmy na te gofry, bo twoja mama zajebiście gotuje i na samą myśl robię się głodny. Aaa no i za 30 minut przychodzi Tubbo z Ranboo i Aimsey.

Zeszliśmy do kuchni i zjedliśmy posiłek rozmawiać przy tym z moja mamą. Bardzo lubiła ona Willa, chociaż na początku naszej znajomości bała się tej różnicy wieku, bo w końcu miałem 16 lat a chłopak 23. Po chwili rozmowy przerwał nam dzwonek do drzwi, co oznaczało że przyszli nasi przyjaciele. Pobiegłem podekscytowany do drzwi i im otworzyłem.

-Wszystkiego Najlepszego!- wykrzyczała trójka przyjaciół wręczając mi dziwny tort, który mogę się założyć że piekli sami.

-Dziękuję, dobrze was w końcu widzieć

Podałem Willowi ciasto, by zaniósł je na stół i przytuliłem na przywitane przyjaciół. Chwile porozmawialiśmy, po czym ja i Will przebraliśmy się z piżamy i wszyscy wyszliśmy na miasto. Chcieliśmy iść do parku linowego, a potem nad jezioro. Była ładna pogoda więc, możliwe że nawet będziemy mogli się pokąpać, wykurzając matki z dziećmi, które będą oburzone, że im przeszkadzamy i zakłócamy spokój. 

-Ej wiecie co tam u Georga i Dreama? Dawna z nimi nie rozmawiałem- spytał Ranboo

-Mają urocze dziecko, często od nich chodziliśmy, jak jeszcze byłem z Alexą.- stwierdziłem uśmiechając się na wspomnienie małego kaszojada, który bawił się z Clayem w berka i prawie wywalili obiad na ziemie. Poczułem wzrok Willa na sobie, który widocznie był szczęśliwy że umiem o tym swobodnie mówić.

-To gdzie idziemy najpierw?- spytał Tubbo

-Do parku linowego Finsbury, tam gdzie nagraliśmy jednego z pierwszych vlogów z Ranboo. Potem na jakieś jedzenie i nad jezioro by po wkurzać matki z dziećmi.- odpowiedziałem na co reszta wybuchła śmiechem.

Tak więc po 30 minutowej wędrówce dotarliśmy do małego lasu w którym znajdował się duży park linowy z wieloma ścieżkami. Wspomnienia wrócił, chociaż to miejsce się bardzo zmieniło i trochę powiększyło. Udaliśmy się w piętkę do budki by zapłacić za przejście i wziąć uprząż z kaskiem. Instruktor pokazał nam jak wszystko działa, po czym poszliśmy na pomarańczową trasę średniej trudności. Pierwsza poszła Aimsey, później Ranboo, Tubbo i na końcu ja z Willem. 

****

-No chyba sobie żartujesz! Gdyby nie Aimsey to byś nawet nie wiedział jak przejść tamte przeszkody!- zaczął się śmiać Tubbo z Ranboo, gdy siedzieliśmy już w pobliskiej pizzeri. 

-Ta, bo ty dużo lepszy- przewrócił oczami 

-Chyba po prostu jesteśmy za starzy na parki linowe- zażartował Willbur, popijając swojego sheak'a.

-To ty tu jesteś najstarszy staruszku- zacząłem się przedrzeźniać 

-A ty najmłodszy dzieciaku

Zamówiliśmy 2 duże pizze: peperonii i margharite oraz zakręcone frytki. Nie było to jakoś dużo jedzenia jak na naszą piątkę, ale w połączeniu z dużymi sheakami na każdą osobę, to jednak nikt głodny po zjedzeniu nie był. 

Na koniec dnia, poszliśmy jeszcze na plażę, która o dziwo była prawie pusta, więc nikt nie zwracał nam uwagi, że jesteśmy za głośno lub przeklinamy. Spokojnie ten dzień mogę nazwać najlepszym od wyjazdu Alexy. Czuje się prawie szczęśliwy, i chociaż nie zapomniałem o niej, to wspomnienia z nią mnie cieszą a nie smucą. 



Dawno mnie tu nie było, ale nie mogłam się zebrać do napisania tego rozdziału. Mam napisane kilka w przód, ale ten mnie prześladował bo nic ważniejszego się tu nie działo. Jednak jest w jakiś sposób uroczy, i pokazuję ich przyjaźń, więc jest ważny dla tej książki, bo będzie trochę mniej Tubbo i Ranboo niz w 1 części.. 

TommyInnit- You left MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz