Bolały mnie plecy. Całą noc spędziłam na podłodze, bo nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Tępe pulsowanie w kroczu także dawało o sobie znać.
Zgięta w pół wstałam z dywanu i dowlokłam się w stronę łóżka i opadłam ciężko na nie. Leżałam nie czując kompletnie nic.
Nagle usłyszałam, że drzwi się otworzyły. Nawet nie spojrzałam kto to, bo i tak było mi wszystko jedno. Niech robią sobie ze mną co chcą.
Poczułam czyjąś obecność obok mojej twarzy, ale nadal nie otwierałam oczu.
-Dylan, musimy iść.
Zamarłam słysząc jego głos. Przekręciłam głowę patrząc w piękne tęczówki. Wyglądał tak samo jak wcześniej tyle że miał jeszcze otwartą ranę na wardze.
-Luke-wyszeptałam cicho.
-Dylan, naprawdę nie mamy czasu-powiedział stanowczo.
Kiwnęłam głową i próbowałam stanąć na nogach, ale kolana za bardzo mi się trzęsły.
-Co ci jest?-zapytał wyraźnie zmartwiony.
-On... on... Michael...-jąkałam się.
-Chyba nie powiesz, że...-zaczął niepewnie.
Jako odpowiedź, wybuchłam płaczem.
-Kurwa, nie!-Bez zastanowienia mnie przytulił.-Co ten chuj...
-Luke, spokojnie, jest okay...
-Nie nie jest okay!-ryknął.-Nigdy nie wiedział gdzie jest...
-Luke, mieliśmy iść!-przypomniałam.
Odsunął się ode mnie, ale w środku nadal się w nim gotowało.
-Dasz radę iść sama?
-N-nie wiem.
Szybko wziął mnie za rękę.
-Proszę, postaraj się.
Wybiegł z pokoju ciągnąc mnie za sobą. Nie patrzyłam dokąd mnie prowadzi, po prostu mu ufałam. Nagle gwałtownie skręcił w prawo, a później w lewo. Wreszcie po kilkunastu minutach mogłam odetchnąć świeżym powietrzem.
Staliśmy przed jakimś starym, zapuszczonym budynkiem. Dookoła panowała już noc. Wzdrygnęłam się przypominając sobie o jego wnętrzu. Przed nami zaparkowany był samochód, który już skądś znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
Luke otworzył przede mną drzwi. Wsiadłam na tylne siedzenie. Od razu odwróciła się do mnie znajoma twarz.
-Calum!-zawołałam.
-Nic ci nie jest?-zapytał z troską w oczach.
-Nie, dzięki-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Zaraz przyjdę-powiedział jeszcze do niego Luke i zatrzasnął drzwi.
Mulat włączył radio. Z głośników popłynęło chyba The Rolling Stones, ale nie byłam pewna.
-Wy wszyscy słuchacie takiej samej muzyki czy co?-odezwałam się.
Chłopak zaśmiał się, ale widać było, że jest czymś zdenerwowany.
-Można tak powiedzieć.
-A... inni też tu są?-powiedziałam niepewnie.
-Taa-zaczął drżącym głosem.-Ale jeszcze nie wrócili.
Jeszcze nie wrócili... Chyba było gorzej niż myślałam.
-Czyli... Mali i Ashton przyjechali?-chciałam się upewnić.
-Tak.
Wypuściłam głośno powietrze z ust.
Wystukiwałam rytm na kolanie przez jakiś czas, ale w końcu ja także zaczęłam się denerwować. Boże... A co jeśli oni nigdy nie wrócą? Albo im się coś stanie? Wiedziałam, że to wszystko dla mnie.
Nagle drzwi się otworzyły, a prawie że na mnie wpadła Mali, a za nią Luke. Ashton zajął przednie siedzenie głośno przeklinając.
-Odpalaj!-zawołała dziewczyna. Calum natychmiast ruszył z piskiem opon.
-Postrzelili Irwina-wydyszał Luke.
Moje oczy od razu się rozszerzyły.
-W co?-wydusiłam.
-W rękę-jęknął Ashton.
Świetnie. Teraz będę mieć go na sumieniu.
-Dobra, odwieziemy Dylan do domu-zaczął Luke-powiemy wszystko jej rodzicom i...
-Moi rodzice nie żyją-oznajmiłam cicho.
-Jak to nie żyją? Jesteś pewna?
-Widziałam jak umierali!-niespodziewanie wrzasnęłam.
Zapadła cisza zagłuszana tylko przez elektryczne gitary.
-Jedź do jej domu-powiedział w końcu blondyn ze śmiertelną powagą.
-Przecież mówiłam ci, że...
-Wiem, Dylan. Jedź do jej domu.
Przez całą drogę. tylko Calum i Mali rozmawiali, ale ja, Luke i Ashton całkowicie się wyłączyliśmy. Po kilku godzinach samochód zaparkował na tyłach mojego domu. O dziwo Luke wysiadł ze mną.
-Przywieźcie mi tu jutro tylko moje auto-rzucił i podał kluczyki Calumowi. Podążył za mną do drzwi.
Otworzyłam mieszkanie. Teraz sprawiało wrażenie dziwnej pustki.
-Ile mnie tam trzymali?-odezwałam się?
-Trzy dni-odparł Luke.
Nie wiedziałam czy to mało, czy dużo.
-Zostanę z tobą przez kilka dni dopóki czegoś nie wymyślimy-dodał.
-Jasne.
Przeciągle ziewnęłam.
-Chyba pójdę się położyć. A tak w ogóle, która jest godzina?
Luke spojrzał na zegarek.
-22:30. W sumie ja też bym się przespał. Pójdę do pokoju twoich rodziców.
-Luke!-zatrzymałam go gdy był już przy progu.-Emm... może chciałbyś spać... eee... ze mną?
Spojrzał na mnie uważnym wzrokiem.
-Aha, oczywiście. Rozumiem.
__________
Dałam radę! I Lukey także dał radę;)
Czytasz=komentujesz
![](https://img.wattpad.com/cover/36092467-288-k18184.jpg)
CZYTASZ
Good/Bad Girl | Luke Hemmings✔
RandomMówiłem ci już, że to niebezpieczne? Bo dobre dziewczynki to złe dziewczynki, tyle że nie złapane.