26. Koszula

5.9K 395 26
                                    

Tym razem to nie była ta sama łazienka, w której kilka dni temu brałam prysznic. Ta była o wiele mniejsza i zaprojektowana w kolorach błękitu i granatu. W rogu również znajdowała się toaleta z umywalką, ale brakowało czegoś, w czym możnaby wziąć kąpiel. Za to w przeciwległej ścianie była dziura wielkości drzwi. Przez nią dokładnie widziałam różowe niebo i kawałek chodnika. Calum stał obok niej i poprawiał coś przy swoim pasku. Słysząc nasze kroki uniósł wzrok.

-Jesteście-powiedział. Zauważyłam niewielkie draśnięcie na jego policzku.

-Taa-odparł Luke.-Wszystko okay?

-Raczej tak. Mali i Ashoton powinni już czekać w samochodzie... Dylan, co ci jest?-Zrobił większe oczy zauważając moją rękę.

Nie wytrzymałam i równocześnie wypuściłam powietrze i jęknęłam.

-O cholera-mruknął blondyn podchodząc do mnie.-Drasnął cię.

-Nic mi nie jest-wymamrotałam z trudem.

-Oczywiście. Zdejmij sweter.

-Nie trzeba. Jest dobrze...

Westchnął.

-Zdejmij bluzę-powtórzył.-Muszę to zobaczyć.

-Pospiesznie się-odezwał się Calum.

Syknęłam przekładając bluzę przez głowę, bo materiał otarł się o ranę. Oprócz niej miałam na sobie tylko prześwitujący podkoszulek, spod którego było widać czarny stanik, ale na blondynie chyba nie zrobiło to wrażenia. Mulat starał się na mnie nie patrzeć, ale dość kiepsko mu to wychodziło. Przekrzywiłam głowę. Dopiero teraz zauważyłam swój zakrwawiony bark.

-Kurwa, chyba kula nadal jest pod skórą-wydusił Hemmings robiąc się coraz bledszy na twarzy.

Mój kark oblał zimny pot.

Hood wyciągnął spod kurtki nóż i podał go Luke'owi.

-Będzie bolało jak cholera-mruknął ledwo słyszalnie.

-Robiłeś to już kiedyś? Znaczy, wydłubywałeś ludziom różne rzeczy z ciała?-jęknęłam.

W odpowiedzi uśmiechnął się tylko niewyraźnie, ale zaraz znów przybrał poważny wyraz twarzy. Mocniej zacisnął długie palce na trzonku. Poczułam zimne ostrze na swojej skórze.

-Dasz radę, Danielle-szepnął.

Zacisnęłam oczy i usta, żeby nie krzyczeć kiedy nożem zaczął grzebać we mnie w poszukiwaniu kuli.

-Jest jakiś bandaż?-zapytał przeczesując włosy dłonią kilkanaście minut później.

Bark piekł mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. W ustach od dawna miałam posmak krwi przez przygryzanie wargi.

Cal zaczął otwierać wszystkie szafki po kolei. W końcu znalazł apteczkę. Wyjął z niej brązową paczuszkę i rzucił ją Luke'owi. Po chwili biały materiał został owinięty wokół mojego ramienia.

-Postaraj się nie ruszać zbytnio lewą ręką-powiedział.

Kiwnęłam głową.

Chłopak pomógł mi z powrotem założyć bluzę, która była trochę poplamiona czerwoną substancją i zauważyłam niewielką dziurę. Ujął moją prawą dłoń i zaprowadził mnie do wyrwy w ścianie. Spojrzałam w dół. Staliśmy jakieś cztery metry nad ziemią.

-Dasz radę, Danielle-mruknął ponownie.

Wzięłam głęboki oddech i mocniej scisnęłam jego rękę.

-Ratunek czy zguba?

-Ratunek.

Moje ubranie trzepotało gdy leciałam w dół i w dół coraz bliżej końca.

Siła uderzenia powaliła nas na kolana. Tępe pulsowanie pojawiło się w moich nogach. Otworzyłam oczy, ale nadal widziałam przed nimi mroczki.

Z trudem podniosłam się z podłogi. Luke też nie wylądował najlepiej, ale widać było, że już kilka razy skakał z okien. Calum stał wyprostowany obok nas.

Próbowałam dotrzymać im kroku kiedy przemierzaliśmy odległość dzielącą nas od samochodu, ale nie było to takie proste. Skroń zaczynała mnie boleć i nie byłam w stanie sama się poruszać. W końcu Luke wziął mnie na ręce. Zaciągnęłam się jego zapachem. Straciłam przytomność.

*

Luke siedział przy moim łóżku. Jego kolano podrygiwało nerwowo, a spojrzenie było zaniepokojone. Trochę się rozluźnił widząc, że się obudziłam.

Zobaczyłam jego czerwoną koszulkę. Przed oczami po raz setny stanął mi Nick topiący w kałuży własnej krwi. Zacisnęłam powieki.

-Danielle?-odezwał się niepewnie chłopak.

-Boże, Nick...-powiedziałam ledwo słyszalnie i ochryple. Zakryłam głowę rękami.

Materac się ugiął. Poczułam oddech blondyna na grzbietach swoich dłoni. Powoli zabrałam palce ze swojej twarzy.

-Mi też jest go szkoda. Naprawdę. To nie jego wina, że zrobili z niego kogoś kim nie był-szepnął.

Położył rękę na moim policzku i pogładził go kciukiem.

-Miał rodzinę?-zapytałam.

-Pewnie nie.

Pozwoliłam, aby błękit tęczówek całkowicie mnie pochłonął. Chłopak leniwie zbliżył twarz do mojej.

-Mówiłem ci już, że to niebezpieczne?-powiedział cicho. Oddech Luke'a załaskotał moje wargi, oddalone od jego o milimetry.

-Pieprzyć to.

Już żadna odległość nas nie dzieliła. Chłopak zaczął gładzić mnie delikatnie po plecach, ale ja czułam niedosyt. Położyłam dłoń na jego karku przysuwając go bliżej. Lekko przygryzł moją wargę. Rozchyliłam usta wpuszczając jego język do środka. Po chwili powędrował mokrymi pocałunkami od ucha, przez szczękę, aż do szyi. Westchnęłam gdy lekko zassał moją skórę uważnie omijając bark. Czułam jakby tam gdzie zimny metal zetknął się ze mną zostawał płonący ślad. Ponownie złączył nasze usta.

Przerzuciłam nogę przez jego biodra i usiadłam na nim okrakiem. Sięgnęłam dłońmi do guzików jego czarnej koszuli rozpinając jeden po drugim. Położyłam ręce na rozgrzanym torsie chłopaka i zjechałam nimi niżej aż do dżinsów. Chwyciłam za rozporek powoli ciągnąc go w dół. Czułam pod palcami jego nabrzmiałego członka przez co się uśmiechnęłam. Dopiero teraz się od niego oderwałam.

Chłopak jeszcze nierówno dyszał. Spojrzał na mnie oczami, w których chciałam zobaczyć pożądanie, ale dostrzegłam tylko strach. Przełknął ślinę.

-Nick to nie jedyna osoba, która zginęła-wymamrotał.

_________

A ten rozdział za to miał być krótszy, ale rozpisałam się w końcóweczce ^^

Czytasz=komentujesz

Good/Bad Girl | Luke Hemmings✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz