Ale Mali zamiast skierować mnie do wyjścia szarpnęła mnie do pokoju obok.
-Przykro mi, ale to zbyt niebezpieczne-powiedział cicho Calum.
-C-co?-wydusiłam.
Wziął głęboki oddech.
-Musisz zostać.
-Chyba sobie żartujesz!-oburzyłam się.-Skoro Luke mógł dla mnie ryzykować to ja też mogę!
-Nie, Dylan-przerwał mi stanowczo Ashton.-Ty nie masz takich umiejętności jak on. Pogorszysz tylko naszą i swoją sytuację.
-Przecież i tak już jest beznadziejna!-krzyknęłam.-Poza tym to mnie chcą! To ja miałam tylko być!
-Dylan...
-Proszę, Calum-wyszeptałam błagalnym głosem.-Proszę.
Chłopak spojrzał na Mali, która unikała jego wzroku. Westchnął i znowu zwrócił się do mnie:
-Dobrze.
Od razu uśmiechnęłam się szeroko, ale nikt nie podzielał mojego entuzjazmu.
-Dziękuję-odparłam tylko.
Przez chwilę nikt się nie odzywał, ale w końcu głos zabrała dziewczyna.
-No dobra. Do północy zostały cztery godziny. Wiemy już, że Dylan jedzie z nami. Musimy posłużyć się nią tak jakby była przynętą, bo...
Od razu chciałam zaprotestowa, ale mulat zgromił mnie wzrokiem.
-Bo oni zrobili to samo-podjął Ashoton.
-Dokładnie.-Brunetka kiwnęła głową.-Nie wiem czy to dobry pomysł, ale chyba jeśli podrzucimy ją gdy będzie świadoma, to od razu zrozumieją, że to jakiś podstęp.
-Czy ty sugerujesz, abym...
-Tak, Dylan.
Żołądek skręcał mi się na samą myśl o kolejnym odurzeniu.
-To konieczne?-upewniłam się.
-Chyba tak..
-Nie będziemy nic robić przeciw tobie-powiedział Ashton.
Pamiętaj, że to dla Luke'a.
Pamiętaj, że to dla Luke'a.
-No skoro to może pomóc... zgadzam się-oznajmiłam cicho.
Przez kilka godzin cała trójka w jakiś sposób przygotowywała się do tego co miało się zdarzyć niebawem. Czyścili bronie, wybierali ubrania, ładowali kule. Tylko ja siedziałam z boku i się im przyglądałam.
Wreszcie Calum wcisnął mi do ręki jakiś ciężki przedmiot. Spojrzałam na dłonie i zobaczyłam lśniący, czarny pistolet.
-Nawet sobie nie myśl-mruknęłam.
-To tylko tak na wszelki wypadek.
Pokazał mi szybko jak się go zabezpiecza i odbezpiecza.
-Ma tylko trzy kule-oznajmił.-Wsuń go sobie za pasek spodni i przykryj bluzą, aby nie było go widać.
Wykonałam jego polecenie.
Po chwili Mali podała mi małą, białą tableteczkę.
-Nigdy z tym nie przesadzaj, bo wywołuje halucynacje, ale po takiej dawce możesz mieć jedynie sny-powiedziała.
-Jasne.
-Pamiętaj, żeby jak tylko się obudzisz próbować się dostać do łazienki. Stamtąd nie będzie już problemu.
-Okay.
Włożyłam kapsułkę do ust i poczułam słodko-gorzki smak. Szybko ją połknęłam. Powieki momentalnie mi opadły.
*
Stałam na krawędzi patrząc w otchłań. Wiatr rozwiewał mi włosy, ale i tak dokładnie widziałam ciemność przede mną. Co czeka mnie na dnie? Ratunek, a może zguba? Czy istnieje ktoś kogo mogłabym o to zapytać?
Ratunek czy zguba?
Ratunek czy zguba?
Ratunek...
Albo zguba...
Usłyszałam głos za sobą. Czysty, niezachrypnięty, nienależący do nikogo kogo mogłabym znać.
-Skoczysz?-powiedział.
Odwróciłam się, ale za mną nikogo nie było. Mimo to odpowiedziałam:
-Skoczę.
-Ratunek czy zguba?
-Ratunek.
Moje ubranie trzepotało gdy leciałam w dół i w dół coraz bliżej końca.
*
-Znowu się spotykamy, Danielle.
Michael kucał przede mną z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Tym razem jego włosy były niebieskie. Wyciągnął w moją stronę rękę, ale jej nie przyjęłam. O własnych siłach podniosłam się z miejsca.
Byłam w tej samej sali, w której Sarah zadawała mi pytania. Tym razem w pomieszczeniu nie znajdował nikt oprócz mnie, Clifforda i wysokiego, prawie sięgającego do sufitu blondyna będącego bardzo podobnym do Luke'a. Miał nawet takie same błękitne oczy i jasne włosy, ale brakowało mu kolczyka w wardze.
-Jack-wychrypiałam.
-Możliwe-odparł spokojnym tonem.-Czyżby mój kochany braciszek już zdążył ci na mój temat trochę rzeczy poopowiadać?
-Możliwe-powtórzyłam bardziej chamsko od niego.
Prychnął ledwo słyszalnie.
-A nie chciałabyś może sobie z nim porozmawiać?
-Odwal się w końcu od niego!-wybuchłam.-Macie mnie! Czego jeszcze chcesz?
-Tak się składa, że wcale nie chodziło o ciebie tylko o niego.
To zbiło mnie z tropu.
-Od dawna chciałem zdobyć waszą dwójkę, ale zawsze chodziło tylko o niego-kontynuował.-Cóż, powiedzmy, że chciałem, żeby cierpiał, a ty byś mi w tym pomogła. Luke patrzyłby jak cię wykańczam w najdłuższy i najbrutalniejszy sposób. Obserwowałbym jak uchodzi z niego życie, jak zapada się w sobie, jak jego oczy gasną. Wreszcie osiągnę to czego chciałem.
Łzy znowu zebrały się w kącikach moich oczu. Chciałam je odpędzić, ale już wydostały się spod powiek.
-To nieludzkie-wyszeptałam.
-To prawda-odparł obojętnie-ale czasem trzeba się poświęcać.
Drzwi za jego plecami się otworzyły. Moim oczom ukazał się Ryan wlecząch przed sobą Luke'a. Chłopak chciał się mu wyrwać, ale bezskutecznie. Trzymał go za mocno. Zakryłam usta ręką widząc jego tarz. Z nosa leciała mu stróżka krwi, prawe oko było podbite, a policzek mocno zaczerwieniony. Ale najbardziej przeraziły mnie jego tęczówki. Nie było w nich już tego codziennego blasku. Jednak za wszelką cenę chciały dodać mi odwagi i podnieść mnie na duchu.
__________
No, wreszcie mi chyba wyszedł taki trochę dłuższy niż zwykle.
Czytasz=komentujesz
❤
CZYTASZ
Good/Bad Girl | Luke Hemmings✔
RandomMówiłem ci już, że to niebezpieczne? Bo dobre dziewczynki to złe dziewczynki, tyle że nie złapane.