Rozdział 17

643 59 11
                                    

Byłaś już w domu braci i to od dobrych dwóch godzin,
Siedziałaś w salonie wyczekując z niecierpliwością aż tamta dwójka się zjawi.

Odwróciłaś głowę, gdy usłyszałaś, że ktoś wszedł do budynku, a następnie po pomieszczeniach zaczął się roznosić tupod stóp

- nareszcie wróciliście - wyrwałaś wstając z miejsca

- no trochę nam zeszło - uznał Ran, który stał wraz z bratem w wejściu do salonu, podeszłaś do nich

- i jak wam poszło - zapytałaś się ich biorąc tym samym Rina w uścisk który odwzajemnił

- no trochę musieliśmy się wysilić by ich znaleść - uznał blondyn lekko zadowolony

- ale i tak wszystko poszło zgrabnie - wtrącił się Ran, który patrzył się na was z radością

- teraz na pewno da ci spokój, tak samo, jak tamta dziewczyna

- coś jej zrobiliście? - powiedziałaś lekko zakłopotana na co ten położył dłoń na twojej głowie i pokręcił przecząco głową - to dobrze - Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał Ran, który niezadowolenie westchnęł

- a tobie co? - wyrwał Rin puszczając mnie i robiąc krok, tym samym stając naprzeciwko brata a obok mnie

- bo y/n mnie nie przytuliła

- ohh, przepraszam jak cię uraziłam - uznałaś rozkładając ręce

- nie ma takiej opcji - uznał Rin chwytając cię w talli i przyciągając cię do swojego boku

- no weź - uznał smutny zakładając dłonie na klatkę piersiową, zaś Rin tylko bardziej przybliżył cię do siebie i spojrzał na ciebie z zazrością w oczach

- przykro mi Ran - odparłaś na co starszy z braci zrobił obrót na pięcie i poszedł gdzieś, przez co zostawił was samych
- nic ci się nie stało poważniejszego? - zapytałaś się chłopaka na co ten poprawił okulary

- nie - uznał krótko puszczając cię w talli a następnie chwycił cię za dłoń i pociągnął

- Zostaniesz dziś na noc? - dodał tym samym wchodząc z tobą to jego sypialni

- jutro sobota więc~ chyba mogę - odparłaś wyrywając się z jego uścisku i siadając na skraju łóżka

- no i fajnie - uznał z lekkim szczęściem w głosie, podchodząc do szafy

- ale ja zaklepuję łóżko - wyrwałaś na co ten spojrzał na ciebie zdziwiony

- nie

- tak

- śpimy razem

- nie bo miejsce psa jest na ziemi

- chyba żartujesz

- nie - uznałaś pół śmiechem na co ten przewrócił oczami i wyjął białą koszulkę i jakieś czarne dresy z szafy

- żartuję, ale, tak czy inaczej, będziesz spał na ziemi, bo zapewne spadniesz przez to, że będę się wiercić podczas snu

- a skąd jesteś tego taka pewna

- spytaj się mojej starszej siostry

- wy spałyście razem?

- kiedyś gdy byłam mniejsza miałam koszmary, to ją prosiłam by została ze mną, a potem zawsze się budziła na ziemi

- ona?

- nie, duch Święty - uznałaś na co ten prychnął i wyszedł z sypialni

-nie boli cię to - uznałaś spoglądając na chłopaka, który usiadł obok ciebie na łóżku i właśnie wtedy zauważyłaś sporego siniaka na jego ręce

- nie - odparł na co ty odruchowo chwyciłaś jego rękę by sprawdzić dokładnie co mu jest - ała, co robisz - dodał na co automatycznie go puściłaś a dłonie podniosłaś do góry

- nic - wyrwałaś wstając, blondyn zmierzył cię wzrokiem i wtedy poczułaś zażenowanie, które spowodowało, że wyszłaś z pomieszczenia lekko czerwona, ale zanim wyszłaś chwyciłaś pierwszą lepszą koszulkę z szafy

Po dłużej chwili wróciłaś do pokoju chłopaka i wtedy zauważyłam, że ten siedział tak jak przedtem, tylko że teraz już nie miał ubranych tych swoich słynnych okularów

- i czemu wyszłaś?

- a nie wiem jakoś tak mi się głupio zrobił, a przy okazji skorzystałam z łazienki - uznałaś wchodząc bardziej do środka pomieszczenia i z powrotem usiadłaś obok chłopaka - przepraszam

- za co

- za to, że,... Cię to bolało? - uznałaś zmieszana na co ten krótko zaśmiał się pod nosem

- jestem zmęczony - uznał kładąc się na łóżku

- w sumie ja też - dodałaś wykonując tę samą czynność co chłopak

- to dobranoc - uznał biorąc kołdrę spod waszych nóg, a następnie ją rozłożył i przykrył cię nią, jak i siebie

- dobranoc

𝐎𝐝𝐞𝐣𝐝𝐳́ / Rindou Haitani  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz