/11/puść mnie!

401 26 3
                                    

Dzień dobry, po jakiś 120 latach wróciłam nie wiadomo, po co :? Ale no postanowiłam jednak nie zaczynać od nowa, a po prostu... a sami się przekonacie jak przeczytacie, a no i jakby nie było mnie przez jakieś wydarzenia, z których kisnę (pisze to z jakąś głupawką, więc... xD tak wiem, że nikogo to nie interesuję), nie wydłużając mych pięknych słów zapraszam do czytania.
______________________

Jeszcze chwilę rozmawiałam z moonem o tej „naprawię", lecz przerwał nam głos suną.

– cześć sun – powiedziałam z uśmiechem.
– Hej y/n.

Zdziwiłam się, ponieważ powiedział to markotnie z nutką smutku, chcąc zapytać co się stało dzieci zaczęły się drzeć i o coś się kłócić podeszłam do jednego z dzieci, starając się odciągnąć jedno od drugiego.

Jakiś czas później bawiłam się z dziećmi, obserwując, jak animatrony pilnują dzieci co chwilę spoglądałam na suną, gdyż nadal nie wiedziałam, czemu jest markotny nigdy się tak nie zachowywał, a moon dyskretnie próbował go pocieszyć, lecz i tak było po nim widać, że z jakiegoś powodu jest ciągle zamyślony.

Po kilku nastu minutach gapienia się w jeden punkt ktoś dotknął mojego ramienia, gdy się obróciłam zobaczyłam Vanessę (vanny). 

 – chodź – pokazała gestem ręki. 

 Poszłam za nią, wołając chłopaków, że gdzieś na chwilę idę i czy mogą popilnować tę grupkę dzieci, gdy uśmiecham się do nich oni zaczęli być bardziej przygnębieni, jakby coś przede mną ukrywali trochę przez, to złapałam stresu czy aby dobrze, że idę za nią?

 Przerwałam tą myśl, ponieważ gdzieś schodziliśmy po schodach do jakiegoś pomieszczenia z czymś na środku. 

 – wchodź – powiedziała blondyna.
– Ale że tam do środka? To czasem nie jest dla...
– zepsuło się coś i potrzebuję pomocy.
– D-dobrze? – szepnęłam słyszalnie.

 Wchodząc do szarego pomieszczenia oślepłam białym światłem, które centralnie świeciło na fotel lekko speszona spojrzałam się na zielonooką, która wskazała na fotel.

 Usiadłam w nim ze strasznym poczuciem, że zaraz coś się stanie dosłownie chwilę później czarne pasy oplatały już moje ręce i nogi. 

 – co jest! – krzyknęłam, próbując się wyrwać.
– Vanessa pomóż coś się zepsuło.
– No puść mnie! Słyszysz. 

 Dziewczyna, która miała być za oknem zniknęła zamiast niej pojawił się biały królik z czerwonymi jak krew oczy coraz bardziej zdenerwowana zaczęłam się wyrywać, lecz pasy były zbyt mocno związane.Krzycząc nie zauważyłam podchodzącej do mnie dziewczyny ze strzykawką, który zawierał sobie jakąś szarawą ciecz.

~.Ciąg Dalszy Nastąpi.~

Ta co przeżyje ||Sun/moondrop x reader||[zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz