7. Szacunek.

7.4K 158 91
                                    

W naszej szkole rozpoczęcie zawsze trwało godzinę. Na ogromnej hali stałam w gronie swoich przyjaciół. Camerona narzekał jak to tak można długo stać, a Lucy chciała już cóż zjeść. A ja wysłuchiwałam ich gadania, bo było ciekawsze od tego co mówią nauczyciele.

Mogliśmy wyjść ze szkoły. Usiedliśmy na ławce połączonej ze stołem przed budynkiem.

- Jak patrzę na ten plan lekcji to mam ochotę stąd uciec. - załamał się chłopak.

- Nie jest źle, mamy bardzo dziwne godziny. Zawsze mogło być gorzej i moglibyśmy mieć codziennie na siódmą. - odparłam opierając policzek na dłoni.

- No, ale dwie matmy pod rząd. - jęknął Cameron, obniżając głowę.

- Również nie pałam sympatią do matmy. - powiedziałam.

- Zaczynamy nowy rok. Nowy rok, nowy ja. - rzekł głośniej, podniósł głowę z uśmiechem.

- Lucy? Czemu się nie odzywasz? - zapytałam się dziewczyny, która wpatrywała się w jeden punkt.

- Może dlatego, że idzie tutaj cała ekipka na czele z twoim lokatorem. - przełknęła ślinę przerażona.

Lekko się spięłam, lecz nie było tego po mnie widać.

- Oni są hot. - powiedział na co momentalnie wybuchnęłyśmy  śmiechem. - Nie podbijam do zajętych, mówię o Luke'u. - ledwo powiedział, a my wybuchliśmy śmiechem.

- Cześć, sztywniaczko. - Williams nagle obok mnie usiadł i przewiesił ramię wokół mojej szyi. Przewróciłam oczami, próbując wyszarpać się z jego uścisku.

- Puść mnie. - szepnęłam zirytowana. Odepchnęłam się od niego, oddalając na ławce.

Kątem oka widziałam, że przyszli z nim Luke i Jordan. Usiedli oni koło Lucy i Camerona. Lucy była przerażona jak Luke zaczął do niej mówić. Jordan za to się nie odzywał. Przyjaciółka posyłała mi ratujące spojrzenie. Wiedziałam, że podobał jej się Luke, bo o tym mówiła, ale wiem też, że nie była na to gotowa aby z nim rozmawiać.

- My się zbieramy, chłopaki. - powiedziałam do całej trójki, gwałtownie wstając. - Ruszcie swoje cztery litery. - powiedziałam, gdy nadal się nie odzywali.

O dziwo pokiwali głowami i wstali z miejsc. Dylan posłał mi wrogie spojrzenie, ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło.

- Idź do auta, zaraz przyjdę. - odparłam do Dylana, bo jedyny stał i się na mnie patrzył.

- Tylko szybko. - rzucił chłodno po czym odszedł w stronę auta.

Słyszałam jak moi przyjaciele wypuścili powietrze, które wstrzymywali.

- Aż tak? - zapytałam rozbawiona ich przerażeniem.

- Tak, aż tak. Wiesz, że Luke mi się podoba i chce z nim rozmawiać, ale nie byłam gotowa! - oburzyła się cicho Brown.

- Wiem. - powiedziałam z uśmiechem. - Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.

- Oni są tacy przystojni. - przeniosłam wzrok na przyjaciela który wpatrywał się w stół z głupkowatym uśmiechem.

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszałam jak ktoś do mnie mówi.

- Hej, Emily. - powiedział jakiś chłopak.
Odwróciłam się i zobaczyłam Henryka.

Henryk to mój znajomy. W pierwszej klasie spotkaliśmy się kilka razy po koleżeńsku i to tyle.

- Hej Henryk. - przywitałam się.

- Jak tam u ciebie?

- Jest dobrze, a ty jak się trzymasz? To już trzeci rok w co nie wierzę. - zaśmiałam się krótko.

- Jest okej. Chciałem się zapytać cz... - nie zdążył dokończyć

- Czego chcesz? Jak nic ważnego to spierdalaj. - warknął Dylan na Henryka. Zaczęło mi być go szkoda. Westchnęłam ciężko, przymykając lekko powieki. Muszę się odprężyć.

- Tyl... - znowu mu przerwał.

- Nie rozumiesz słowa „spierdalaj"? - powiedział brunet oschle z jadem w głosie.

Popatrzyłam na Henryka współczującym wzrokiem. Również na mnie spojrzał, kiwnął lekko głową i odszedł.

- Co to miało być? - spytałam lekko zdenerwowana jego zachowaniem, odwracając ciało w jego kierunku.

- Nic nie miało być, niech spada. - wzruszył niedbale ramionami.

- Co on ci takiego zrobił? - zapytałam szeptem, zakładając ramiona pod biust.

- Zarywał do mojej dziewczyny. - odpowiedział jakby właśnie nie wypowiedział okropnego kłamstwa.

- Musisz iść do lekarza, bo pamięć ci świdruje. Nie zgodziłam się na nic co powiedziałeś. Nie wmawiaj sobie rzeczy niemożliwych. - ruszyłam się z miejsca.
- Jedziemy do któregoś z was? - zapytałam milszym głosem przyjaciół.

- Jestem autem, chodźmy. - powiedział Cam.

Wstali z ławek, razem kierowaliśmy się na parking. Gdy byliśmy przy aucie poczułam mocne szarpnięcie. Syknęłam z bólu, domyślając się kto mnie szarpnął. Dylan trzymał mnie za przed ramię, staliśmy do siebie twarzami, ponieważ mnie odwrócił.

- Wracasz ze mną do domu. - powiedział stanowczym tonem, wpatrując się we mnie uważnie.

- Nie jestem twoją zabawką. - odrzekłam głośno.

- Ah tak? To kim niby jesteś? - prychnął.

- Naprawdę myślisz, że ty się mną bawisz? To nieźle siebie sam okłamujesz. - uśmiechnęłam się kpiąco. Wyszarpnęłam swoje ramię z jego uścisku. Przełknęłam ciężko ślinę, gdy na ułamek sekundy przed oczami przeleciały mi złe wspomnienia. Najprawdziwszy koszmar, który przeszłam. Odwróciłam głowę w bok, nadal nie ściągając uśmieszku z twarzy.
Odetchnęłam i zrobiłam kilka kroków w stronę Luke'a i Jordana. - Fajnie z wami było. - uśmiechnęłam się ciepło, kiwając powoli głową.

- Mimo, że się z nim przyjaźnię, to powiem ci jedno. - szepnął blondyn, zrobił krok w moją stronę. - Proszę, nie myśl o nas tak samo jak o nim. My okazujemy szacunek. - wyszeptał ze skruchą słyszalną w głosie. Zerknął mi ostrożnie w oczy, skinęłam głową i się szybko pożegnałam. Cofnęłam się do tyłu ze smętnym wyrazem twarzy. Słowa które usłyszałam na koniec, gdy wysiadałam do auta, lekko mnie zaskoczyły.

- Pojebało cię. - warknął Luke. - Nie umiesz trzymać języka za zębami? Jak możesz tak w ogóle myśleć?

Proszę, koszmarze, nie wracaj.

==========================

Hej! Zostawcie coś po sobie<33

PO KOREKCIE: Słowo „trochę" nie pasuje do tego jak zmieniło się postępowanie Emily i jej charakter. Widać diametralną zmianę, ale spokojnie, nie będzie taka zbyt długo.

Do następnego,
Buziaki

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz