11. Była słońcem. Dla mnie.

7.1K 148 38
                                    

Środa,
16 października 2019r.

Włożyłam do szafki niepotrzebne książki i zeszyty, stojąc w towarzystwie przyjaciół.

- Ale musimy w końcu wyjść do jakiegoś klubu. - narzekała nadal Lucy.

- To może w weekend, co wy na to? - zapytał brunet.

- Ja nie wiem. - powiedziałam od razu zamykając szafkę i odwróciłam się przodem do nich.

- Czemu niby? - zapytała, zakładając ręce na biodra.

- Nie wiem czy będę miała ochotę. - oznajmiłam z lekkim uśmiechem.

- Będziesz, musisz nawet. - powiedziała stanowczo Lucy, mrużąc na mnie oczy.

Pokierowaliśmy się do wyjścia ze szkoły. Gdy wyszliśmy słońce dalej świeciło. Nie jest ani gorąco ani zimno. W ciągu ostatniego miesiąca pogoda była ładna, czasami bardziej pochmurno, ale zazwyczaj było chociaż małe słońce.

Znowu czułam ten dziwny wzrok.
Rozejrzałam się lekko na boki, ale nic podejrzanego nie widziałam. To trwa już około miesiąc.

- Nawet lubię chemię, ale baby nie, jest jak taka żaba. Rechocze ci nad uchem i nie przestaje. - parsknął Smith.

- Od zawsze to powtarzasz. - parsknęłam.

- O Lucy. Twój lovelas tam stoi. - powiedział Cameron dość cicho, wskazując głową na parking gdzie stał Luke z Dylanem i Jordanem. Przyjaciółka od razu popatrzyła w tamtym kierunku na Luke'a. Mówiła nam, że chłopak jakimś cudem zdobył jej numer telefonu. Bardzo ją to ucieszyło, bo to znaczy że w jakimś stopniu się nią zainteresował.

- Hejka. - powiedziałam z uśmiechem, gdy stanęliśmy przy trójce chłopaków.

- Cześć. - odpowiedział Jordan oraz Luke z uśmiechem.

Luke podszedł do mnie i złapał lekko za pasmo moich włosów. Przewróciłam oczami, ale cień uśmiechu błąkał się na mojej twarzy. Oparł się o mnie delikatnie, od razu bym straciłam równowagę, gdyby nie jego ramię które obejmowało moje.

- Jesteś strasznie wysoki. Ile ty masz wzrostu? - rzekłam, zerkając również na Jordana.

- Ponad metr dziewięćdziesiąt, ale to i tak nic. - zaśmiał się. Posłałam mu pytające spojrzenie, przeniosłam spojrzenie na Jordana, który stał obok Williamsa. Już rozumiem o czym mówił blondyn. Dylan był trochę wyższy od bruneta. - Nawet ja nie wiem ile on ma wzrostu. - dodał po chwili.
Kątem oka zauważyłam, że Dylan się spojrzał uśmiechając pod nosem. Kończył palić papierosa. Zwróciłam swoją uwagę na czymkolwiek innym, przegryzając lekko wargę.

- Gdzie reszta? - spytałam.

- Pojechali już. - wzruszył ramionami Luke, opuszczając w dół ramię które mnie koleżeńsko obejmowało. - Musimy lecieć, cześć. - kiwnęłam głową. Po chwili obaj zniknęli tak samo jak Cameron i Lucy.

- Jedźmy już, stoimy tutaj jak te dwa kołki. - podeszłam do auta i czekałam aż brunet się przesunie. Złapałam za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Spojrzałam na niego z dołu, co w ogóle mi się nie podobało. Widziałam, że jest wysoki, ale aż tak? Jego ojciec jest mojego wzrostu, może tylko trochę wyższy. Dylanowi dosięgałam do ramion.

- Metr dziewięćdziesiąt pięć. - cichy głos wyszedł z jego warg. Przydeptał używkę butem, nie spuszczając ze mnie uważnego wzroku. Odsunął się i wsiadł do środka od strony kierowcy.

Dwadzieścia pięć centymetrów różnicy to chyba dużo.

Wsiadłam do mustanga, a chłopak od razu odjechał w kierunku domu.

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz