32. Przed faktem dokonanym.

2.3K 72 67
                                    

Dni leciały jak moje chęci chodzenia do szkoły. Przyszedł maj, a z nim super ładna pogoda. Bardzo rzadko padało i można było chodzić w samych koszulkach lub cienkich bluzach.

W przedostatnim tygodniu maja i szczególnie w piątek, nikomu się nic nie chciało, a czekało nas jeszcze kilka lekcji. Najłagodniejsza z tego wszystkiego okazała się matematyka na której dosyć się zaskoczyłam.

— Dzisiaj lekcje poprowadzą wasi koledzy z ostatnich klas. Dylan i Marcus — poinformowała nauczycielka, spoglądając na wymienionych uczniów. Marcusa jedynie kojarzyłam, był bardzo dobrym uczniem, bo co roku miał najwyższą średnią w szkole. A o Williamsie wiedziałam jedynie, jeśli chodzi o zakres szkoły, że umie fizykę.

Czyżby Sztywniak miał inne ukryte moce?

— Chłopcy potrzebują dodatkowych punktów do rekrutacji żeby dostać się na studia, dlatego zwolnię im miejsce żeby mogli się wykazać. Przez połowę lekcji zostanę, by ocenić ich pracę, a później wyjdę.

Zesztywniałam nieco na te słowa. Jakoś nie docierało do mnie, że Dylan pójdzie na studia. Chociaż nie wiedziałam czy pójdzie. Nie wiedziałam jakie ma plany. Ta babka sobie zapewne tak po prostu powiedziała.

Moje spojrzenie zetknęło się niebieskimi tęczówkami. Uśmiechnął się do mnie prawie niezauważalnie, kiedy ja usłyszałam za sobą szepty na jego temat.

A skąd wiedziałam, że na jego temat?

Bo wcześniej mamrotała jego imię pod nosem, jakby się udławiła.

— Szkoda, że to jego ostatni rok w tej szkole. Jak dla mnie, mógłby nie zdać — rozmarzyła się szeptem jakaś dziewczyna.

Oh, kochanie, muszę cię zmartwić...

Niekontrolowanie, cicho parsknęłam. Lucy spojrzała na mnie badawczo z lekkim zaskoczeniem, ale ja tylko pokręciłam głową z kpiącym uśmiechem.

Nauczycielka od matematyki usiadła na jednym wolnym krześle na końcu sali. Dylan i Marcus powiedzieli, że zrobimy powtórzenie ostatniego działu, ale ja nawet nie pamiętałam jak ten dział się nazywał.

Marcus zaczął coś tłumaczyć na środku sali, dużo gestykulując rękami. Zapisywał przykłady na dużej tablicy. Williams oparł się o ścianę po stronie mojego rzędu ławek. Stał bokiem do mnie, czasem coś dodając do tego co mówił jego kolega z klasy.

Starałam się cokolwiek zrozumieć, bo Marcus tłumaczył w miarę powoli i spokojnie. Kilka razy złapałam z nim kontaktu wzrokowy, a on się łagodnie do mnie uśmiechał. Odpowiadałam tym samym, choć go nie znałam, to chciałam być miła.

Zapisał jakieś równania na tablicy do zrobienia. Zacisnęłam usta w wąską linie, opierając plecy o oparcie krzesła. Zsunęłam się nieco, by siedzieć niżej i być mniej widoczną.

Jednak to nie podziałało.

Zostałam jako pierwsza wywołana do zrobienia przykładu przez Marcusa.
Wstałam, nie spiesząc się, przeszłam na środek klasy do tablicy.

— Jak masz na imię? — zapytał, podając mi marker.

— Emily — odparłam. — Zapytałabym ciebie o to samo, ale już zostałeś przedstawiony.

Gdy nastanie jutro Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz