Ostrzegam młodszych czytelników, że w tym rozdziale jest scena 18+
Czytelnicy, zanim zaczniecie czytać, chcę napisać parę słów odnoszących się do tego, co wydarzy się w tym rozdziale: Proszę was abyście nie wyzywali bohaterów, nie mówili jacy są głupi czy źli. Żebyście ich nie oceniali.
W życiu czasami tak się dzieje, nie ważne czy to rzeczywistość czy fikcja - chciałam przedstawić w fikcji sytuacje która wywołuje duże emocje i sieje wokół zło przez myśli, emocje które oddziaływują również na innych (takie coś może się wydarzyć też w rzeczywistości).
Główna bohaterka sama mówi o swoich myślach i o tym jak głęboko je w sobie trzymała (dlatego możecie być zdziwieni końcówką). Po prostu czasem człowiek robić coś złego, wyżywa się lub oskarża, a potem żałuje.
Więc nie oceniajcie. Nigdy nikogo.Miłego czytania!
***
Dylan rozkazał mi zostać na moście i nie oglądać się za siebie, bo musi coś przygotować. Niecierpliwie czekałam aż po mnie przyjdzie. Zastanawiałam się co mógł przygotować, choć nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. Jedynie to, że urządzi piknik, tak jak kilka osób w tym otoczeniu. Wdychałam cudny zapach kwiatów, nie wypuszczałam ich z rąk nawet na chwilę.
Lekki jak piórko dotyk na mojej dłoni, niemal poprosił mnie bym się odwróciła. Spojrzałam na Dylana z uśmiechem, odwzajemnił go zadowolony.
— Zapraszam. — Wskazał dłonią na miejsce na trawie.
Przeniosłam tam swoją uwagę. Wskazywał na sporych rozmiarów koc, na którym leżały jakieś rzeczy. To chyba były małe płótna i farby, ale nie tylko. Zaprowadził mnie tam, byliśmy ulokowani z dala od ludzi. Usiadłam na kocu, wcześniej zdejmując buty. Dostrzegłam kilka przekąsek jak i niewielki głośnik.
— Nie umiem malować — wspomniałam naszą rozmowę, spoglądając na chłopaka, który właśnie usiadł do mnie bokiem, a pomiędzy nami ułożone były przedmioty malarskie.
— Nie przejmuj się tym. To ma być dla nas rozrywka, zabawa, również trochę takie oczyszczenie głowy.
Pokiwałam głową. Odłożyłam róże na bok, następnie rozpakowałam małe płótno z przezroczystej foli. Dylan podał mi kilka pędzelków w różnych rozmiarach, a otwarte farby położył na środku.
— Mamy namalować coś konkretnego? — spytałam, zastanawiając się.
— Nie. Zrób to co chcesz — odparł, wpatrując się w sukno.
Najbardziej chciałam stworzyć swój zachód słońca. Bardzo je lubię, podobnie jak wschody słońca, choć z nimi mam związane negatywne wspomnienia.
Zaczęłam coś tworzyć, dosyć niepewnie, w tym czasie brunet włączył cicho piosenkę z głośnika. Rozpoznałam utwór od The Weeknd „Call Out My Name".
Zmarszczyłam brwi, promienny uśmiech wpłynął na moją twarz.
— Jak u was mieszkałam, słuchałam u siebie w pokoju muzyki, która leciała z głośnika. I wtedy piosenka się zmieniła na właśnie tą... — stwierdziłam. — To byłeś ty? Ty podłączyłeś się do mojego głośnika i zmieniłeś piosenkę?
Przejechał językiem po wnętrzu policzka, po czym odchrząknął. Nie patrzył na mnie, ale w tej chwili było mi to na rękę, bo możliwe że trochę się onieśmieliłam.
— Myślę, że sama już znasz odpowiedź na to pytanie — stwierdził, a na ustach błąkał mu się malutki uśmiech.
Dłoń z pędzelkiem zatrzymała mi się w powietrzu.
CZYTASZ
Gdy nastanie jutro Tom 1
RomanceI część dylogii Jutro ~Błagam, pozwól mi przejść przez ogromne wrota i zapomnieć o wszystkich krzywdach, które mi wyrządziłeś~ * Siedemnastoletnia Emily Evans przeprowadza się do partnera swojej matki. Dziewczyna raczej jest nastawiona pozytywnie...