- 5 -

165 14 15
                                    

— O Jezu Hania no nie bądź zła — wyjękał Felix ciągnąć go od tyłu za ramiona i wlekąc się za nim przez całą przerwę po korytarzu.

— Jeszcze raz nazwiesz mnie Hania to pożałujesz — powiedział zdenerwowany chłopak.

— No nie złość się tak mmm — zaczął jeszcze bardziej się tulić do chłopaka.

— Mój boże niech ci będzie, ale już mnie zostaw w spokoju — westchną zmęczony zachowaniem młodszego, a tamten od razu skoczył ze szczęścia.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ |  • × • | ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Starszy mężczyzna podszedł do drzwi, aby otworzyć swojemu ulubionemu uczniowi cały uradowany. W drzwiach ujrzał chłopaka uśmiechającego się ciepło do niego.

— Wchodź, wchodź — zachęcił chłopaka, a ten skiną głową i wszedł do gabinetu — usiądź tu — wskazał ręką na czarny fotel przed biurkiem.

— Dziękuję — usiadł na wskazanym przez dyrektora miejscu.

— Minho powiedz, czemu wróciłeś tak wcześnie, zawody nie miały się przypadkiem zakończyć jutro, a ty wrócić za 2 dni? — spytał zniecierpliwiony.

— Tak miały, ale parę innych reprezentantów szkół mocno zachorowało i wszyscy uznali, że najlepszym wyjściem będzie, jeżeli przerwą wszystko by inni się nie zarazili — wytłumaczył mu chłopak sam niezadowolony potokiem wydarzeń.

— No cóż, rozumiem — odpowiedział, spoglądając raz to na chłopaka raz na swoje biurko marszcząc przy tym brwi — ale nie ma się co martwić chłopcze, ciszę się, że już jesteś z nami możesz dopiero jutro przyjść na lekcje, chodź chciałbym, żebyś przyszedł na dodatkowe lekcje. Jak wiesz dziś drugoklasiści przyjdą na niepierwszy raz i chce, aby poznali naszego wspaniałego reprezentanta.

— Dziękuję Panu za kompletny i oczywiście przyjdę — zgodził z uśmiechem, tak naprawdę, woląc iść do domu.

— Wspaniałe — powiedział dyrektor, posyłając następy uśmiech w stronę ucznia.

Minho jak zawsze odwzajemnił dany uśmiech choć w środku było, to tak naprawdę trudne dla niego. Dyrektor działał mu na nerwy. Zawsze faworyzował go pośród innych. Czuł się z tym bardzo źle, ale nic na to nie mógł niestety poradzić.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ |  • × • | ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Jisung i Felix siedzieli w klasie już po dzwonku, wyczekując nauczyciela na ich ostatnią lekcję matematykę. Obaj nie żywili do niej żadnej sympatii. Po nocach Obaj przez nią płakali.

Wyczekując w załamaniu zdziwili się, gdy do klasy nie weszła Pani Choi tylko ich wychowawca Pan Seokjin.

— DZIEŃ DOBRY moja droga klaso! — wszedł, jak zawsze głośno i z uśmiechem, rzucając swoją teczką o biurko. Cała klasa wstała i razem przywitała wychowawcę — Dziś lekcja matematyki będzie odwołana. Poprowadzę za to lekcje, w której przypomnę wam o tym, co dziś ma zamiar się wydarzyć.

Cała klasa westchnęła z ulgą na wiadomość, że nie będą musieli się męczyć z matematyką.

— No halo! Lekcje matematyki nie są takie złe poza tym pani Choi jest bardzo dobrą nauczycielką — uczniowie patrzyli się na niego, jakby urwał się spod choinki — no dobra, dobra wiem. Ja też nie lubiłem matmy, a pani Choi mnie przeraża. No i widzę, że macie dobre humory więcc… może ee… opowiem wam dowcip. Słuchajcie, wiecie, czemu miłośnicy sztuk często się obrażają?… — powiedziało próbując powstrzymać śmiech — bo lubią OBRAZY — sam wybuchł śmiechem, a klasa siedziała cicho. Parę osób, jednak wymusiły z siebie uśmiech. Po chwili Pan, Kim odchrząknął z lekkim zażenowaniem i postanowił wrócić do spraw związanych z lekcją — no cóż, jak wiadomo dziś musicie wybrać przedmiot dodatkowy, powiem wam, w jakich salach one się znajdują, choć myślę, że wszyscy wiedzą — powiedział i zaczął zapisywać numery sal i zajęcia odbywające się tam na tablicy.

Smell of cigarettes || minsung ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz