+ 6 +

109 13 2
                                    

Następny ranek, który nie był za przychylny Jisungowi. Czuł, jakby jego głowa miała eksplorować. Choć bardziej, niż ból głowy trafiły w niego jak strzała wspomnienia z wczoraj.

Może to był tylko sen?

Podniósł się do siadu i rozejrzał. Minho nigdzie nie było.
No jasne oczywiście, że to był sen.

Uśmiechną się mimowolnie na wspomnienie o nim. Przez chwilę miał chęć się popłakać przez to, że nie było to  prawdą, ale oczy miał tak obolałe, że ledwo mrugał. Pewnie płakał przez sen. Chciał już wstawać, ale drzwi otworzyły się w tej samej chwili, a wszedł przez nie Minho. Miał strasznie potargane włosy, przez co wygadał nieco śmiesznie, a zarazem uroczo. W ręce trzymał, jak można było się domyślić po zapachu kubek z kawą.

— O wstałeś księżniczko — powiedział Minho zauważając już siedzącego chłopaka.

Podszedł do niego i odłożył kubek na stolik nocny koło łóżka. Usiadł naprzeciwko Jisunga, który nadal lekko nie kontaktował i uśmiechną się jak najbardziej mógł.

— Tu masz kawę, jak się ockniesz to zejdź na dół na żarcie — powiedział po czym wstał i wyszedł z pokoju nadal będąc rozśmieszonym i rozczulonym przez Hana.

No cóż, pora wstać.

Jisung ruszył dupsko z łóżka i podszedł do walizki znaleźć coś w co mógłby się ubrać. Standardowo stanęło po prostu na bluzę i dresy. Istna elegancja Francja.

Kiedy nareszcie mógł zejść na śniadanie zapach z kuchni go nie zawiódł. Czuł cudny niebiański zapach mięska. Zszedł po schodach wręcz, skacząc, ze schodka na schodek i spojrzał na stół, przez co mało nie omdlał. Tyle mięsa jeszcze nie widział.

— Skąd wy wytrzasnęłyście tyle mięcha!?!? — spytał w szoku, patrząc na grupkę swoich przyjaciół siedzących przy stole i zajadających się potrawą bogów.

— W-gho-raj d-u – Felix próbował coś powiedzieć z pełną buzią, ale Hyunjin od razu zakrył jego usa ręką.

— Wczoraj mnóstwo osób przyniosło
coś, a w jedną noc nie da się tego wszystkiego zjeść — wytłumaczył mu Hwang i zabrał swoją rękę z ust młodszego chłopaka.

Han przysiadł się do nich i wziął sobie dwa kawałki mięska. Zajadał się, jakby nie było końca. Czuł się jak w niebie, mięso to jego powód do życia. Kubki smakowe szalały. Stopy Mojżesza właśnie przyszły po jego podniebieniu. No ale tę błogą chwilę musiał zepsuć Minho podchodząc bezszelestnie do niego od tyłu z zamiarem przestraszenia go. No cóż, jako że Jisung bał się nawet własnego cienia bądź odbicia w lustrze to pomyślcie co teraz musiał przeżyć. No niestety skutki już nie były takie kolorowe, ponieważ Han ze swoją pełną buzią zachłysnął się kawałkiem jedzenia i zaczął się dusił. No cóż, co Minho mógł zrobić, jak nie zacząć klepać go po plecach z całej pety. O dziwo udało mu się uratować młodszego. Jisung wypluł w końcu ten nieszczęsny i zmarnowany kawałek.

— Już myślałem, że umarłem! — spytał Han trzymające się za klatkę piersiową, próbując złapać oddech —
Kurwa oszalałeś !?

— Oczywiście! Złotko na twoim punkcie — odpowiedział dumnie, puszczając przy tym oczko w stronę Hana. Jednak tak naprawdę też odrobinkę był przestraszony.

Han speszył się lekko rumieniąc się i odwrócił wzrok.
Po śniadaniu zmusili Jisunga, aby zmył naczynia, ale tym razem Felix już mu nie pomógł. Został sam, zmywając brudne gary, a przy tym, nucąc sobie piosenkę lecącą w słuchawkach. Nawet nie zauważył Lee, który z początku tylko oparł się o blat i wpatrywał w niego.

Smell of cigarettes || minsung ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz