ROZDZIAŁ 4

24 3 0
                                    

°°°Erin
Co dziwne obudził mnie niewielki ciężar na mojej talii i ciepły oddech tuż przy moich włosach, a nie koszmar. W pierwszej chwili całe moje ciało zesztywniało, a oddech przyspieszył. Po chwili, gdy ogarniała mnie już panika przypomniałam sobie co się dzieje i gdzie jestem oraz to, że za mną najprawdopodobniej spał Kylo Ren z którym byłam na misji.

Odwruciłam głowę w taki sposób, żebym mogła zobaczyć jego spokojną twarz gdy był pogrążony w śnie. Nie wyglądał teraz jak groźny Ren który zabija bez mrugnięcia okiem, wyglądał tak spokojnie i nienaturalnie jakby to nie był on, tyko ktoś do niego podobny.

Nie chciało mi się wstawać ale droid sam się też nie znajdzie więc niechętnie postanowiłam wyswobodzić się z uścisku ręki która mnie trzymała w pasie i w trakcie tej czynności coś przykóło moją uwagę, a mianowicie moje ręce były czyste. Gdy wczoraj zasnełam miałam je obie brudne ze swojej krwi dlatego miałam je cały wieczór schowane w płaszczu ale jeszcze dziwniejsze było to, iż lewy nadgarstek był dokładnie obwinięty bandarzem, choć ja zrobiłem to niezdarnie. Nie rozumiałam o co tu chodziło. Czyżby to Ren mnie opatrzył? Nie chciałam by to była prawda. Nikt nie miał znać mojej tajemnicy.

Prawda była taka, że się tego wstydziłam, wstydziłam się tego, iż sobie nie radzę sama ze sobą. Wszystko w sobie dusiłam bo gdybym komuś powiedziała to zostało by to uznane za słabość, a jako córka Najwyższego Wodza i członek zakonu Ren nie mogłam pozwolić sobie na jakąkolwiek słabość. Coś takiego jak moje problemy nie powinny mieć miejsca, nie powinnam była do tego wogule dopuścić. I właśnie za to nienawidziłam siebie i Jakku bo to na tej przeklętej planecie wszystko się waliło. To tu pierwszy raz poddałam się mojej słabości i ratunkowi w jednym, to tu ona wyszła na jaw, to tu Wielki Mistrz był świadkiem mojego ataku. Nienawidziałam tego miejsca całym sercem, całą sobą. Niestety na to co się wydarzyło nie miałam już wpływu i bardzo tego żałowałam jak wielu innych rzeczy. Poniekąd wewnętrznie stałam w miejscu lecz na zewnątrz stwierdziłam i stałam się nieczuła na cierpienia innych, stałam się demonem zobojętnienia. Tak na mnie mówili w zakonie, bo nie przejmował się nikim, często wyglądałam jak egoistka ale tak było łatwiej. Udawać, że nie mam żadnych uczuć i jestem pozbawiona sumienia. Niestety tak nie było, a bardzo bym chciała nie czuć nic. Tylko wechogarniająca mroczna nicość i pustka. Tak często myślałam jak to jest ale nie mogę choć bardzo prubuje się go pozbyć. Pozbyć mojego człowieczeństwa. Stać się zwykłą maszyną za jaką mnie uważali, spełnić oczekiwania ojca wobec mnie i godnie reprezentować Zakon Ren, wyzbyć się wszystkiego co ludzkie. Próbowałam na wiele sposobów zaczynając od mordowania całych wiosek i miast kończąc na zadawaniu sobie cierpienia. Choć podobało mi się to co robiłam to nic nie pozwoliło mi stać się obojętnej na wszystko.

Moje przemyślenia przerwał Ren który też już się obudził i wstał zbierając wszystko co nasze. To ile minęło czasu na moim rozmyślaniu i użalaniu się nad sobą?

Podniosłam się z posłania gdy mój towarzysz wszystko spakował i skierowałem się do wyjścia z starego, rozpadającego się AT-AT. Szliśmy dalej we wskazanym nam kierunku, nie wiedząc czy Crolut nie pokazał nam mylnej drogi tylko po to by samemu na tym zyskać. Za droida została wyznaczona duża kwota dla osoby która odda go w nasze ręce, a ten osobnik wyglądał na osobę która lubi się wzbogacać.

W pewnym momęcie Kylo Ren wyciągnął rękę z moim sztyletem. Po sytuacji z wczoraj myślałam, że odda mi go dopiero na naszym statku, a tu proszę tak szybko wraca do mnie.

- Masz. - Powiedział kiedy tylko wpatrywałam się w jego dłoń z nożem.

- Tak szybko chcesz mi go oddać? - Zapytałam nieufnie i niepewnie zarazem.

- A czemu by nie? Przecież należy do Ciebie. - Stwierdził od niechcenia. Zabrałam od niego swoją własność na swoje prawowite miejsce.

Dalszą część drogi szliśmy w kompletnej ciszy nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. Myślałam, że po tym co się wydarzyło będzie drążyć co się stało, iż tak zareagowałam lub będzie ze mnie szydził ale nic takiego się nie stało. Nie wykazywał nawet tym zainteresowania. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo nie  przeszkadzało było wręcz przyjemne lecz było to zbyt podejrzane, wątpię, że robił to z dobroci zimnego serca, raczej miał w tym jakiś interes który ma mi się nie spodobać, a wiem z doświadczenia, że nie odpuści. To było takie typowe dla każdego Rena w zakonie. Musiałam się mieć przy nim na baczności i go starannie obserwować, w szczególności przez moc, bo ona mogła mi pokazać najwięcej. Rozważam też zajrzenie do jego głowy co nie było by dla mnie jakoś ogromnie trudne, ponieważ w tej dziedzinie posługiwania się ciemną stroną byłam najlepsza ze wszystkich. Przebijałam nawet Snoke i innych mistrzów z naszego Zakonu. Potrafiłam robić to niezaówarzalnie jak i sprawić ofiarze ogromny ból który jest nie do zniesienia mimo, iż sama odczuwam taki sam, a niekiedy i większy.

Return of darkness | ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz