Rozdział dwudzisty siódmy

3 0 0
                                    

Smutek. Całą noc śnił mi się smutek. Nie widziałam obrazu, nie słyszałam dźwięku, czułam smutek. Kiedy się obudziłam, uczucie to stokrotnie się nasiliło.

Wyciągam dłoń i czuję leżącą obok mnie sylwetkę. Toby - myślę pełna nadziei. Szybko otwieram oczy i dociera do mnie, jak bardzo się myliłam. Spoglądam na Charlie i znów mam ochotę płakać. Przecież dawno tego nie robiłam...
Podnoszę się w poszukiwaniu telefonu. Robię to z taką pasją, że zbudzam przyjaciółkę. W chwili gdy znajduję komórkę, bezzastanowienia sprawdzam wiadomości. Ściska mnie w żołądku, kiedy orientuję się, że Toby nie próbował się ze mną skontaktować. Milion myśli przelatuje przez moją głowę. Wygrywa ta najsilniejsza - chcę znów spać. Mimo, że nawet w śnie czułam się źle, ta myśl wydaje mi się najbezpieczniejsza. Rzucam się gwałtownie na pozostałe tabletki, leżące na szafce nocnej od poprzedniego wieczora. Charlie widząc to, podnosi się szybko i uderza moją dłoń gwałtownym ruchem, przez co wysypuję środki nasenne.

- Tris! Co z tobą?! - krzyczy przyjaciółka, patrząc mi głęboko w oczy. - Wstań,  weź prysznic, pomaluj się i jedź do niego - radzi, podczas gdy ją wpatruję się w nasze wspólne zdjęcie na tapecie telefonu.

Kątem oka zauważam godzinę. Powinnam być w pracy już dłuższy czas, lecz nikt nawet mnie nie szuka. Czyżby Toby mnie wytłumaczył? Zastanawiam się, czy skłamał, że jestem chora, czy wręcz przeciwnie.  Może wyznał wszystkim prawdę i teraz każdy mnie nienawidzi? Mniejsza z tym, i tak nie mam zamiaru tam wracać.

Próbuję zgadnąć, o czym myśli Tobias. Chciałabym, żeby tęsknił za mną tak bardzo, jak ja za nim. A z drugiej strony marzę, aby jak najszybciej zapomniał o moim istnieniu. Zasługuje na kogoś, kto zasługuje na niego.

- Nie chcę - komentuję. - Nie zasługuję na niego. - Mam ochotę krzyczeć najgłośniej jak potrafię, ale ból gardła niepozwala mi nawet mówić głośniej niż zazwyczaj.

Charlie spogląda na mnie litościwie. Czuję się strasznie z myślą, że krzywdzę wszystkich dookoła, a moim najbliższym i tak jest mnie żal. Jestem jedną, wielką, chodzącą porażką.

- Cześć dziewczynki - wita nas mama, wchodząc radosnym krokiem do pokoju. Jej chęć zarażenia nas dobrym humorem mija, kiedy spogląda w moje oczy.

- Może pani uda się namówić Tris, aby spotkała się z Tobym - Charlie nadal nie ustępuje. Mama podchodzi do nas pewnym krokiem i siada na brzegu łóżka.

- Charlie ma rację. Zależy Ci na nim, walcz o niego! - wypowiada te słowa jak szyld reklamowy. "ZDROWE I PIĘKNE WŁOSY? TYLKO Z SZAMPONEM ZDROVIT!"

- To nie ma sensu. Boję się, że jeśli do niego pójdę on mi wybaczy - zaczynam tłumaczyć mój punkt widzenia.

- No chyba o to chodzi? - mówi pytająco przyjaciółka.

- Nie chcę, żeby był ze mną z litości. Nawet jeśli mi wybaczy, między nami nigdy nie będzie tak samo. Takich rzeczy się nie zapomina.

- Nie możesz myśleć tak pesymistycznie. Kochacie się - pociesza mnie mama.

- Każdy zasługuje na drugą szansę - dodaje Charlie. Skąd w tych kobietach taki optymizm?

- Chcę zacząć od nowa - informuję,  wyskakując pewnie z łóżka. - Tym razem tak naprawdę.

Nie cofnę czasu i nie pozwolę, aby przeszłość znów mnie dopadła.  Kocham Tobiasa i najmocniej w świecie chciałabym z nim być, ale nigdy nie wybaczę sobie tego, jak bardzo go zraniłam. Nie chcę, do końca życia widzieć w jego oczach żal.  Nie chcę być z kimś, kto już nigdy mi nie zaufa.

- Wyprowadzam się z wami - mówię pewnie. Myśl o przeprowadzce wpadła mi do głowy tak szybko, jak ją wypowiedziałam. Podobno spontaniczne decyzje są najlepsze.

- A co ze mną?! - Charlie pyta pretensjonalnie. Wiem, że tak na prawdę powstrzymuje się od śmiechu. Obie z mamą nie pierwszy raz patrzą na mnie tak, jakbym była niestabilna emocjonalnie. A może jestem?

- Będę cię odwiedzać - obiecuję. - Tutaj nigdy nie zapomnę o Mikeu. - spoglądam na mamę błagalnym wzrokiem. - O Tobym już w ogóle.

- Jasne, ale pod jednym warunkiem - mama wyciąga palec, jakby chciała mi nim pogrozić. Spoglądam na nią ze znakiem zapytania wymalowanym na czole. - Pójdziesz na terapię.

- I tak miałam taki zamiar - stwierdzam. - Sama nie potrafię już wytrzymać z własnymi myślami - dodaję, a kobiety wybuchają śmiechem. Ja również chichoczę, chociaż nie powiedziałam tego w formie żartu. Na prawdę mam siebie dość. 

- I skontaktujesz się z Tobym. Należy mu się chociaż jakieś pożegnanie - poucza mnie przyjaciółka. Wiem, że ma rację. Skrzywdziłam Tobiasa i jestem mu winna conajmniej przeprosiny. 

- Jeszcze nie teraz. Nie umiem spojrzeć mu w oczy. Poza tym on pewnie nawet nie chce mnie teraz widzieć. Sam stwiedził, że potrzebuje czasu.

- Zobaczysz, wrócicie do siebie.

- Mówi to Dana Owens, ta kobieta zawsze ma rację - stwierdza pewnie Charlie.

Chciałabym wierzyć, że Toby umiałby mi wybaczyć, ale nie mogę żyć z bezsensowną nadzieją. Już raz zniszczyłam swój związek przez tęsknotę za kimś, kto nie miał prawa wrócić. Czas poukładać wszystko na nowo. Tym razem bez Mike.

Nasze niebo ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz