Rozdział dwudziesty pierwszy

2 0 0
                                    

- Mamo, chcę ci przedstawić moją dziewczynę. - powiedział radośnie Mike, kiedy stanęliśmy w drzwiach jego domu.

- Och, cudownie, że wreszcie cię poznam. - usłyszałam głos, który utkwił mi w głowie w dzieciństwie. Sandra krzątała się po kuchni. Słyszałam, jak myje ręce i szybko podbiegła w kierunku przedpokoju.

- Dzień dobry. - powiedziałam z uśmiechem na ustach. Oboje z Mikiem byliśmy ciekawi, jak zareaguje, gdy dowie się, że to ja jestem dziewczyną jej syna.

- Beatrice? To na prawdę ty? - pytała z niedowierzaniem i rzuciła mi się na szyję.

Od tej pory byłyśmy jak przyjaciółki. Chociaż było to nie komfortowe, Sandra kazała mówić do siebie po imieniu. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Wtyd się przyznać, ale czasem nawet obgadywałyśmy Mikea.

Pewnego zimowego popołudnia, które spędzałam u chłopaka, Sandra grała z nami w planszówki.

- Co ci tak kiepsko idzie? - spytałam zaczepnie Mikego. Chłopak przegrywał w każdą grę.

- Nie wyspałem się. - odpowiedział krótko.

- Przecież spałeś do jedenastej  zdziwiłam się.

- Tak ci powiedział? - spytała Sandra, wyraźnie zła na syna. - O dziewiątej już go nie było - wsypała go.

Mike milczał. Widziałam w jego oczach, że jest zły na mamę. Nawet przez chwilę zrobiło mi się go żal. Jego własna matka nie pierwszy raz wybrała moją stronę. Oczywiście, cieszyłam się, że powiedziała mi prawdę. Dlaczego Mike znów mnie okłamał. I gdzie był, kiedy myślałam, że śpi?

***

- Dzień dobry. - witam się nieśmiale. Czuję kołatanie w sercu. Toby patrzy na mnie niepewnie.

- Beatrice? To na prawdę ty. - kobieta rzuciła mi się na szyję. - Wciąż zastanawiam się, co u ciebie słychać. Próbowałam nawet się z tobą skontaktować, ale ciągle włączała się poczta. - mówi szybko, pełna euforii. Toby i właściciel mieszkania patrzą na nas jak na wariatki.

- Zmieniłam numer. - tłumaczę się. Tak na prawdę Sandra była jednym z powodów, dla którego to zrobiłam. Zostawiając za sobą Mikea, musiałam zostawić również wszystko, co mnie z nim łączyło.

- To może zajmiemy się tym ogrzewaniem - proponuje Toby, widząc moje zakłopotanie.

- Oczywiście, już sprawdzam, co jest grane - mówi Sandra z zawodową powagą.

Okazuje się, że problem tkwi gdzieś w elektronice. Jakiś kabelek odpowiedzialny za ogrzewanie się przepalił, czy coś w tym stylu. Sandra niewiele mogła pomóc od ręki. Zapowiedziała, że wróci za godzinę ze sprzętem i kimś do pomocy. Swoją drogą całkiem zapomniałam, że Sandra jest z wykształcenia elektrykiem. Nigdy dotąd nie pracowała w zawodzie. Przez cały pobyt tutaj, spoglądała na mnie czule i próbowała złapać kontakt wzrokowy, po czym się uśmiechała.

Nasze niebo ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz