Moment, w którym uświadamiasz sobie, że jesteś pochłonięty przez miłość po prostu przychodzi. Nikt nie jest w stanie się na niego przygotować. Mimo, że już kiedyś kochałaś, to wszystko dzieje się gdzieś poza tobą. Dobrze znasz to uczucie, przecież kiedyś już je przeżywałaś. Wydaje ci się, że będziesz świadoma, gdy zacznie wracać. Ale czy idąc z zamkniętymi oczami, przez nieznany teren potrafisz przewidzieć kiedy wpadniesz w przepaść? Wydaje ci się, że potrafisz chodzić, że możesz iść, gdzie tylko zechcesz, ale nagle robisz jeden śmiały krok za dużo. Wpadasz. Zakochujesz się. Nagle. Niespodziewanie. Taka jest miłość.
Nie zatrzymasz jej nawet jeśli poświęcisz wszystko, żeby z nią wygrać.***
Toby i ja, oglądamy już siedemdziesiąty dziewiąty odcinek "Skazanego na śmierć". To jakieś sześćdziesiąt godzin spędzonych wspólnie przed telewizorem, średnio trzydzieści opakowań zjedzonego popcornu z mikrofalówki i około piętnastu butelek wypitego wina.
- Jeszcze jeden? - pyta Toby, gdy pojawiają się napisy.
Spoglądam na godzinę. Zaraz muszę wyjść, lecz nadal nie wymyśliłam powodu. Sobotami jest to niezwykle trudne. Ciężko znaleźć wymówkę,
na wyjście z domu w sobotni wieczór i powrót po godzinie. Nauka sprawdza się tylko w tygodniu. "Muszę pomóc mamie" nie przejdzie, że względu na późną porę. Postanawiam sięgnąć po ostatnia deskę ratunku - Charlie.Do Moja ukochana❤: Pomożesz? Przyjedź po mnie z jakąś głupotą, plisssss.
Proszę, błagając w duchu, aby się zgodziła.
Moja ukochana❤: NIE.
Odpisała natychmiastowo. Czuję, że dłonie zaczynają mi się pocić. Toby spogląda na mnie, widząc, że wymieniam z kimś wiadomości i uśmiecha się tak, jakby czekał, aż sama powiem mu z kim esemesuję.
Moja ukochana❤: Poproś Tobyego.
Dodaje sarkastycznie.
Do Moja ukochana❤: Śmieszne.... wiesz, że muszę się z nim spotkać. Proszę, ostatani raz.
- Z kim piszesz? - pyta niespodziewanie Toby.
- Z Charlie. Pyta, czy mam chwilę, żeby się spotkać - kłamię. - chcę mi coś powiedzieć, czy coś.
Tobias przytakuje. Czuje, że poraz kolejny podejrzewa, że go oszukuję, ale nie chcę się teraz tym przejmować. Niedługo powiem mu prawdę.
Moja ukochana❤: Ostatani raz, albo powiem o wszystkim Toby'emu!!!! Będę za dziesięć minut.
Próbuję ukryć uśmiech, spowodowany ulgą. Mówię chłopakowi, że wyjdę na kilka minut, a on odpowiada tylko "dobrze". Idę do łazienki, aby nie kontynuować tej rozmowy. Oczekuję dwie minuty, następnie spłukuję wodę i myję ręcę, aby chociaż jedno kłamstwo wydawało się dość realistyczne.
- To ja idę - rzucam wychodząc.
- Kiedy będziesz? - słyszę, kiedy jestem już na klatce.
- Pewnie niedługo - odpowiadam pośpiesznie.
Czekam chwilę i rozglądam się za samochodem Charlie. Mam ochotę spojrzeć, czy Toby obserwuje mnie z okna, lecz tego nie robię. Przyjaciółka wita mnie z niezadowoloną miną.
- Ostatni raz, rozumiesz? Nie będę cię dłużej kryła - mówi stanowczo, odjeżdżając gwałtownie spod bloku.
- Obiecuję, pożegnam się z nim i więcej tam nie wrócę. - Nie jestem pewna, czy w tej kwesti mogę sobie zaufać. - Mnie też już to męczy.
***
Charlie wysadza mnie kawałek od tego miejsca i odjeżdża w poszukiwaniu miejsca parkingowego.
Wdrapuję się na łagodną lecz wysoką górę i jak zwykle siadam na trawie. Dziś jest zimna. Czuję jak jej wilgoć skrapla się na moim tyłku. Dookoła mnie krąży cisza. Jest już ciemno. Jedyne światło, daje księżyc i rozbłyskujące się na niebie gwiazdy. Zamykam oczy i biorę parę głębokich wdechów. Wyobrażam sobie, że Mike tu jest. Że znów usłyszę jego głos. Bicie jego serca, które kiedyś biło tylko dla mnie. Wydaje mi się, że czuję zapach męskich perfum unoszących się gdzieś w powietrzu. Słyszę kroki, zmierzające w moim kierunku. Czuję jego obecność.
- Gdzie on jest?! - Serce omal nie wyskakuje mi z piersi. - Gdzie?! - powtarza się Toby. Co on tu robi?
Wstaję na równe nogi wytrzeszczając oczy. Przez chwilę wacham się, czy powinnam na niego spojrzeć. Obracam się delikatnie i przełykam gulę w gardle. Wszystko się posypało. Nie tak, miał się dowiedzieć. Panikuję. Trzęsę się z nerwów. Nie potrafię uspokoić oddechu. Ten moment jest jak ten, kiedy budzisz się z najstraszniejszego koszmaru.
Toby jest zły. Widzę to. Jest rozczarowany, pełny gniewu i smutku. Jego oczy świecą się od łez. Ale głos ma twardy. Nie ma w nim ani krzty rozpaczy.
- Toby, to nie tak - próbuję wytłumaczyć. Chłopak odpycha moją rękę, którą miałam zamiar dotknąć jego dłoni.
- A jak kurwa?! - krzyczy. Nigdy nie widziałam, żeby miał w sobie tylko złości. Mimo to się nie boję. Nadal czuję się przy nim bezpiecznie.
- Wszystko ci wyjaśnię - ciągnę, robiąc krok w jego stronę. Toby cofa się ode mnie. Fala łez niespodziewanie napływa do moich oczu.
- Kocham cię nad życie, zrobił bym dla ciebie wszystko, a ty kłamiesz od samego początku!
- Ja też cię kocham - wyduszam z siebie, dławiąc się płaczem.
- Nie wypytywałem, nie sprawdzałem cię, ufałem ci... - Głos Tobyego pochłania bezsilność. - Myślałaś, że jestem taki głupi? Te ciągłe wyjścia wieczorami, to do niego tak? To dlatego nigdy nie chciałaś o nim mówić?! To na cholerę się z nim rozstawałaś? Po co kurwa wiązałaś się ze mną?! - Toby, aż trzęsie się ze złości. Ból rozsadza moją głowę. Znów tracę coś na czym mi zależy. Tracę Toby'ego. Czuję, że wreszcie muszę zmierzyć się z prawdą. To koniec Mike - powtarzam w głowie.
- Mike nie żyje!
Zapadam się. Czuję, jak coś wypala mnie kawałek po kawałku. Znika teraźniejszość. Widzę jego ostatnie spojrzenie. Na skórze czuję jego ostatani dotyk. Pierwszy raz pozwalam tej myśli zająć miejsce w mojej głowie. Pierwszy raz wypowiadam te słowa.
Zamykam oczy. Pochłania mnie spokój. Ulga. Wreszcie to do mnie dotarło. Mike umarł. Odszedł. Nie ma go i już nigdy będzie. Zaginął gdzieś w innym wymiarze, albo pochłonęła go czarna dziura. A może, patrzy na mnie z nieba.Jego serce przestało bić, w dniu, w którym ostatni raz powiedział, że mnie kocha.
Moje wciąż bije.
Żegnaj Mike. Przecież już nie żyjesz.
CZYTASZ
Nasze niebo ✔️
Romance"Obiecaj, że gdy będziemy za sobą tęsknić, zawsze będziemy patrzeć w gwiazdy, gdziekolwiek życie nas poniesie, niebo nad naszymi głowami zawsze będzie takie same." Jego już przy niej nie ma, ale ona nigdy nie zapomni. Tris ma dopiero dziewiętnaście...