Ren zerwał się z miejsca, zbudzony przeraźliwym skrzekiem wron. Przeszył go potworny ból. Złapał się za głowę i namacał wielkiego guza. Syknął głośno. Poirytowany machnął ręką, aby odpędzić drażniące go ptaszyska. Uderzył dłonią w żelazne pręty. W miarę jak się rozbudzał, docierało do niego, że znajduje się w zawieszonej w powietrzu klatce, uwięziony jak zwierzę.
— Co jest, kurwa? — wymamrotał pod nosem, niepewnie rozglądając się wokół.
Zmarszczył czoło, skupił myśli. Próbował przypomnieć sobie jakim sposobem ponownie trafił do niewoli.
Uciekałem przez las przed potworami, a później... — pomyślał.
Spróbował się wyprostować, lecz było na to zbyt ciasno. Wystawił rękę przez szparę pomiędzy metalowymi prętami i przysunął się bliżej, przystawiając do nich twarz. Nad nim znalazły się już tylko korony drzew, a do ziemi było daleko. Wokół wisiało jeszcze kilka identycznych, lecz pustych klatek.
... a później zobaczyłem światło we mgle.
Spojrzał w dół i przymrużył oczy. Klatka była zawieszona na metalowym łańcuchu zaczepionym na niewielkim kołowrocie. Niedaleko wałęsał się chłopiec ubrany w krótkie spodenki moro i białą, wytartą koszulkę. Dzierżąc w dłoni długi kij, uderzał nim w pokrzywy.
Dziecko? Co tu robi jakiś dzieciak?
Ren przyparł do krat, po czym zachrypłym głosem zakrzyknął:
— Hej, ty tam na dole!
Wystarczyło to, aby zwrócić na siebie uwagę chłopca, bowiem ten niemalże natychmiast zadarł brodę i posłał mu znużone spojrzenie. Widząc to, Ren zawołał ponownie:
— Trochę niewygodnie tu na górze, mógłbyś zawołać kogoś z dorosłych, żebym mógł z nimi porozmawiać?
Klatka zachybotała się, a dziecko poruszyło ustami, jakby coś do niego mówiło. Wszystko jednak zagłuszył podmuch porywistego wiatru. Nie zważając na to, czy Ren cokolwiek usłyszał, chłopiec odwrócił się na pięcie i począł się oddalać. Ren wytrzeszczył oczy w panice.
— E, młody! Chwila no, poczekaj! Halo? — krzyczał, lecz nie przyniosło to zamierzonego efektu. — No tak, chuj mi w dupę — wymamrotał zniechęcony, po czym zsunął się do pozycji siedzącej.
Zapowiadało się na to, że prędko nie uda mu się wydostać z klatki, a co gorsza w dalszym ciągu nie wiedział czym jest miejsce, w którym się znalazł. Miał dziwne przeczucie, że nie jest pierwszym przybyszem z zewnątrz, który trafił do niewoli. Dziecko najwyraźniej było już nauczone, aby z nimi nie rozmawiać. Przytulił się do krat. Korzystając z tego, że znajduje się dość wysoko nad ziemią i ma stąd dobry widok, powiódł wzrokiem po okolicy, raz jeszcze analizując swoją sytuację. W dole, stała zbita grupa domków. Niewielkie i proste, były obite płótnem i blachą.
Wioska? To dziwne — pomyślał Ren.
Dróżki pomiędzy nimi były wyłożone pociętymi wzdłuż kłodami.
Mokry grunt. Inaczej nie marnowaliby na to drewna .
Zerwał się powiew zimnego, wilgotnego wiatru, który ponownie zakołysał klatką. Zaciągnął się powietrzem; oprócz mocnego zapachu żywicy i igieł wyczuł także charakterystyczny rybi odór.
[...] Podobnie jak i ludzie, których znam, niewiele wiem o tym świecie, a szczególnie o jego historii. Ponoć w przeszłości stało się coś, co zmieniło wszystko o całe sto osiemdziesiąt stopni. Minęło jednak wiele lat i nie ma już na nim tych, którzy by pamiętali. Wiem tyle, że dawniej wyglądał on nieco inaczej. Stare mapy mówią nam wyblakłymi literami o stanach zjednoczonych. Jednym z tych stanów było Illinois, na którego terenie znajduje się SHELL. Co jednak poza tym? Nie mam pojęcia.
CZYTASZ
SHELL
Science FictionŚwiat się skończył, ale ludzkość przetrwała. Skryte pod kopułami miasta zwane Shell, rozwijają się w izolacji tracąc wcześniejszą tożsamość i wiedzę o tym, co było. Ren Cantrell prowadzi śledztwo badające serię niewyjaśnionych zabójstw wśród władz S...