[ R.04 ]

181 45 16
                                    

— Cantrell? Znasz to nazwisko? — zapytał chłopak, odkładając łom.

— Nie, ale jestem prawie pewna, że jest ono związane z pamiętnikiem mojego pradziadka — zapewniała.

— Jesteś pewna? Minęło wiele lat. — Uniósł brew ku górze.

— Wskazówki były szczegółowe. Myślisz, że każda byle rudera w okolicy skrywa pod podłogą jakieś sekrety? — zapytała ironicznie.

— Nie, po prostu — zawahał się — zdajesz sobie sprawę, że łamiemy prawo?

— Masz mnie za...

— Rose! — przerwał jej. — Mam na myśli to, że już wtargnięcie na teren prywatny jest czymś czego nie powinniśmy robić. Zastanawiałaś się w ogóle, co zrobisz, jeżeli ten pamiętnik faktycznie prowadzi do czegoś, przez co możemy mieć niemałe kłopoty? — powiedział karcąco.

— Nie — odparła cicho, spuszczając wzrok.

Chłopak odebrał jej pamiętnik, po czym ponownie go zapieczętował i wrzucił w czeluść jej torby. Spojrzała na niego. Zdziwiona, otwarła lekko usta.

— Weźmy go ze sobą. Przemyśl jednak proszę, co dalej.

— Dziękuję — odpowiedziała, zachwycona.

— A teraz zabierajmy się stąd, zanim ta rudera zapadnie nam się na głowy — rzekł, chwytając ją za dłoń.

Prędko oddalili się od miejsca znaleziska, a będąc już w bezpiecznej odległości, zatrzymali się na otwartej polanie, aby raz jeszcze spojrzeć na stary dom na wzgórzu. Niegdyś zadbany i wspaniały, dziś popadał w ruinę. Wkrótce wraz z okolicznymi terenami miał stać się własnością nowego właściciela.


* * *


Ren, w czasie gdy jego towarzysz krzątał się wokół miejsca zbrodni, zawitał do sklepu spożywczego po przeciwnej stronie ulicy. Stanął przed oszklonymi, szerokimi drzwiami, a te otworzyły się przed nim automatycznie. Wszedł. Wewnątrz panował przyjemny chłód, z radia cicho przygrywała muzyka. Spokojnym krokiem podszedł do lady.

— Dobry — rzucił krótko w stronę młodej dziewczyny pracującej na kasie.

— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie.

— Chciałbym porozmawiać z kierownikiem — powiedział.

— Przykro mi, ale na chwilę obecną nie szukamy nikogo do pomocy — odparła bez namysłu.

Ren prychnął ze śmiechu.

— Proszę wybaczyć, ale wydaje mi się, że się nie zrozumieliśmy — odparł, podsuwając jej odznakę pod nos.

Dziewczyna zaczerwieniła się. Przeprosiła, a następnie odeszła od kasy i zniknęła na zapleczu. Po chwili wróciła w towarzystwie niskiego mężczyzny. Ten z kolei wyciągnął rękę w stronę Rena i wskazał mu, aby poszedł z nim do pomieszczenia na tyłach.

— Proszę usiąść — powiedział mężczyzna, wskazując na jedno z krzeseł. — A więc panie...

— Podporucznik Ren Cantrell — dokończył, raz jeszcze pokazując odznakę. — Prowadzę śledztwo w sprawie incydentu mającego miejsce po drugiej stronie ulicy. Chciałbym przejrzeć nagrania z kamer — wyjaśnił krótko.

— Rozumiem — burknął tamten. — W takim razie proszę powiedzieć z jakich dni nagrania mają to być.

— Interesuje mnie noc z siedemnastego na osiemnastego kwietnia. Chciałbym je obejrzeć teraz — zaznaczył brunet.

SHELLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz