[ R.07 ]

129 32 44
                                    

— Padam na twarz! — westchnęła ciężko Rose, kładąc się plackiem na dużej, czerwonej sofie.

Chłopak rzucił jasnoszarą bluzę na fotel stojący w rogu pokoju. Podszedł do lady kuchennej i sięgnął dłonią do ceramicznej misy. Oparł się o blat i spojrzał na dziewczynę.

— Łap! — krzyknął rzucając jabłkiem w stronę Rose. — Przegryź coś chociaż, bo padniesz mi tu z głodu.

Dziewczyna jęknęła, obracając się na bok. Złapała rzucony owoc i wgryzła się w niego.

— Jednym raczej się nie najem, ale dzięki — odparła, poprawiając zachodzące na usta, długie, siwe włosy.

Chłopak uniósł brew, rozwarł lekko usta. Tym razem chwycił w ręce całą misę i podniósł ją wysoko, udając zamach.

— Ej, dobra, nie! — pisnęła przerażona, zasłaniając się rękoma.

Chłopak zaśmiał się głośno i szczerząc zęby, odłożył naczynie na jego miejsce.

— Zluzuj, przecież bym nie rzucił — odparł.

— Szczerze? Nie zdziwiłoby mnie, gdybyś to zrobił — mruknęła, odwracając wzrok.

Chłopak zamilkł. Rozczarowany odpowiedzią wlepił wzrok w sufit. Zapadła niezręczna cisza, dzięki której dochodzące z dalszej części apartamentu dźwięki programu telewizyjnego stały się dla nich słyszalne:


...myślę, że bez wątpienia będzie to nasze największe, jak do tej pory, osiągnięcie... lub nawet całej ludzkości, w ogóle...


Słysząc znajomy jej głos, Rose odzyskała energię. Podniosła się z pozycji leżącej i usiadła na kolanach, po czym podniosła ręce i klasnęła w dłonie trzy razy, aby zwiększyć głośność urządzenia. Ku jej zdziwieniu jednak, nic się nie stało.

— Nie działa — zauważyła.

— Po ostatniej aktualizacji coś się schrzaniło. Musisz użyć pilota — odparł, nie odwracając się.

— Poważnie? Eh — westchnęła ciężko. — Gdzie on jest?

Chłopak leniwie rozejrzał się wokół, po czym wskazał na wysoko położoną półkę w pobliżu telewizora. Rose zerwała się z sofy i natychmiast pobiegła w jej kierunku. Stanęła na palcach i wyciągnęła dłoń ku zakurzonej półce, wodząc po niej po omacku w poszukiwaniu urządzenia. Gdy już go znalazła, z zadowoleniem na twarzy pomachała nim w stronę chłopaka i wciskając odpowiedni przycisk zwiększyła poziom głośności:


— Przygotowywaliśmy się do tej chwili przez wiele, wiele długich lat i z pewnością moment, o którym tutaj mówimy, nie odnosi się do dni, czy też nawet miesięcy, ale lat. Ciężko będzie mi podać dokładny moment, w którym będziemy gotowi do wdrożenia projektu w życie i rozumiem, że dla wielu będzie on wystarczająco długi, aby zwątpić w realność dojścia całego przedsięwzięcia do skutku, jednakże jest to jedynie niewielki procent naszych prac. Śmiało natomiast mogę powiedzieć, że we współpracy z firmą matką dokonamy czegoś niesamowitego, wręcz nieziemskiego. — Słowa te dobiegały z ust elegancko ubranego, młodego mężczyzny o przylizanych żelem włosach. Biło od niego pewnością siebie, a w błękitnych oczach błyszczał zapał.

Siedzący po przeciwnej stronie dziennikarz zadawał pytania, sugerując się zapisanymi wcześniej w notesie zagadnieniami.

— Wasze najnowsze odkrycia znajdują się na ustach wszystkich, jednak pojawiają się również głosy zaniepokojenia związane ze współpracą z Interstellar Company of Research and Expansion, znanym też powszechnie, jako ICRE. Zdaje się, że opinia publiczna do tej pory nie zapomniała ich udziału w rządowych zatargach. — W tle studia, na wielkim ekranie znajdującym się za plecami prowadzącego pojawiały się słowa i obrazy nawiązujące do wspomnianych przez prezentera wydarzeń.

SHELLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz