Rozdział 30

84 3 3
                                    

* Pov Pisielca *

Zaparkowałem na pierwszym lepszym miejscu i wysiadłem z samochodu. Byłem zestresowany stanem zdrowia Hanka. Nie po to szef dawał mu wolne, aby łaził gdzieś i nie brał leków.
W poczekalni, czekał już Gregory, gapiący się w telefon. Niechętnie do niego podszedłem i usiadłem obok. Nie zamieniłem z nim ani słowa, tylko zacząłem przeglądać pierwsza leżąca gazetę na stoliku niedaleko mnie. Akurat natrafiłem na ciekawy artykuł, mówiący o tym, co się dzieje kiedy nie będziemy myć zębów przez rok i etapy powstawania próchnicy.

- Masz na odwrót gazetę - powiedział Grzesiek, wstając z krzesła

- Faktycznie - szybko ją odwróciłem - Dzięki że powiedziałeś

- To nie widziałeś że masz jakieś dziwne literki - odrzekł bez życia

- Jakoś za bardzo zafascynowałem się obrazkami - wyjaśniłem - Tak w ogóle, jak tam życie?

- Chujowo - rzekłem - Odkąd nie pracuje w jednostce

- Wiesz że to nie jest moja wina - oznajmiłem - Sonny mi kazał..

- Obaj jesteście tacy sami! - krzyknął - Potraficie tylko osądzać, zamiast konkretnie powiedzieć o co chodzi

- Nie prowokuj mnie Montanha - westchnąłem - Lepiej żebyś tego nie robił

- Bo co, przywalisz mi na oczach ludzi? - zakpił - Jesteś skończonym kretynem - powiedział i poszedł w stronę drzwi, prowadzących do jakiś sal.

Odłożyłem ze złością gazetę i wyszedłem przed budynek, wyjmując przy okazji papierosa. Mając już go zapalić, zadzownil do mnie Alex. Pewnie chodziło o ciasto. Niechętnie odebrałem.

- Janek, wysłałem ci zdjęcie, napisz czy będzie okej - odparł i się rozłączył

Odrazu wbiłem na wiadomości zobaczyć, bo chciałem mieć to już za sobą.
Na zdjęciu był rysunek zamysłu planu dekoracji ciasta. Sam pomysł nie był zły, wręcz przeciwnie.. zajebisty. Tylko szkoda że zmarnuje się na takiego człowieka jak Grzesiek. Dobrze wiedział że to nie ode mnie zależy. Czepiac się powinien Sonny'ego, w końcu to on to wszystko wymyślił. Zostawił mnie z takim natłokiem pracy, a jeszcze porucznika musiałem zwolnić, niedorzeczne.

* Pov Gregory *

Wiedziałem że tak się skończy nasza rozmowa. Od momentu zwolnienia to jest normalka. Już jak go widzę, podnosi mi ciśnienie, a co dopiero jak gadamy. Nie musiał w ogóle do mnie dzwonić. Chciał abym przyszedł jutro na komendę, pff, w życiu moja stopa już tam nie postanie póki Pisicela jest szefem. Jak dobrze że to tylko 2 tygodnie. Chociaż czuje się jakby miesiąc już minął.

Rozglądałem się po salach, z chęcia znalezienia Hanka. Chciałem się chociaż dowiedzieć czy wszystko jest w porządku. W końcu, nie po to skłamałem żeby teraz nie dostać informacji.
Może po jakiś 10 minutach, gdy zajrzałem przez drzwi do pomieszczenia numer 110, zauważyłem go, nieprzytomnego podpiętego do respiratorów. Obok stała pani lekarz, zapisując chyba jego stan. No kurwa, gołym okiem widać że nieprzytomny to po co zapisywać.
Przyglądając się dalej, wzrok lekarza przeniósł się na mnie. Kobieta zrobiła bez emocjonalny wyraz twarzy, podeszła do drzwi i uchyliła je lekko.

- W czym mogę pomóc? - zapytała

- Czy mógłbym wiedzieć, co się dzieje z Hank'iem? - podpytałem

- Pan z rodziny? - zadała

- Tak, chłopak - odparłem - Emm to co z nim?

- Śpiączka -  wyjaśniła szybko - Nie wiadomo kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi. Szansa na utratę pamięci jest jednak mała, taki plus - oznajmiła

- On mnie będzie rozumiał gdy coś powiem do niego? - zapytałem

- Raczej tak, ale nie odpowie - rzekła - Niestety.. może pan wejść ale na niecałe 5 minut - powiedziała i przepuściła mnie

- Dziękuję - przytaknąłem i wszedłem do sali

Usiadłem na taborecie obok łóżka i przysunalem się trochę bliżej, aby słyszał. Zakaszlnąłem i zacząłem.

- Hej.. wiem że teraz pewnie mnie słyszysz i nawet nie próbuj tego nie usłyszeć - powiedziałem - Uznałem że będę ci mówił codziennie co ciekawego się działo w tym akurat dniu - oznajmiłem - Oczywiście dzisiaj musiał mnie wkurzyć Pisicela bo jakby inaczej. Jutro mam być na komendzie po południu. Jest szansa że mnie przyjmą z powrotem. Emm, no to chyba tyle co chciałem ci powiedzieć, do zobaczenia - wstałem z taboreta i wyszedłem, nic nie mówiąc w stronę lekarza

Hejo, oto kolejny rozdział
Mam nadzieję że się spodobał
No cóż, Hank w śpiączce to toczymy wątek Erwina i Gregory'ego..

Błędy - przepraszam

Bay bay :*

Ostatnia szansa - 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz