Rozdział 11

152 9 1
                                    

* Pov Erwin *

- Brawo panowie - krzyknąłem - Udało nam się, jestem z was i z siebie przede wszystkim dumny!

Nagle się obudziłem przez budzik w telefonie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę że był to tylko sen. Ehh, szkoda że nie mogą być prawdziwe. Jednak życie nie jest takie łatwe, jak się wydaje, ale trzeba korzystać póki je mamy oraz póki jesteśmy młodzi.

Zegarek wskazywał już równo 23. Sprawdziłem jeszcze czy Dia nie zadzwonił, bo mam tak twardy sen że nie obudzę się przy dzwonku.
Okazało się że nikt do mnie ani nie pisał ani nie dzwonił. I zajebiście. Nie będą mi chociaż o takiej godzinie zawracać głowę. Jednak po chwili dostałem powiadomienie. Kurwa, jakąś klątwa.
Wziąłem telefon i zobaczyłem co przyszło.

Od Dia G:
Dawaj na parking ;)

Przetarłem oczy i powoli wywlokłem się spod kołdry. Bynajmniej mi się nigdzie nie spieszyło.
Ubrałem jakieś inne ciuchy, aby nie było że drugi dzień chodzę w tym samym, po czym wyszedłem z mieszkania, kierując się do windy.

Będąc już na dworze, z daleka zauważyłem auto Dii. Mimo że było ciemno, to model jest tak charakterystyczny, że z kilometra wiadomo. Przywitałem się i usiadłem na miejscu kierowcy. Zapiąłem pasy, po czym wyjechaliśmy.

* Time skip *

Podjechaliśmy pod jakiś opustoszały plac na krańcu miasta. Wyglądało to trochę jak strzelnica, lecz taka jak w horrorach, jeszcze krwi brakuje. Wysiadłem z auta i zacząłem się rozglądać dookoła. Mogłem przyznać że idealnie moje tematy.

- Chodź za mną - powiedział w moją stronę - Zaprowadzę cię do składu broni

- Tutaj trzymacie bronie?? - zapytałem

- Nie tylko my.. prawdę mówiąc, dzielimy się tym miejscem z innymi gangami w mieście - oznajmił - Pożyczamy sobie nawzajem karabiny lub pistolety. Niedługo będziemy "polować" na snajperki - zaśmiał się

- Robicie sobie treningi strzelania.. Nieźle - przyznałem

- Chcesz sobie postrzelać? - podpytał

- A mogę?

- Oczywiście, inaczej bym cię tu nie zawiózł. Masz szczęście że mi się w ogóle chciało - odparł

- Dia, mam takie pytanie - powiedziałem nagle

- Jakie?

- Czemu akurat chciałeś zostać gangsterem? - zapytałem z ciekawości

- Długa historia, ale powiem tyle że chce przejść do legendy tego miasta - rzekł - A ty?

- Moje życie nie miało się tak potoczyć - zacząłem - Nigdy nie myślałem o napadach. W wieku 18 lat wpadłem w grupę przestępczą i.. nie był to dobry pomysł. Powiem krótko.. wpakowałem się w gówno. Przyjeżdżając tutaj, oraz zmieniając imię i nazwisko, chciałem zapomnieć o tamtym życiu i być uważanym za dobrą osobę. Jednak pojawiłeś się ty, który chciał mnie potrącić i jak powiedziałeś że jesteś gangsterem, pomyślałem o tym że póki żyje, chcę zrobić różne zwariowane akcje i.. jednak pozostać ta osoba, która jestem. - wyjaśniłem

- A i mam jeszcze pytanie? Czemu akurat siwe włosy? - zapytał

- Powiedzmy że mi się podobały - rzekłem - Dobra, koniec gadek, dawaj pistolecik

* Następny dzień - Pov Hank *

Już około godziny 8 dostałem wypis ze szpitala. Dobrze że tylko jeden dzień tutaj byłem, bo dłużej bym nie wytrzymał. Jakieś pikającę maszyny, wszędzie biel, te zapachy.. po prostu koszmar. Dostałem również taki mały inhalator, ponieważ lekarz powiedział że mogę mieć od czasu do czasu ataki duszności i ze 2 tygodnie mam brać ten lek. Oczywiście jeszcze po wyjściu ze szpitala dostałem wiadomość od Pisiceli że auto za jakąś godzinę do odebrania. Postanowiłem zadzwonić do niego.

- Halo? - zaczął - Cześć Hank, co tam?

- Przyjedziesz po mnie? - zapytałem - Nie chcę mi się taki kawał zapieprzać na komendę

- Znowu z tym samym, chłopie, weź sobie urlop czy coś - marudził

- Właśnie chcę tam pojechać, aby wziąć, póki do końca nie wyzdrowieje - odrzekłem - A nie mam podwózki, dasz radę przyjechać?

- Tak, będę za jakieś 5-10 minut, czekaj na parkingu - powiedział

- Spoko, narka - pożegnałem się i rozłączyłem

* Pov Gregory *

Po wczorajszym telefonie od Pisiceli, a tak naprawdę Hank'a, przypomniałem sobie o zakładzie. Nie pamiętałem dobrze o co chodziło tylko to że przegrany miał zrobić sobie tatuaż serca z napisem w środku swojego rywala. Dlatego był wkurzony.. Z reszta, nie musiał się zgadzać.

Podjeżdżając pod komendę, a bardziej na podziemny parking, zauważyłem gadającego Pisicele z Capelą. Obaj byli jakoś bardzo zmartwieni. Jednak tylko Janek gadał, a drugi słuchał. Gdy wyszedłem z auta, zastępca zamilkł. Popatrzył się na mnie złowrogim spojrzeniem i wsiadł do swojego samochodu. Po chwili odjechał. Capela również milcząc po prostu poszedł do środka, a ja za nim.
Przechadzając się po komendzie, ani jedna osoba mnie nie przywitała, nawet szef. Pobiegłem więc do tego analityka aby zobaczyć co udało mu się wywnioskować po amunicji.

- Siema - przywitałem się, zamykając za sobą drzwi

- Cześć - odezwał się - Co tam?

- Masz już coś? - zapytałem

- Hm, poczekaj - wstał z krzesła i zaczął przeglądać jakieś papierki - O mam! Proszę bardzo - podał mi kawałek kartki

- Dzięki, przekaże dla Hank'a - odpowiedziałem - A właśnie? Czemu każdy dzisiaj jakoś dziwnie milczy?

- Jak to, przecież niedawno z większością osób gadałem - rzekł

- No, a jakoś nikt mnie nawet nie przywitał - wyjaśniłem

- Może chodzi o sprawę z porucznikiem - odrzekł cicho

- Co? - odparłem - Jaka sprawę?

- Wczoraj zemdlał - wyjaśniał - Pisicela mówił że dostał silnej alergii na.. tusz do tatuażu, czy coś takiego. Rozpowiedział wszystkim że to twoja wina i teraz zapewne nikt nie będzie chciał się do ciebie odzywać, no prócz mnie

- Kurwa mać - westchnąłem - Dobra, jeszcze raz dziena i do zobaczenia kiedyś tam, ja teraz jadę na patrol nara  - powiedziałem i wyszedłem z jego biura

Hejo, oto kolejny rozdział

Kogo chcecie widzieć w next rozdziale :D
Powoli bede dodawać więcej osób :)

Błędy - przepraszam

Naura ;D

A jak jest jakiś błąd w nazwisku to sorry

Ostatnia szansa - 5cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz