Świeża krew

158 16 0
                                    

Dziś był mój wielki dzień. Miałam zrekrutować członków do swojego zespołu. Cały dzień chodziłam jak na szpilkach
-A co jeśli nikt nie przyjdzie?-zapytałam Hange już chyba po raz 10 tego dnia
-Nawet osoby z mojego oddziału zadeklarowały się, że przyjdą. Zespół Leviego tak samo. Słyszałam jak kadeci rozmawiają między sobą, że chcieliby dołączyć.
-Przepraszam, że tak panikuje.
-To nic takiego, a teraz leć do swojego gabinetu, bo już jesteś spóźniona.
-Cholera, faktycznie. Dzięki Hange!- rzuciłam wybiegając z jej laboratorium.
Na szczęście nie miałam aż tak daleko. Zdyszana wpadłam do swojego gabinetu. Przyszło około 40 osób. Patrzyłam na nich zszokowana, a oczy automatycznie mi się zeszkliły, gdy cała grupka zasalutowała.
-Spocznijcie. Bardzo was przepraszam za spóźnienie i dziękuję za przybycie-usiadłam na swoim biurku- jak wiecie będę miała zaszczyt prowadzić nowy oddział, który będzie zajmował się opatrywaniem ran, co za tym idzie, na wyprawach nie będziecie walczyć z tytanami, jednakże to nie będzie was zwalniało z treningów, powiem więcej, musicie na siebie szczególnie uważać. A teraz proszę o wystąpienie osoby, które mają ukończone jakiekolwiek szkolenie medyczne.
Przed szereg wystąpiło 5 osób, rozpoznałam wśród nich dziewczynę, którą sama szkoliłam.
-Przedstawcie się.
-Teo Sinn.
-Mel Stein.
-Caroline Rose.
-Robert Karlson.
-Rebeca Grey.
-Miło mi was poznać. Rebeca, bardzo się cieszę, że znowu się spotykamy. Witajcie w zespole. Każdy z was podczas wypraw będzie odpowiedzialny za jeden powóz medyczny. Odejdźcie proszę na bok. Teraz poproszę 10 osób, które chciałyby razem z nami pracować, jako pielęgniarze. Z tłumu wyłoniło się 7 chłopaków i 3 dziewczyny. Każdy z nich przedstawił się i zasalutował.
-Potrzebuję jeszcze kilku osób, które dobrze czują się w jeździe konnej i mogłyby zwozić rannych. Pamiętajcie liczy się szybki czas reakcji. Tym razem wystąpiło 7 osób. Tak samo jak ich poprzednicy przedstawili się i stanęli obok.
-Pani y/n- z tłumu wyszła młoda dziewczyna- jako zespoły kaprala Leviego i pułkownik Hange chcielibyśmy zadeklarować swoją pomoc tutaj na miejscu.
-Powiedzcie mi, czy Levi i Hange was tu zaciągnęli siłą?- zaśmiałam się
-Pułkownik Zoe tak się przejmowała, że i nam się to udzieliło-rzucił jakiś chłopak stojący w grupce.
-Kapral Levi tylko nas o tym poinformował, ale jego mina zdradzała, że jeśli nie przyjdziemy to może się to różnie skończyć.
-Sasha!-rzucił rudowłosy chłopak- niektórzy przyszli tu dobrowolnie
-Wszyscy zgodziliśmy się tu przyjść z dobrowolnego przymusu- rzuciła dziewczyna
Spojrzałam na nich rozbawiona
-Dobrze, możecie już odejść, bardzo wam dziękuje, a mój zespół proszę żeby jeszcze został.
Gdy ostatnia osoba wyszła z sali zwróciłam się do pozostałej grupki.
-Jest mi niezmiernie miło, że będę mogła z wami pracować. Proszę mówcie mi po imieniu. Chce żeby ten zespół stał się jedną wielką rodziną. Czasy są ciężkie i nie będziemy udawać, że to miłe spotkanie przy kawie, ale obiecuje zadbać o was najlepiej jak potrafię. Pamiętajcie, że możecie się do mnie zwrócić ze wszystkim, ale liczę też, że jesteście na tyle rozsądni, że nie będziecie tego nadużywać. O której jutro zaczynacie trening?
-O 8- powiedział Teo.
-Proszę was żebyście przyszli do mnie po treningu. Zaczniemy szkolenie. Nauczymy się podstawowego zszywania i opatrywania. Część z was miała już z tym styczność, ale powtórki nigdy za wiele, poza tym musicie reagować szybko. Nawet bardzo. Na waszych barkach będzie spoczywało życie wielu osób. Grupa, która ma zwozić rannych ma u mnie wolne. Jednak byłabym bardzo wdzięczna gdybyście chodzili na kilka treningów jazdy konnej. Na dziś dla waszej grupy to tyle, wypełnijcie tylko te kartki i jesteście wolni. A was- spojrzałam na 15 osobową grupkę-jeszcze chwile przetrzymam.
Jeźdźcy dopełnili formalności, gdy wyszli zamknęłam za nimi drzwi na klucz. Reszta rozsiadła się po gabinecie, a ja wskoczyłam do swojej sypialni. Wróciłam z tacą pełną kieliszków szampana.
-No to oficjalnie możemy się przywitać-powiedziałam rozdając każdemu po kieliszku- tylko jeśli szepniecie chociaż jedno słówko zostaniecie obiektami testowymi do zakładania szwów. Jasne?
-Oczywiście pani kapral!- odpowiedziała Mel
Była z nich wszystkich najdrobniejsza, ale miała w sobie jakąś iskierkę, która podpowiadała mi, że jest wyjątkowo silna.
-Za was!-uśmiechnęłam się i podniosłam kieliszek
-I za najlepszą dowódczynię!-krzyknął Teo.
Siedzieliśmy tak do wieczora rozmawiając i poznając się lepiej. Przez cały ten czas czułam ogromne ciepło w sercu. Dopiero co ich poznałam, a czułam się jak ze starymi przyjaciółmi. Z wiru rozmów wyrwało nas pukanie do drzwi.
-Chowajcie kieliszki-rzuciłam wstając do drzwi-Pan Generał- zasalutowałam- proszę wejść.
-Nie przeszkadzam?-powiedział patrząc na salutujący oddział
-Ależ skąd, starałam się poznać moją grupę.
-Ja właśnie w tej sprawie. Przyszedłem odebrać karty członków. Miałem jutro z nimi pomówić, ale skoro cały zespół już tu jest to mam dla nich kilka ogłoszeń.
-Przepraszam, że nie doniosłam dokumentów- powiedziałam zmieszana- zasiedziałam się ze swoim zespołem.
-Nic nie szkodzi pani y/n-powiedział biorąc stos kartek z mojego biurka- to miała być dla ciebie niespodzianka, ale nie będę cie wyganiał z własnego gabinetu.Żołnierze- zwrócił się do pozostałych- jako generał chciałbym wam niezmiernie podziękować za wasze zaangażowanie. Z tej okazji postanowiłem zorganizować wam szkolenie w Stohess, aby pani y/n mogła odpocząć. Wyruszycie jutro wieczorem. Możecie się rozejść.
-Bardzo dziękuje za wasze towarzystwo-powiedziałam do wychodzącego oddziału.-cieszę się, że mogłam was bliżej poznać. Wobec słów generała jutrzejsze szkolenie oczywiście jest odwołane. Lecie coś zjeść.
Wszyscy powoli opuszczali salę, a Rebeca i dwie dziewczyny podeszły do mnie.
-Pani y/n-zaczęła
-Słucham cię Rebeco.
-Czy mogłabym być w grupie razem z Violet i Kate? Obiecałyśmy sobie, że będziemy się trzymać razem.
-Nie widzę przeciwwskazań moja droga-odparłam
-Dziękuje! Jest pani najlepsza- dziewczyna przytuliła mnie po czym ruszyła ze swoimi przyjaciółkami w stronę wyjścia.
-Jesteś dla nich za dobra-powiedział Erwin z czułością w głosie- mam nadzieje, że nie wejdą ci za bardzo na głowę.
-To ty jesteś dla nas za dobry-odparłam-szkolenie w Stohess?
-Dbam o to, żeby mój korpus był jak najlepszy, poza tym-podszedł i pogładził mnie po włosach- widzę jaka przemęczona chodzisz. Codzienne treningi, prowadzenie gabinetu, a teraz jeszcze ten stres związany z nowym oddziałem.
-Hange ci powiedziała?
-Próbowała dodać ci otuchy i zachować zimną krew, ale stresowała się bardziej niż ty. Kiedy przyszedłem do jej laboratorium terroryzowała swój zespół tym, że w imię nauki powinni ci pomagać i pozwoli im na więcej wolnego, jeśli przyjdą.
-Wiedziałam. Coś tak czułam, że jest za spokojna.
-Przyniosłem ci coś-Erwin wyjął z płaszcza butelkę wina- na dobry początek.
-Dziękuję, napijesz się ze mną?
Erwin skinął głową, a ja wyjęłam kieliszek spod swojego stołu. Generał spojrzał na mnie pytająco, a ja walnęłam się w czoło.
-Powiedziałbym, że się nie spodziewałem, ale trochę za głośno powiedziałaś „schowajcie kieliszki", poza tym masz lekko zaczerwienione policzki, więc dodałem dwa do dwóch.
-Czy ja będę miała kłopoty?-zapytałam sięgając po czysty kieliszek dla Erwina
-Za to, że mnie nie zaprosiłaś? Tak. Picie bez generała to największa zbrodnia zaraz obok zdrady-zaśmiał się i nalał nam wino-Jak twój nowy oddział?
-Narazie ciężko mi ocenić, Rebecę szkoliłam osobiście jakoś rok temu. To zdolna dziewczyna, reszta też ma całkiem niezłe doświadczenie. Od czasów ataku kolosalnego coraz więcej osób decyduje się na szkolenia, a lekarze nie patrzą nawet na wiek chętnych, dlatego w tym wieku udało mi się zdobyć takie doświadczenie.
-Przyznam ci-upił spory łyk wina-, że miałem pewne obawy, gdy cię pierwszy raz zobaczyłem. Bałem się, że tak młoda dziewczyna może być niedoświadczona. Gdy poszłaś rozmawiać z Levim przyszła pielęgniarka, którą dość szczegółowo wypytałem. Nie sądziłem, że masz aż taki szacunek wśród innych.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, Erwin dolał mi wina i wyraźnie czekał na moją odpowiedź.
-Nie mam na to żadnej riposty-odpowiedziałam- wiele osób tak uważa, gdy pierwszy raz mnie widzi. Myślą sobie jakaś gówniara będzie mi mówiła co mam robić. Staram się być bardzo ludzka i pomocna w tym co robię. Podoba mi się leczenie ludzi.
-Czy ty się lekko upiłaś?-zapytał Erwin- masz jeszcze bardziej czerwone policzki i jesteś bardzo wylewna.
-Może lekko.
-Tak szybko? Ile wypiłaś?
-Nie dużo, ale ze stresu nie spałam i nie jadłam. Głupio mi teraz.
Erwin podniósł się z krzesła i podał mi rękę
-Zdążymy jeszcze na kolację. Musisz coś zjeść, później możemy dokończyć wino.
-A podania?-zapytałam trzymając jego rękę
-Jutro się tym zajmę. Mamy jeszcze sporo czasu.
Dowódca wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy w stronę jadalni.
-Potrafię sama iść- powiedziałam gdy mijaliśmy grupkę gapiących się na nas żołnierzy.
-Martwię się o ciebie-powiedział i otworzył drzwi do jadalni
-Bez przesady, aż tak dużo nie wypiłam, poza tym wszyscy na nas patrzą, a Hange nie da nam spokoju.
-Może Miche da ci wreszcie spokój-powiedział ciszej Erwin
-Zazdrośnik-mruknęłam gdy odsuwał mi krzesło.
-Przysięgam-powiedziała Hange- jeśli powiecie mi, że nie jesteście razem to wam nie uwierzę.
-Będziesz musiała-rzuciłam przegryzając pieczywo- po prostu słabo się poczułam. Dziś był wyjątkowo stresujący dzień.
-Zaniósłbym cie-powiedział Miche wyciągając do mnie rękę- jeśli chcesz pomogę ci się odstresować, podobno robię całkiem niezły masaż.
-Obejdzie się- spojrzałam na Erwina, próbował nie reagować, ale w jego oczach widziałam złość. Schlebiała mi jego zazdrość. Zaczynałam rozumieć co mówiła mi Klara, już nie mogłam tego dłużej wypierać. Faktycznie zaczęłam lubić Erwina trochę bardziej niż przyjaciela.
-Oj nie daj się prosić-kontynuował Miche
-Powiedziała nie.-rzucił oschle generał
-Nie pytałem cie o zdanie, generale-obrońco- warknął pułkownik- wystarczy, że zamęczasz ją swoją obecnością, ale chyba tak ją sobie podporządkowałeś, że nawet mówić za siebie nie może.
Erwin zacisnął mocniej pięść.
-Wystarczy!-krzyknęłam- wyraziłam się dość jasno, obaj jesteście nieznośni- powiedziałam wstając od stołu-idę zjeść ze swoim oddziałem.
Wstałam ze swoim talerzem i wypatrzyłam w tłumie Roberta, był najwyższy z całego oddziału.
-Można?- zapytałam z uśmiechem
-Oczywiście pani kapral! Zapraszamy- odezwała się Rebeca
-Dziękuję. Bardzo się cieszę, że siedzicie razem.
-Okazało się, że mamy wiele wspólnego- powiedziała Mel- podzieliliśmy się wstępnie na grupy.
-Dziękuję za to spotkanie zapoznawcze pani y/n-odezwała się Caroline- jestem dość nieśmiała i pewnie sama w życiu nie podeszłabym do grupy
-Wzruszacie mnie-powiedziałam- tak się cieszę. Dopiero co was poznałam, a już jesteście dla mnie najbliżsi.
Rebeca i Teo objęli mnie, a reszta poklepała się po ramionach.
-Mam nadzieje, że mnie za bardzo nie obgadaliście-zażartowałam próbując zmienić temat. Jeszcze chwila i bym się rozkleiła.
-Skoro już przy plotkach jesteśmy-powiedziała Mel-czy pani chodzi z generałem?
-Młoda!-syknął Robert- jaki ty masz niewyparzony język. Bardzo za nią przepraszam
-Spokojnie-zaśmiałam się- nie chodzimy ze sobą. I nie paniujcie mi, jestem od was niewiele starsza. To rozkaz
-Tak jest- odpowiedzieli wszyscy jednocześnie
-Panie pozwolą, że zabierzemy talerze. Zrobiliśmy podział, że jednego dnia sprzątają chłopaki, a drugiego dziewczyny. Dzisiaj była kolej dziewczyn, ale nasza przełożona nie może myć po nas brudnych naczyń.
-Dziękuję bardzo-podałam chłopakowi talerz.
Reszta płci męskiej wstała i ruszyła za Teo.
-Jaki on jest szarmancki-pisnęła Rebeca
- Ewidentnie wpadł ci w oko-zaśmiała się Mel
-Daj mi spokój- odezwała się Violet- cały czas mi o nim gada.
Dziewczyny zachichotały
-Kogo do tej pory uważacie za najprzystojniejszego?-zapytała Rebeca- chłopcy poszli więc możemy troszkę poplotkować.
Większość migała się od odpowiedzi
-Robert-powiedziała Mel
-Zaraz będę miała tutaj dwie pary-zaśmiałam się
-A ty?- zapytała Kate
-Nie zdziwi was to pewnie-zaśmiałam się- nasz dowódca jest całkiem przystojny- spojrzałam w stronę Erwina. Był zajęty rozmową z Levim. Dopiero teraz mogłam mu się spokojnie przyjrzeć z daleka. Jego postura i szczęka sprawiały, że wyglądał na niesamowicie poważnego, największe emocje zdradzały jego oczy, można z nich było wyczytać wszystko. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam miał lekki zarost. Na codzień był ogolony, trochę go to odmładzało i łagodziło jego rysy twarzy. Miałam ochotę się w niego wtulić. Chyba to sprawka tego wina.
-Czyli jednak!-głos Kate wyrwał mnie z rozmyśleń-Caroline sprzątasz za mnie przez tydzień.
-No niech ci będzie, a jeśli was to obchodzi, to uważam, że najprzystojniejszy jest kapral Levi, zazdroszczę Mikasie i Sashy, że są w jego oddziale
-Czyli trochę jednak mnie obgadałyście-zaśmiałam się wstając od stołu- odpocznijcie sobie. Caroline jutro macie trening z Levim więc staraj się nie panikować i jeśli chcesz mu zaimponować to posprzątaj przy nim. Padnie przed tobą na kolana-zaśmiałam się odchodząc
-Generale- rzuciłam podchodząc do stolika dowódców- mamy chyba niedokończone sprawy-uśmiechnęłam się pod nosem. Sprawą była butelka wina
Erwin szybko załapał o co mi chodzi
-Ach tak-odwzajemnił uśmiech- musimy jeszcze dokończyć kilka rzeczy. Dasz radę iść sama?
-Nadal jest mi lekko słabo-powiedziałam teatralnie próbując się nie zaśmiać. Erwin wziął mnie na ręce patrząc na Micha.
-Zazdrośnik-mruknęłam gdy wyszliśmy z jadalni
-Aktorka-skwitował przyciskając mnie mocniej do siebie

Oddaj swoje serce |Erwin Smith x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz