-Hej kochanie, przyniosłem ci codzienną dawkę kofeiny.
-To, że jesteś dowódcą nie znaczy, że nie musisz pukać. Mam pacjenta.
-To nic takiego panie generale- powiedział zmieszany chłopak.
-Armin, masz złamaną nogę, a pan generał musi się nauczyć cierpliwości. Ty jesteś ranny, a jemu nic się nie stanie jak poczeka.
-Przez ciebie nikt już mnie nie będzie szanować-westchnął- twój oddział tylko stwarza pozory, ale wiedzą, że staniesz za nimi murem i nie dostaną nawet reprymendy.
-No tak, bo przecież oni stwarzają tyle problemów, że to aż cud, że nie wylecieli dyscyplinarnie.
-Ja się pana boje panie generale- dodał Armin jąkając się.
-Spokojnie, jeśli ten niemiły starszy pan na ciebie nakrzyczy możesz przyjść do mnie- zaśmiałam się
-Jean mówił, że pani też krzyczy.
-Tylko jeśli Erwin robi coś głupiego. Nie mówił ci, że poza tym jestem miła?
-Mówił, p-przepraszam.
-Spokojnie, mnie się nie musisz bać, wystarczy, że Levi was terroryzuje.
-A ja tylko wyglądam na niemiłego- zaśmiał się Erwin- poczekam w twojej sypialni.
-Mogę o coś zapytać pani y/n?
-Oczywiście Arminie, możesz mi też mówić po imieniu.
-A więc czy pani, znaczy, czy ty jesteś z panem generałem?
-Tak jesteśmy razem. Myślałam, że ta plotka już obiegła cały korpus.
-Pułkownik Hange mówiła, że jeszcze nie, przepraszam nie chciałem naruszać twojej prywatności.
-Armin nie możesz się tak stresować, mój oddział już bezpośrednio pyta kiedy będziemy mieli dzieci-zaśmiałam się.
-Mam wrażenie, że tutaj nie pasuje- westchnął.
-Ależ oczywiście, że pasujesz, tylko na swój sposób. Mnie też każdy to powtarzał, bo traktuję swój oddział, dowództwo, a nawet Jeana i Conniego jak rodzinę. Musisz znaleźć rzecz, którą będziesz kochał i trzymał się jej za wszelką cenę.
-Chciałbym zobaczyć świat za murami, podobno są tam ogromne słone jeziora i lądy wypełnione piaskiem.
-Będziesz mi chciał o tym poopowiadać przy dzisiejszym obiedzie? Wiem, że często siadacie z moim oddziałem, a Robert skarżył mi się, że mało z nimi rozmawiasz.
-Trochę się bałem, ale bardzo chętnie. Dziękuję.
-Przyszedłem po Armina.
-Cześć Jean, właśnie o tobie mówiłam.
-Mam nadzieje, że same dobre rzeczy.
-Erwin jest za drzwiami, więc możesz mówić trochę ciszej. Witaj w rodzinie Armin.
-Czyli przeszliście na ty-zaśmiał się Jean- przyszły mały generał będzie miał o jednego wujka więcej.
-Z tobą to bym nawet roślinki nie zostawiła. Poza tym jakie dzieci? Dopiero co powiedzieliśmy wam, że jesteśmy razem, a wy już o dzieciach. Czemu mówiłeś
Arminowi, że krzyczę?
-Bo na ostatniej akcji byłaś przerażająca. Jak sama podniosłaś generała to zanotowałem sobie w głowie żeby nigdy ci nie podpaść.
-Wreszcie ktoś się mnie boi. Zamykajcie, widzimy się na obiedzie.-Mamy nowego syna-zaśmiałam się podchodząc do Erwina.
-Nie możesz tak mówić o każdym kto mówi do ciebie po imieniu, ale takie dziecko jak Armin to skarb patrząc, że ostatnio z Jeanem, Sashą i Conniem urządziliście sobie imprezę i obudziliście cały korpus śpiewając.
-Ktoś musi być w tym związku dobrym policjantem.
-Czyli ja jestem złym? Jeśli bycie dobrym policjantem oznacza, że traktujesz ich lekką ręką to chyba wolę być tym złym.
-Wcale nie traktuję ich lekką ręką.
-Oczywiście, że nie pani kapral, budzi pani postrach wśród żołnierzy.
-Czasem potrafię krzyknąć. Ostatnio nawet kazałam im sprzątać sale.
-Nie kazałaś, tylko poprosiłaś i jeszcze im pomogłaś. Jeszcze trochę, a cały korpus będzie do mnie mówił tato.
-Nikt tak do ciebie nie mówi.
-Marley ostatnio powiedział do mnie panie tato generale jak się upił.
-Do mnie powiedział Hange, a raczej nie jesteśmy podobne.
-Rozpijasz mi żołnierzy.
-Ciebie też.
-A propos picia. Niedługo bal, jako, że my go organizujemy musisz stać koło mnie jak będę wygłaszał przemówienie i zatańczyć z każdym dowódcą. Na szczęście oni zazwyczaj wychodzą w połowie imprezy.
-Może założę jednak zieloną sukienkę, będzie bardziej pod kolor twojego płaszcza.
-We wszystkim będziesz wyglądała pięknie, ale najbardziej lubię cię bez ubrań- powiedział całując mnie i rozpinając mi koszule.
-Zdążymy przed obiadem?-zapytałam ściągając mu spodnie
-Najwyżej się chwile spóźnimy-dodał rzucając mnie na łóżko.-Hej, przepraszam za spóźnienie, dziękuje, że poczekaliście. Miałam kilka spraw do załatwienia.
-Y/n kogo ty chcesz oszukać-zaśmiał się Teo- masz malinkę na szyi, a generał potargane włosy.
-Będziemy ciociami!-pisnęła Rebeca patrząc na Kate i Violet.
-Wy jesteście moimi dziećmi. Swoją drogą Rebeca masz krzywo zapiętą koszulę, a ty Teo ślady szminki na koszuli. Kogo chcecie oszukać?
-O popatrz! Zespół Leviego! Siadajcie!
-Nawet nie macie pojęcia jak bardzo ich uratowaliście- zaśmiałam się
-Jak zawsze, w końcu ratowanie was to nasza działka-powiedział Connie.
-Przypomnę ci to jak znowu sobie coś rozwalisz. Dzisiaj Armin chciał nam poopowiadać o świecie za murami.
-No więc, czytałem o tym w książkach, podobno za murami są gigantyczne słone jeziora, nazywa się to morze, ogromne pustynie, góry. Chciałbym to kiedyś zobaczyć.
-Brzmi niesamowicie-rozmarzyła się Mel- tak bardzo chcę tam pojechać! Y/n namów pana tatę generała!
-Dzisiaj mi zrobił wyrzuty, że tak do niego mówicie. Marley wydałeś nas- zaśmiałam się- to miało pozostać między nami.
-Przesadzacie, trochę wypiłem i mi się wymksnęło
-Jak Erwin opowiadał mi to za pierwszym razem to płakałam ze śmiechu. Dzisiaj pierwszy raz się do was przyznał. Co prawda nieświadomie, ale jednak. Powiedział, że takie dziecko jak Armin to skarb.
-Rozumiecie to? -powiedział oburzony Jean- my się tak staramy, a on odrazu został ulubionym synem generała.
-Witamy w rodzinie!-dodał Robert
-Jean, ty mu podpadłeś najbardziej, nie zdziwię się, jeśli się okaże ze jesteś jego najmniej ulubionym dzieckiem.
-Jeszcze trochę, a adoptujesz cały korpus.
-Pan generał!
Wszyscy wstali i zasalutowali.
-Nie przesadzaj, że cały korpus.
-Z dnia na dzień robi się ich coraz więcej-westchnął- a ja dopiero zacząłem się przyzwyczajać do pierwszej piątki.
-Jesteśmy ulubionymi dziećmi pana generała- pisnęła Rebeca.
-Kochanie, skoro już totalnie zburzyłaś mój wizerunek, to może chociaż zaangażujesz nasze dzieci w strojenie sali na bal?
-Dobrze panie tato generale-powiedziałam płacząc ze śmiechu- sala będzie wyglądała jak nowa!
-Jeszcze raz usłyszę „tato generale" i będziecie biegać karne kółka, a ty najwięcej. Ktoś tu musi ustalać zasady. Widzimy się po obiedzie.
-Nazwał nas swoimi dziećmi!- krzyknął Connie
-Co ja z wami mam, jutro z rana zaczynamy przygotowywać salę, pokażcie mu, że jednak mogę nad wami zapanować.
-Wypełnianie twoich rozkazów to czysta przyjemność, zawsze potrafisz dobrze ocenić sytuacje i dbasz o nas-rzucił Teo
-Nigdy nie sądziłem, że będę się czuł bezpiecznie wśród zwiadowców- powiedział Armin
-Po to dla was jestem, odkąd utworzył się mój oddział postawiłam sobie za priorytet dbanie o wasze życie.
-Czyli twoimi ulubionymi dziećmi też jesteśmy?-zapytał Teo
-Wszyscy jesteście moimi ulubionymi dziećmi, poza Jeanem. Nikogo więcej już nie adoptuje, wy mi wystarczacie.
-Hej!-krzyknął oburzony-Bardzo słaby żart.
-Żebym ja chociaż żartowała-powiedziałam dając mu kuksańca w ramię.-Wejść- usłyszałam po zapukaniu w drzwi Erwina- Oh, to tylko ty kochanie. Skończyłem akurat pracę. Coś się stało?
-Przyszłam tylko zobaczyć mojego ukochanego.
-Pierwszy raz tak do mnie powiedziałaś.
-Nie podoba ci się?
-Wręcz przeciwnie.
-Nie przywykłam jeszcze do tego, że jesteśmy razem. Nadal to jest dla mnie coś nowego.
-Mówiłaś, że spotykałaś się wcześniej z innymi osobami.
-Tylko ciebie traktuje poważnie, za ciebie jestem w stanie zginąć.
-I mamy razem grupkę dzieci-zaśmiał się.
-Które jest twoim ulubionym?
-Nie mogę faworyzować swoich żołnierzy.
-Przecież nikomu nie powiem.
-Kochanie z całą moją miłością do ciebie, dobrze wiem, że powiesz wszystkim.
-Cieszę się z tego jak jest między nami-powiedziałam zmieniając temat- z tego, że jestem z tobą, ze swojego oddziału. Dołączenie tutaj to była moja najlepsza decyzja.
-Nic mnie nie cieszy bardziej niż twoje szczęście.
-Chodźmy spać, jutro muszę wstać dość wcześnie, bo jakiś ponury pan generał kazał mi udekorować sale na bal.
-Możesz przekazać temu okropnemu generałowi, że jak go spotkam to muszę z nim poważnie porozmawiać.
CZYTASZ
Oddaj swoje serce |Erwin Smith x Reader|
RomanceOd kilku lat jesteśmy na wojnie, mam krew tysięcy osób na rękach, codziennie zastanawiam się ile jeszcze osób przeze mnie zginie, tylko dzięki tobie czuję się jeszcze trochę jak człowiek, a nie jak bezduszny diabeł posyłający ludzi na smierć. Jesteś...