Noc miliona gwiazd

161 14 0
                                    

Odnalazłam swój zespół
-Kochani! Bardzo wam dziękuje za towarzystwo. Będziemy uciekać z Erwinem. Bawcie się dobrze!
-Tak jest pani kapral! Również dziękujemy.
Ruszyłam zadowolona w stronę drzwi, poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
-Już idziesz?-zapytał Miche- myślałem, że dasz się zaprosić do tańca.
-Jeden kawałek-powiedziałam- jestem zmęczona.
Tańczyliśmy w milczeniu. Cały czas zerkałam w stronę Erwina.
-Widzę, że generał na ciebie czeka.
-Poprosił mnie o leki na ból głowy.
-Jasne, jasne. Dobrze ci radę, nie idź z nim. On cie wykorzystuje. Zrobił sobie z ciebie sekretarkę, nawet tak o tobie mówi.
-Dziwne, sam przychodzi po moje raporty, bo wie, że zapominam mu je przynieść. To już bardziej on jest moim sekretarzem.
-Zasługujesz na kogoś lepszego-nachylił się do mnie- kogoś jak ja.
-Nie jestem dzieckiem, umiem za siebie decydować. Śmierdzisz alkoholem.
Przycisnął mnie do siebie i próbował pocałować.
-Co ty do cholery wyprawiasz?!-szarpnęłam go mocno- Zostaw mnie!
Nie czekałam na jego reakcje, rzuciłam się biegiem w stronę Erwina. Łzy same cisnęły mi się do oczu.
-Chodźmy, błagam- powiedziałam wtulając się w niego.
Okrył mnie swoim płaszczem i objął w talii. Minęliśmy kilku żołnierzy, jednak wszyscy byli już zbyt pijani, żeby zwracać na nas uwagę. Erwin wpuścił mnie do swojej sypialni. Była znacznie większa. Miał swój kominek, pełno biblioteczek i o wiele większą sofę od mojej. Zdziwiło mnie, że ma pościelone łóżko i wręcz sterylny porządek. Kiedy on znajduje czas na sprzątanie?
-Cała się trzęsiesz-zauważył- czy coś się stało.
-Nie chcę o tym mówić.
-Czy ty płaczesz?
-To nic takiego.
-Czy Miche ci coś zrobił?
-Obiecaj, że nic mu nie zrobisz. Nie chcę teraz żadnej awantury.
Erwin kiwnął głową i podał mi kieliszek, otulił mnie bardziej swoim płaszczem i usiadł obok mnie
-Tańczyliśmy i standardowo pojawiły się teksty, że nie jesteś dla mnie odpowiedni, że on jest lepszy i takie tam, ale później próbował mnie pocałować.
-Chyba ma rację, miałem cię pilnować, a siedzisz tu i płaczesz.
-To nie twoja wina, nie chcę żeby było ci przeze mnie smutno. Nie przejmujmy się tym proszę, chce spędzić z tobą trochę czasu.
-Nigdy nie jest mi przez ciebie smutno, a jego kiedyś uduszę gołymi rękami. Cieplej ci trochę?
-O wiele, dziękuję. Jak myślisz, które z nas się dzisiaj szybciej upije?
-To wyzwanie, czy zakład?
-Chyba zakład-uśmiechnęłam się lekko
Erwin dolał mi wina
-Co dostanę jeśli przegrasz?
-Coś sobie wybierzesz, ale i tak wygram.
Wstałam i podeszłam do lustra.
-Twój płaszcz mógłby być moją sukienką, co prawda za dużą, ale nadal sukienką.
-Mnie jest do kolan.
-Bez przesady, nie jesteś aż taki wysoki.
Mężczyzna wstał i zdjął ze mnie płaszcz. Zarzucił go na siebie.
-Mówiłem-mruknął
-Dobrze ci w nim, na mnie wygląda jak worek na ziemniaki.
Erwin znowu założył płaszcz na mnie, ścisnął go paskiem i złapał mnie w talii
-Faktycznie wygląda jak sukienka, a ładnemu we wszystkim ładnie. Teraz dopiero widzę jaka niziutka przy mnie jesteś.
-Nie jestem wcale aż taka niska. Dorzuć jeszcze, że jestem młodsza
-Oj, nie obrażaj się, przecież to są fakty. A to niby ja nie znam się na żartach. -obrócił mnie w swoją stronę i wziął na ręce-proszę, teraz jesteś wyższa. Zadowolona?
-Bardzo-uśmiechnęłam się- teraz musisz mnie tak trzymać cały czas.
-Jak usiądziesz mi na kolanach też będziesz wyższa-zaniósł mnie na kanapę - proszę bardzo, pasuje pani?
-To ty cały czas mi powtarzasz, że jestem niska, może gdybym była wyższa zwróciłbyś na mnie uwagę-powiedziałam teatralnie.
Napiliśmy się wina, wstałam z jego kolan i podeszłam do okna.
-Masz stąd dobry widok, zawsze widzisz co się dzieje.
-Dlatego wybrałem ten pokój. Jak tam impreza?
-Zostało jeszcze dużo osób, Levi właśnie śpiewa ze swoim oddziałem, Hange lekko się ożywiła i z kimś rozmawia.Oh! Chodź szybko! Popatrz to Teo i Rebeca! Przytulają się!!
-Co w tym takiego?
-Ta dwójka od początku do siebie ciągnęła. Dzisiaj Teo chciał się zapytać czy zostanie jego dziewczyną.
-Myślisz, że zapyta?
-Ciężko stwierdzić. Rebeca już pierwszego dnia się nim zachwycała.
-Może dajmy im chwile prywatności.
-Przecież nas nie widzą.
-Sama nie lubisz jak ktoś na nas zerka, chociaż po dzisiaj ciężko mi stwierdzić.
-Lubię, kiedy to co jest nasze, zostaje między nami.
-A co jest nasze?-zapytał otwierając kolejną butelkę wina. Tym razem piliśmy dużo szybciej.
-Chociażby ten wieczór. Wyobraź sobie, że ktoś siedziałby tu z nami i słuchał tego o czym rozmawiamy.
-Na szczęście zamknąłem drzwi na klucz. Jak ci minął ten tydzień?
-Przyjęłam kilka osób, potrenowałam z zespołem Leviego, odwiedziłam Klarę i trochę za tobą tęskniłam. A tobie?
-Oho upiłaś się.
-Czy zawsze gdy mówię ci coś miłego musisz twierdzić, że jestem pijana?
-Ależ skąd, widzę to po tobie po prostu. Bardziej pokazujesz emocje, co prawda to nie jest jeszcze ten stan co ostatnio, ale jeszcze kilka kieliszków i może dowiem się czegoś nowego.
-Pij-podałam mu kieliszek- ty też jesteś ciekawszy po alkoholu, a ja miałam cię trochę rozluźnić.
Erwin posłusznie wypił zawartość kieliszka. Zaczęłam dolewać mu więcej, gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Poczekaj, dobrze?
-Mhm.
W powietrzu unosił się zapach wina i jego perfum. Podobno były robione specjalnie dla niego, nawet jeśli byłby to najpopularniejszy rodzaj i tak kojarzyłby mi się tylko z nim. Odtwarzałam sobie w głowie moment, w którym pocałował mnie w policzek. Poczułam przyjemny dreszcz na ciele. Czułam się przy nim jak nastolatka. Ekscytowałam się każdą sekundą spędzoną z nim. Od jakiegoś czasu przestałam sobie racjonalizować moje uczucia. Byłam pewna, że się zauroczyłam, ciężko stwierdzić, czy byłam zakochana.
-Daj jej wreszcie spokój!-usłyszałam głos Erwina zza ściany.
-Tobie mógłbym powiedzieć to samo.
Cholera. Miche. Tak bardzo nie chciałam go teraz widzieć.
-Chyba wyraziłem się jasno, masz się do niej nie zbliżać.
-Nic mi nie możesz zrobić. Zdegradujesz mnie bo jakaś dziewczyna nie odwzajemnia twoich uczuć? Dobrze wiesz, że przestałbyś być generałem. Może to i lepiej, nikt by mi nie przeszkadzał.
-Ona nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Zapytaj się kogokolwiek.
-Wszyscy widzą jak bardzo odcinasz ją od pozostałych. Wystarczy, że ktoś się do niej odezwie, a ty już jesteś obok i ją zabierasz. Dała ci dupy za ten awans?
Usłyszałam kilka głośnych uderzeń. Nie wiedziałam czy powinnam wychodzić. Bałam się, że to tylko pogorszy sytuację. Po chwili usłyszałam tylko trzask i przekręcanie klucza. Erwin wrócił do mnie z zakrwawionym nosem.
-Daj mi apteczkę-powiedziałam i podbiegłam w stronę szafki, na którą wskazał palcem.
Mężczyzna usiadł na kanapie, a ja zaczęłam wycierać mu krew.
-Jak się czujesz? Bardzo boli?
-Obrywałem gorzej. Przepraszam.
-Nie jest złamany, tylko lekko opuchnięty, do rana już będzie dobrze. Naprawdę dałeś mu się sprowokować?
-Już ci powiedziałem, nie pozwolę nikomu tak o tobie mówić.
Usiadłam mu na kolanach i pogładziłam go po policzku.
-Najchętniej sama bym ci przywaliła. Martwię się o ciebie.
-Dziwnie dziękujesz za troskę.
-Przepraszam.
-Ja też-westchnął- a zapowiadał się taki miły wieczór.
-Nadal może być miły. Chyba, że już mnie wyganiasz.
-Ależ skąd, ale wszystko zepsułem. Głupio mi teraz.
Przytuliłam go i złapałam jego rękę.
-Tak jak powiedziałam, nie wszystko stracone. Mamy trochę wina, siebie i nasz mały zakład.
-Czuję, że go wygrasz. Naprawdę muszę się teraz napić.
Siedzieliśmy tak rozmawiając i pijąc kolejne lampki wina. Po kolejnej butelce oboje czuliśmy się dość pijani, ale żadne z nas nie chciało tego przyznać. Oparłam się na Erwinie i zaczęłam się bawić jego guzikiem od koszuli.
-Już się przytulasz-uśmiechnął się- chyba powoli wygrywam.
-Zawsze mogę przestać.
-Tego bym nie chciał- objął mnie w odpowiedzi.
-Na trzeźwo też cię przytulam.
-Nie aż tak, ale nie narzekam.-zaczął bawić się moimi włosami. Uwielbiałam gdy to robił.
-Na trzeźwo bardziej mnie unikasz-dodałam z wyrzutem.
-Przecież wiesz, że pracuję, ty też nie zawsze masz dla mnie czas.
-Mógłbyś sobie czasem robić przerwy.
-Gdybym robił sobie przerwy teraz zamiast siedzieć z tobą wypełniałbym raporty, a wolę poświecić ci cały wieczór niż kilka minut. Chyba też to wolisz.
-Coś mało się tych wieczorów uzbierało.
-Chciałabyś żeby było ich więcej?
-Może. A ty?
-Może-zaśmiał się
-Ej! To było niemiłe.
-Załączył ci się syndrom kija- zaśmiał się
-Może trochę.-wtuliłam się w niego mocniej, poczułam jak delikatnie gładzi mnie po twarzy i podnosi ją w górę. Patrzyliśmy sobie teraz w oczy.
-Tylko trochę? Nie powiesz mi, że jestem okropny?
-Skoro tak lubisz jak cię wyzywam, to niech ci będzie, staruszku
Przysunął swoją twarz bliżej mojej
-To nie zadziała, młoda, musisz się trochę bardziej wysilić.
-Czy ty jesteś masochistą, że chcesz żebym cie wyzywała? Jak chcesz mogę cię zacząć traktować jak Micha. Odlecisz mi wtedy z radości.
-Sprawdzam po prostu jak bardzo jesteś pijana, jak widać, jeszcze nie na tyle, żeby powiedzieć, że zbyt mnie uwielbiasz, żeby mnie obrażać.
-Za to ty się ostro nawaliłeś. Kto by pomyślał, że pan generał potrafi być taki wygadany-powiedziałam dopijając wino.
-To tylko ty tak na mnie działasz.
Zachichotałam i zaczęłam gładzić Erwina po włosach.
-Zawstydziłaś się. Kto by pomyślał, że to możliwe.
-Nie zawstydziłam się.
-Oczywiście, że nie.-pocałował mnie w czoło-teraz też się nie zawstydziłaś?
-Żebym ja cię nie zaczęła zawstydzać. Ostatnio nie umiałeś się nawet odezwać.
-Ależ proszę, zawstydzaj mnie ile chcesz, mnie to jest nawet na rękę. -zaśmiał się.
Wypiłam cały kieliszek wina.
-Idę do toalety.
-To mnie nie zawstydzi.
-Zdziwiłabym się gdyby tak było.
Wychodząc z łazienki spojrzałam w lustro. Cholera złamałam najświętszą zasadę picia. Zachichotałam sama do siebie i wyszłam.
-Co cię tak bawi?-zapytał Erwin
-Upiłam się-odpowiedziałam rozbawiona- ale nadal kontaktuje. Można powiedzieć, że prawie wygrałeś.
-Prawie?-zdziwił się
Usiadłam koło niego i zaczęłam gładzić go po twarzy. Nie zaprotestował. W odpowiedzi przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął jeździć ręką po moim ciele. Zatrzymał się na biodrach. Przysunęłam swoją twarz bliżej jego. Erwin patrzył na mnie z zaciekawieniem i też lekko się przybliżył. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nachyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Trwało to może kilka sekund. Odsunęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu obserwując jego reakcję.
-Chyba wygrałam-zaśmiałam się.
-Założyliśmy się o coś innego, więc pozwól, że odbiorę swoją nagrodę-powiedział i złapał moją twarz. Zaczął mnie całować, na początku delikatnie, z czasem zwiększajac tempo. Przerzucił mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Zaczął zjeżdżać rękami na moje biodra i powoli kierował się niżej. Położyłam mu jedną rękę na szyi, a drugą włożyłam w jego włosy. Jego pocałunki były cudowne, namiętne i jednocześnie tak delikatne. Oderwał się od moich ust i zaczął całować mnie po szyi.
-Tak długo na to czekałem-powiedział między pocałunkami-nie byłem pewien, czy będziesz chciała
-A podobno widać, że cię podrywam-zaśmiałam się-czyli przegrałam, chociaż ty też jesteś mocno pijany, skoro mnie pocałowałeś. Będziesz to jutro pamiętał?
-Nawet ze szczegółami. Tak dobrze całujesz, że będę to często wspominał.
-Kto powiedział, że skończy się na jednym pocałunku?-zaśmiałam się całując go- Erwin, ale proszę, nie spieszmy się ze związkiem. Uważam, że wyznania uczuć pod wpływem zawsze źle się kończą.
-Masz rację-powiedział całując mnie w czoło- chyba mogę jeszcze trochę poczekać. Ale-zaczął niepewnie- jesteś moja?
-Cała twoja-powiedziałam wtulając się w niego. Zaczyna się robić jasno-dodałam.
-Chcesz dzisiaj spać ze mną?-zapytał gładząc moje włosy
-Chyba nie mam innej opcji, nie dojdę o własnych siłach do swojej sypialni. Dasz mi coś na przebranie?
-Coś tam znajdę-powiedział Erwin podchodząc do swojej szafy-może być koszula?
-Mhm. Pomożesz mi z tym gorsetem? W życiu go sama nie odwiążę.
Podszedł do mnie i wręczył mi koszule. Odwrócił mnie i delikatnie zaczął rozwiązywać mój gorset. Zdjęłam powoli sukienkę, a Erwin wziął ją i powiesił w swojej szafie. Odwróciłam się do niego w samej bieliźnie. Nie czułam skrępowania, przy takiej ilości alkoholu zapomniałam o stresie. Zarzuciłam na siebie koszulę i czekałam aż mężczyzna skończy zdejmować swoją. Po chwili stał przede mną w samych bokserkach. Wreszcie odwrócił wzrok od szafy i spojrzał na mnie.
-Masz piękne ciało-powiedział całując mnie-mógłbym codziennie cię taką oglądać
-Mogłabym powiedzieć to samo o tobie-dodałam oddając pocałunek- nie mogę się na ciebie napatrzeć.
Erwin wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Położył się nade mną nadal mnie całując. Jeździł dłonią po całym moim ciele. Zatrzymał się dłużej na biuście. Nie pozostawałam mu dłużna, zaczęłam prowadzić swoją dłoń w stronę jego bokserek. Przerwał na chwilę.
-Y/n -zaczął kładąc się obok mnie i gładząc mnie po włosach- gdybym nie myślał racjonalnie właśnie leżałabyś tutaj bez ubrań, ale wolałbym, żebyśmy oboje byli w pełni trzeźwi i świadomi tego co się dzieje dookoła nas.
-Teraz już nie mam wątpliwości, że jesteś tym jedynym-zaśmiałam się wtulając się w jego klatkę piersiową i powoli zasypiając.

Oddaj swoje serce |Erwin Smith x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz