Zapukałam do sypialni Hange.
-Proszę!
-Cześć, przeprowadziłam jeszcze tego staruszka-powiedziałam przytulając ją na przywitanie.
-Ja ci dam staruszka młoda-powiedział waląc mnie w ramię
-Niestety mamy tylko jedno wolne krzesło-powiedziała Hange.
-To nie będzie problem-powiedział Erwin sadzając mnie sobie na kolanach.
-Jak tam twoja, no wiesz-powiedział Levi machając filiżanką herbaty.
-Pupa? Stłuczona. Czy cały korpus już wie o moim bolącym tyłku?-zapytałam śmiejąc się.
-Daj mi spokój-skwitował Miche- cały dzień musiałem ich upominać.
-Jean za karę czyści łazienki-powiedział Levi- nie mógł się zamknąć.
-A jak tam wasze oddziały? Wszyscy cali?
-Ani jednego zadrapania!-powiedziała uradowana Hange
-Jean i Connie oberwali. Reszta jest cała.
-Wiem, opatrywałam obu. U mnie też nikomu nic się nie stało. Jak u ciebie Miche?
-Trójka nie żyje-powiedział opróżniając kieliszek.
-Przykro mi- westchnął Erwin poprawiając mnie sobie na kolanach.
-Przytłacza mnie to. Od miesiąca nie byłem trzeźwy, przy poprzedniej wyprawie straciłem połowę swojego oddziału. Teraz jeszcze to.-westchnął- Y/n czy możemy porozmawiać na osobności?
-Jasne-powiedziałam niepewnie patrząc na Erwina.
Wstałam i skierowałam się za nim na balkon.
-Uratowałaś dzisiaj połowę mojego oddziału. Dziękuje.-powiedział zamykając za nami drzwi.
-Taką mam pracę.
-Nie pasujesz tutaj. My wysyłamy ludzi na smierć, a ty ich ratujesz. Nie dziwię się, że Erwin tak bardzo o ciebie dba.
-To tyle? Nie powiesz mi, że do niego nie pasuję, że jest mordercą?
-Za to też chciałem cie przeprosić. Nie byłem sobą w ostatnim czasie. Sam czuje się jak morderca, mimo tego wiem, że gdybym to ja trafił do ciebie ranny, opatrzyłabyś mnie. Mimo, że zachowywałem się jak skończony dupek.
-To prawda i z tym dupkiem i z opatrywaniem ran. Mogę ci coś wyznać?
-Mhm.
-Kiedyś przez mój błąd zginął mały chłopiec. Byłam niedoświadczoną lekarką, myślałam, że dam radę go zoperować. Wykrwawił się na moich oczach. Jego rodzice to zaakceptowali, ja nadal nie mogę, do dzisiaj się za to obwiniam.
-Mówiłaś już komuś o tym?
-Tylko tobie i swojej przyjaciółce.
-Słowa „to nie twoja wina" nie pomagają co nie?
-Ani trochę. Od tamtej pory nie pozwalam sobie na najmniejszy błąd.
-Taka osoba jak ty to dla nas zbawienie. Zwłaszcza dla Erwina. Jesteście jak ogień i woda. Gasisz pożar, który on rozpala, nic dziwnego, że się w tobie zakochał.
-Nie przesadzałabym, aż tak.
-Proszę cię-zaśmiał się- widziałaś jak on na ciebie patrzy? Jesteś jego brakującym elementem, rozwiązaniem wszystkich jego problemów. Znam go tyle lat, a w życiu nie widziałem go tak szczęśliwego.
-Przestaniesz pić?-zapytałam zmieniając temat.
-Po tej rozmowie chyba tak. Naprawdę mi pomogłaś.
-Chodź tu-powiedziałam obejmując go-cieszę się, że wreszcie mogłam cię normalnie poznać.
-A ja się cieszę, że mi wybaczyłaś. Jeśli to coś zmienia to macie moje błogosławieństwo z Erwinem-zaśmiał się
-Tylko na to czekaliśmy. Tak to już dawno bylibyśmy parą-odpowiedziałam z uśmiechem- wracajmy do nich bo zaraz Erwin osiwieje ze stresu.
-I o czym rozmawialiście?-zapytała Hange
-O tym jaki prezent chce im kupić na ślub-zaśmiał się Miche.
Erwin i Hange spojrzeli na siebie pytającym wzrokiem.
-Załatwiłam nam dożywotni zapas wina- zaśmiałam się siadając Erwinowi na kolanach.
-I nowego konia- powiedział Miche parskając śmiechem.
-Nie wiem czy bardziej dziwi mnie ta konwersacja czy twoja wylewność pani kapral. Czy wy coś piliście?- powiedział Erwin lekko zszokowanym głosem.
-Nie, ale mamy jeszcze całkiem sporo wina, które się marnuje.
-Mój oddział ma wartę więc na spokojnie możemy się napić- dodała Hange
-Jesteśmy na wyprawie-powiedział Erwin poważnym głosem.
-Y/n mówiłam, że tak będzie-westchnęła zrezygnowana pani pułkownik.
Poprawiłam się lekko na kolanach Erwina i pogładziłam go po policzku.
-Panie generale- mruknęłam mu do ucha- tylko kilka kieliszków.
-Przeklinam to, że nie umiem ci odmówić-westchnął-, ale tylko kilka.
-Gdzie ty byłaś jak próbowaliśmy go do czegokolwiek namówić?-zaśmiał się Miche.
-Zaraz mogę zmienić zdanie-powiedział Erwin, na co szybko pocałowałam go w policzek- jednak nie mogę-westchnął- Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że jakaś 23 latka będzie psuła mi reputację chyba bym go wyśmiał.
-Przecież tu są sami swoi-powiedziałam śmiejąc się- nikt nie piśnie ani słówka. Poza tym jesteś mi to winien-powiedziałam podając mu kieliszek-twoje zdrowie!
Wypiliśmy kilka kieliszków, przez zmęczenie i stres czuliśmy się wszyscy całkiem pijani.
-Mam takie tabletki na kaca-powiedziałam nalewając wszystkim wina- ratują życie.
-I mówisz nam to dopiero teraz?-powiedziała już mocno pijana Hange
-No co?! Nigdy nie pytaliście.
-Kocham was wszystkich-powiedział Levi
Wybuchnęliśmy śmiechem
-Uwielbiam kiedy on się upije, pokazuje wtedy tak ludzką stronę. A, że nie pije często to ten widok jest na wagę złota- powiedziała Hange wstając po kolejną butelkę wina.
-Wygodnie ci?-zapytał Erwin obejmując mnie mocniej w talii
-Mhm. Tylko nie widzę twojej cudownej buzi.
-Właśnie jesteście świadkami pijanej pani kapral-powiedział głośniej Erwin- podobnie jak Levi robi się całkiem miła po alkoholu.
-Za to pijany pan generał jest jeszcze bardziej nieznośny niż na trzeźwo.
-Ostatnio mówiłaś coś innego-powiedział rozbawiony odwracając mnie w swoją stronę.
-Nie przypominam sobie-powiedziałam wypijając kolejny kieliszek wina.
-Wyglądasz bardzo uroczo jak się obrażasz.
-Zaraz będzie buzi-pisnęła Hange.
-Na buzi trzeba sobie zasłużyć-powiedziałam patrząc na Erwina.
-Oh, nie marudź już-powiedział całując mnie- Zadowolona?
-Wiedziałem!-powiedział Miche- Hange sprzątasz za mnie przez miesiąc.
-Czy wy się o nas zakładacie?-zapytałam
-Może-odpowiedział rozbawiony- Hange uznała, że to ty pocałujesz generała.
-W takim razie nie pozwolę jej przegrać-powiedziałam całując Erwina namiętnie- tylko nikomu ani słowa jasne?
-Oczywiście. Dziękuje, że się dla mnie poswieciłaś-powiedziała rozbawiona Hange
-My już chyba będziemy uciekać. Jeszcze chwila i pani kapral zwymiotuje od takiej ilości alkoholu.
-Nadal uważasz, że muszę być bardzo pijana żeby okazywać ci uczucia?
-Tak, zwłaszcza przy innych.
-Po prostu chciałam żeby moja przyjaciółka wygrała zakład, ale to prawda, będziemy wracać do siebie. Levi już zasnął na krześle, a wy też ledwo co się trzymacie.
-Chyba mamy najmocniejszą głowę-powiedział Erwin podnosząc mnie-myślisz, że będą to jutro pamiętać?
-Wątpię, ale na szczęście jest wcześnie a im kończy się wino. Do rana będą trzeźwi. Musisz mnie zawsze nosić?
-Trzeźwiejesz, wraca ci cięty język.
-Nie jestem pijana!-oburzyłam się
-I tak cię nie postawię-powiedział Erwin wynosząc mnie z pokoju- musisz oszczędzać swoje piękne nogi
-Kto tu jest pijany?-powiedziałam z przekąsem
-Nie umiem cię rozgryźć-powiedział gdy dotarliśmy do sypialni.
-Co masz na myśli?
-Z jednej strony całujesz mnie przy innych, z drugiej mówisz, że wolisz poczekać a jeszcze innym razem mnie unikasz.
-Mogłabym powiedzieć dokładnie to samo o tobie.
-Powinniśmy się określić.
-Nie musimy.
-Jestem pewien swoich uczuć.
-Erwin do cholery! Niczego nie jesteś pewny. Wydaje ci się, że jesteś, gdybyś był pewny znalazłbyś dla mnie 5 minut w ciągu dnia, nie wrzeszczałbyś na mnie i nie całowałbyś mnie wiedząc, że patrzy na nas chociaż jedna trzeźwa osoba.
-Teraz to ty na mnie wrzeszczysz-dodał najspokojniej jak mógł.
-A co innego mam zrobić? Zmieniać swoje uczucia w zależności od twojego widzi mi się?
-Czyli twoim zdaniem nie powinniśmy się widywać.
-Nie wiem-westchnęłam-nie chcę tego. Sama nie wiem czego chcę.
-Ja chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
-Jestem, ale potrzebuje czasu. My potrzebujemy czasu. Powinniśmy porozmawiać o tym gdy będzie spokojniej, a dookoła nas nie będzie pełno tytanów i przede wszystkim na trzeźwo. Po alkoholu odrazu robisz się uczuciowy, na trzeźwo często mnie ignorujesz. To nie jest tak, że nic do ciebie nie czuję, ale nie chce żebyśmy później oboje tego żałowali. Zależy mi na tobie i nie chcę żeby to co jest między nami skończyło się szybciej niż się zacznie.
-Też tego nie chcę. Przepraszam, jak zwykle udowadniasz mi, że masz bardziej trzeźwy umysł.
-Gdybym nie traktowała cię poważnie odrazu bym się zgodziła-powiedziałam wtulając się w niego- ale to byłaby toksyczna relacja. Kochalibyśmy się i nienawidzili jednocześnie. Miałeś przykład kilka dni temu. Musimy się przyzwyczaić do swoich uczuć.
-Możemy zostawić to takim jak jest teraz? Oszaleję bez twojej bliskości.
-Bez unikania mnie też oszalejesz?-zaśmiałam się przytulając go mocniej.
-To akurat poprawię. Sam zacznę ci nosić kawę.
-Trzymam cię za słowo. O ile nadal będziesz chciał ze mną rozmawiać.
-Oczywiście, że będę chciał-powiedział łapiąc moją twarz w dłonie- zrobię dla ciebie wszystko, chce żebyś była przy mnie szczęśliwa. Będziemy razem nad tym pracować.
-Właśnie w takim Erwinie się zakochałam i mam nadzieje, że tylko takiego będę cie widziała.
-A ja nie mogłem zakochać się w mądrzejszej i piękniejszej kobiecie. Zmieniasz mnie na lepsze.
CZYTASZ
Oddaj swoje serce |Erwin Smith x Reader|
RomanceOd kilku lat jesteśmy na wojnie, mam krew tysięcy osób na rękach, codziennie zastanawiam się ile jeszcze osób przeze mnie zginie, tylko dzięki tobie czuję się jeszcze trochę jak człowiek, a nie jak bezduszny diabeł posyłający ludzi na smierć. Jesteś...