Iskra nadziei

13 1 0
                                    

Raporty dochodzące z całego Królestwa potwierdzały prognozy Siona. Fala głodu i chorób zbierały swoje żniwo. Setki cywili, których domy spłonęły w wyniku wojny błąkały się po ulicach Górskich Twierdz.

Stolica.

Najbardziej ufortyfikowane miasto w Królestwie. Było wydrążone wewnątrz góry, a jedynymi drogami prowadzącymi do jego bram były most główny wzniesiony nad ogromną rozpadliną, który stanowił główną drogę dla ludności. Drugim dojściem był mniejszy, znajdujący się poniżej most przeznaczony dla dostawców zaopatrzenia, kupców oraz rzemieślników transportujących swoje dobra.

Podczas ery pokoju, oba mosty pełniły drugorzędną rolę, dostarczając zaledwie ułamek zapasów transportowanych do stolicy, podczas, gdy tunele w sercu miasta pełniły tą rolę lepiej i bardziej wydajnie.

A przynajmniej tak było przed Oblężeniem Błękitnego Azylu.

Na ulicach gromadzili się żebracy, schorowani starcy, jak również i ludzie dogorywający z głodu, w tym matki z dziećmi przy piersiach, zamarzające pomiędzy murami Górskich Twierdz, które nie oferowały wystarczającego schronienia przed bezlitosną naturą zimy. Kwitła przestępczość, a zapuszczanie się w rejony dolnej części miasta było równie, jeśli nie bardziej niebezpieczne niż sama wojna.

Sion wpatrywał się w widok za oknem z bezsilnością, z rezydencji, która niegdyś należała do jego ojca, a obecnie stała się własnością Akatona. Rezydencja była położona niemalże na szczycie miasta, będąc najwyżej położonym domem w Górskich Twierdzach, ustępując jedynie sali tronowej, znajdującej się na szczycie, zbudowanego piętrowo miasta. Pokój, w którym siedział należał niegdyś do niego samego, z czasów, gdy jeszcze tam mieszkał. Bogaty księgozbiór przy biurku obok okna, z którego miał widok na cały horyzont, sięgający za kontynent były jego oknami na świat w różnych etapach życia. Koło biurka piętrzyły się otwarte dziesiątki, jeśli nie setki ksiąg, zwojów i kartek, a także zapisane sterty pogniecionego pergaminu, których cechą wspólną był mocno podkreślony napis "rezonans", który następnie był dokładnie zamazywany. Pismo Siona było coraz bardziej niechlujne, mimo początkowo starannej kaligrafii.

Spędzał ostatnie tygodnie zamknięty w samotności, próbując uprzątnąć swoje myśli. Próbując znaleźć rozwiązanie swojego problemu, który z każdym mijającym dniem stawał się poważniejszy. Musiał znaleźć cokolwiek zanim kogoś skrzywdzi. Miał na sobie jedynie czarne spodnie ze skóry i białą koszulę, z włosami związanymi w kucyk. Jego oczy były podkrążone z powodu nieregularnego snu i zmęczenia, jego mięśnie osłabły po długim czasie, gdy odzyskiwał w nich moc.

Minął miesiąc od czasu Bitwy o Błękitny Azyl. Chodził już bez większych problemów, lecz wciąż czuł powracający ból w ramionach i żebrach. Czuł też pragnienie czające się z tyłu jego umysłu. Zyskujące siły o wiele szybciej niż on sam.

Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Sion odwrócił się spodziewając się własnego brata, jednakże wystraszony chłopak z listem w ręku zdawał się być równie zaskoczony co on. Jeden z gwardzistów przyszedł wraz z nim.

- Panie, wybaczcie najście - powiedział zbrojny. - ten posłaniec ma wieści z kontynentu, których oczekuje Jego Wysokość. Dostałem rozkaz, by dopuścić go przed oblicze Jego Wysokości lub przed Wasze, panie.

- A więc to rozkaz Akatona? - zapytał Sion, po czym podrapał się po brodzie i westchnął. - skoro tak ma być, wejdźcie.

- Akaton mógł mnie chociaż powiadomić. - pomyślał, przypominając sobie swoje ostatnie rozmowy z bratem. - Chociaż... może i to zrobił.

Chłopiec padł na kolana przed nim.

- Wybaczcie, że przeszkadzam w Waszym odpoczynku, panie! Spodziewałem się, że zastanę Jego Wysokość!

Tom I Początek wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz