Następna ofiara

10 1 0
                                    

Kageri

Żołnierze Króla Koutarou Szarego oglądali mury Błękitnego Azylu w oczekiwaniu na zmierzch. Atakowali nie by zadać obrażenia murom, lecz by zmusić obrońców do stanu ciągłej gotowości. Renegaci wiedzieli, że ich wrogowie mieli mało żołnierzy, rzucając całe siły na Czarną Przystań. Wieści o porażce przyszły dzisiejszego poranka. Dowódca Ryujin Shibura nakazał kontynuowanie ataku. Zdobycie Górskich Twierdz wciąż było rozkazem, który dał im ich Król. Kageri aż rwał się, by wejść na mury o zmroku i poderżnąć im wszystkim gardła. Atakowanie o zmroku było bardzo w jego stylu.

Jego rozkazy od ich Dowódcy były jednak jasne. Wykrwawiać ich obronę, aż on sam nie wróci. Książę Sion broniący murów przed nimi był jedynie pewną niedogodnością, którą zamierzali usunąć w pierwszej, bądź późniejszej kolejności. Usłyszał rżenie koni.

- PREZENTUJ BROŃ! – krzyczeli inni dowódcy szturmowi. – BAAACZNOŚĆ!

Usłyszał lekkie kroki za swoimi plecami. Wiedział, kto za nim stał. Odwrócił się i ukłonił nisko. Stary zabójca, którego wojna uczyniła prawą ręką samego Dowódcy wypełnił swoje obowiązki w pełni. Tyle mógł zrobić, by spełnić jego oczekiwania.

Jedynie lisie futro osłaniało nagi, pokryty czarnymi tatuażami tors Dowódcy przed zimnem, które sprawiało, że wielu żołnierzy dygotało. Czy może raczej ze strachu przed nim, tego Kageri nie wiedział. Białe niczym mleko włosy Dowódcy Ibukiego Shirohara były spięte klamrą z symbolem Króla Wysp, pięcioma czarnymi gwiazdami. Patrzył z obrzydzeniem na żołnierzy wokół niego, po chwili zatrzymując wzrok na starym Kagerim.

- Kageri. Słyszałem, że osobiście ruszyłeś ku murom wbrew moim rozkazom. – stwierdził po chwili, oglądając starca od stóp do głów. – widocznie plotkom nie można wierzyć.

Kageri ukłonił się jeszcze niżej.

- Jestem jedynie pokornym sługą.

Ibuki prychnął, po chwili zwracając głowę do jednego z dowódców szturmowych.

- Powiedz ludziom, że za trzy dni uderzymy. Do tego czasu wszystkie trebusze, katapulty i skorpiony mają zalewać ich ogniem, stalą i głazami. Oddział użytkowników uwolnienia ognia ma bombardować mury Przeklętą Pożogą, co trzy godziny, do momentu aż nie każę im przestać. Jeśli któryś o tym zapomni, skończy jako kolejny pocisk.

- Tak, panie. – odpowiedział jeden z nich, udając się, by wydać rozkazy żołnierzom.

- Kageri. – powiedział Ibuki – ty idziesz ze mną.

- Tak, panie. – odpowiedział starzec, poprawiając swoją wierną kuszę na plecach.

Przeszli obok rannych i dogorywających. Ich jęki wypełniały okolicę nieznośnym harmidrem. Ibuki przyglądał się pobieżnie ranom żołnierzy, zaciskając zęby. Hałas go drażnił.

- To sprawka syna Króla? – zapytał.

- Tak, panie. – odpowiedział Kageri.

Ibuki zastanowił się przez chwilę, po czym podszedł do jednego z sanitariuszy.

- Dobić ich. Nie chcę słyszeć ich jęków. – powiedział zimnym, wyrachowanym tonem.

- Ale...

Ręka Ibukiego zaświeciła się. Tak samo jak jego dotychczas niebieskie oczy. Jednym ruchem pozbawił medyka głowy, tnąc dłonią niczym mieczem. Po chwili popatrzył na resztę z nich i krzyknął.

- JUŻ!

Przerażeni lekarze zamiast ratować, zaczęli natychmiast podrzynać gardła rannych, którzy mimo iż osłabieni, próbowali się bezsilnie bronić.

Tom I Początek wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz